Cukrzyca - moja największa przyjaciółka!

Wszystko o problemach z metabolizmem węglowodanów
Szczepan
Posty: 21
Rejestracja: sobota 03 11 2018, 05:49

Cukrzyca - moja największa przyjaciółka!

Post autor: Szczepan »

Cześć mam na imię Szczepan. Roku pańskiego 2017, a dokładnie w październiku urodziłem się po raz drugi😉. Z objawami cukrzycy typu 1 zgłosiłem się do szpitala na ochotnika gdyż wszystkie moje objawy wskazywały cukrzycę typu 1. W szpitalu na początku podeszli do mnie ostrożnie, mój wiek raczej wykluczał jedynke. Mając 36 lat nie choruje się na tą chorobę, tak przynajmniej mówili 😀. Objawy były jednak książkowe: senność, bóle stawów, wielomocz, zmęczenie, ciągły niedobór wody w organizmie.
Zbadali mi cukier, wyszło 339. Na rękę założyli mi plastikową tasiemkę i zaprosili na oddział. Podłączyli do pompy insulinowej, podpieli kilka rurek i kazali czekać. Po godzinie przyszedł lekarz dyżurny i z uśmiechem na ustach powiedział, że będą się temu przyglądać i, że chwilę tu poleżę.
Następnego dnia rano, a był to poniedziałek nad moim łóżkiem stanęło kilku lekarzy. Było ich chyba z dziesięciu i nie mieli ciekawych min. Ordynator szpitala powiedział - "ma pan cukrzycę to wiemy na pewno, nie wiemy tylko jeszcze którego typu". Podejrzenia były, że to typ 1. Zapytali czy zgodzę się na wyjazd do Krakowa. Pomyślałem wtedy, że musi być chyba bardzo źle skoro tam mnie wysyłają. Po godzinie już siedziałem w ambulansie i jechaliśmy do Krakowa.
Na miejscu zbadano mnie i zakwaterowano. Wylądowałem w pokoju z dwoma kolegami. Jeden z nich miał koło pięćdziesiątki, 185 cm wzrostu i ważył 45 kilo. Drugi poruszał się o kulach, stawy miał powykręcane we wszystkie strony, a każdy ruch sprawiał mu duży ból. Po chwili rozmowy dowiedziałem się od nich, że cukrzyca wykańcza i że nie da się tego kontrolować. Każdą rozmowę ze mną kończyli zawsze tak samo - "pierd... to Idę na papierosa". - nie wyglądało to wtedy optymistycznie 😱
Lekarze na tamtym oddziale okazali się bardzo mili. Nauczyli mnie kłuć się na kilka sposobów, pokazali jak obliczać wymienniki węglowodanów, przedstawili co będzie się działo jak zaniedbam strzykawkę itp itd. Pouczyli wprawdzie, że dieta to podstawa ale również, że nie można się katować do końca życia, a żyć trzeba "normalnie" czyli jak wszyscy. Ostatniego dnia pobytu w szpitalu przyszła do mnie pani doktor z moimi wszystkimi badaniami i powiedziała, dbaj o siebie bo lepiej żebyśmy się więcej nie spotkali. Prorocze słowa. Mimo, że była to bardzo ładna pani doktor to dała do zrozumienia, że kolejne nasze spotkanie odbędzie się tylko wtedy gdy oleje sprawę.
Wróciłem do domu z zeszycikiem notatek, algorytmami i statystykami iniekcji. Rano tyle kropelek insuliny, w południe tyle, na noc tyle. Wszystko jednak szybko się posypało. Zacząłem się ruszać, a konieczność podawania cudownego leku malała. Po 2 tygodniach odstawiłem insulinę. Musiałem to zrobić gdyż cukry były coraz niższe. Tak tak mówili o tym w szpitalu - remisja. Miała potrwać chwilę. Tak przynajmniej mówiła moja pani doktor prowadzącą. Wizyty co dwa miesiące w szpitalu i to samo stwierdzenie - "to już nie potrwa długo", "nie można się tak katować".
Od ponad roku jestem na diecie. Jakiej? Różnej. Byłem na Paleo, potem na Protokole Autoimmunologicznym, potem na Kwaśniewskim, później na Dąbrowskiej teraz na wszystkim po trochu. Cukry mam idealne😀 no dobra czasami mi coś tam podskoczy ale przez ten rok raz tylko miałem 160. Średnia zawsze koło 100.
Dbam o siebie jak nigdy wcześniej, jedzienie staranie dobieram do potrzeb organizmu, cały czas czytam i oglądam dużo na ten temat, wyciągam wnioski z błędów, rotuje produktami.
Kiedyś tak nie było😟 hektolitry coli, tony ciasteczek, batony na pęczki, cukier z cukrem, cukrem poganiał.
Nieregularne posilki, wieczorne drinki na koniec dnia.
Na bóle najlepsze oczywiście były tabletki. Nie liczyło się dlaczego boli tylko to, żeby ból ustał. Na zgagę tabletka, na ból głowy tabletka, na na gazy tabletka, na problemy skórne tabletka. Na bole stawów maści i tak w koło. Boli? Przecież wszystkich coś boli, w tym wieku to musi już boleć 🙃 ile razy to słyszałem. Jak ktoś zapytał jaki tryb życia prowadziłem odpowiedz była jedna - zdrowy.
Dawniej coś tam ćwiczyłem na siłowni, grałem amatorsko w piłkę czasami kilka razy w tygodniu, a jedzie? Zdrowo jak wszyscy😁
Diagnoza cukrzycy była jak grom z jasnego nieba. Ja chory- to niemożliwe, atleta, piłkarz, prawie dietetyk😂. Pewnie się pomylili. Pierwsze szok, potem zaduma na dzień dzisiejszy radość. Mam w głowie hamulec bezpieczeństwa, którego kiedyś mi brakowało. Nie walczę z chorobą bo to by znaczyło, że nigdy się z nią nie pogodzę jeśli będzie ze mną do końca moich dni. Zaprzyjaźniłem się z nią. Można powiedzieć że stała się moją przyjaciółką da dobre i na złe. Cukrzyca nauczyła mnie nowego życia. Dała mi kopa do działania, zmieniła mnie pod każdym względem i mimo, że wciąż daleko mi do ideału, którego nikt z nas nigdy nie osiągnie to dzięki niej już jestem lepszym człowiekiem czego i wam życzę. Pozdrowienia dla wszystkich😊
Ostatnio zmieniony sobota 03 11 2018, 21:21 przez Szczepan, łącznie zmieniany 1 raz.

Reklama wspiera rozwój strony:
'

Awatar użytkownika
eMMa
Posty: 7
Rejestracja: sobota 03 11 2018, 18:42
Gender:

Re: Cukrzyca - mója największa przyjaciółka!

Post autor: eMMa »

Szczepan, bardzo Ci dziękuję za ten post. Chylę czoła przed Twoją dojrzałością... ja do przyjaźni z cukrzycą dojrzałam niedawno. Ale tak jak Ty, jestem jej ogromnie wdzięczna za nowe, cudowne życie. O czym wielokrotnie pisałam (o czym doskonale wiesz :P ). Mimo, że "narodziłam się na nowo" ponad cztery lata temu, czyli jestem ciut starsza (odnosząc się do Twojego podejścia do cukrzycowej metryki). Wiem, że takich jak my jest więcej. Pozdrowienia :D
aaaaq
Posty: 1951
Rejestracja: czwartek 26 01 2017, 11:58

Re: Cukrzyca - moja największa przyjaciółka!

Post autor: aaaaq »

Cześć Szczepan - fajnie że napisałeś tego posta. Mam nadzieję, że będą następne - już w konkretnych działach ;)

Trzeba o pewnych rzeczach pisać, uświadamiać, że wiele rzeczy jest możliwych - oczywiście nic na siłę...
Szczepan pisze: sobota 03 11 2018, 07:49 Od ponad roku jestem na diecie. Jakiej? Różnej. Byłem na Paleo, potem na Protokole Autoimmunologicznym, potem na Kwaśniewskim, później na Dąbrowskiej teraz na wszystkim po trochu.
tutaj każdy ma trochę inną drogę - pewnie zależy to od tego na kogo się trafiło i jakie konkretnie miało dolegliwości - w moim przypadku (ponad 10 lat temu) było to Kwaśniewski-->Lutz/LCHF/niskowęglowdanowe Paleo -> i prawie od samego początku z zastosowaniem zaleceń DDP(rotacje produktów)
Szczepan pisze: sobota 03 11 2018, 07:49 Na bóle najlepsze oczywiście były tabletki. Nie liczyło się dlaczego boli tylko to, żeby ból ustał. Na zgagę tabletka, na ból głowy tabletka, na na gazy tabletka, na problemy skórne tabletka. Na bole stawów maści i tak w koło. Boli? Przecież wszystkich coś boli, w tym wieku to musi już boleć 🙃 ile razy to słyszałem. Jak ktoś zapytał jaki tryb życia prowadziłem odpowiedz była jedna - zdrowy.
Niestety, tak właśnie nas od małego tresują :evil:
Szczepan
Posty: 21
Rejestracja: sobota 03 11 2018, 05:49

Re: Cukrzyca - moja największa przyjaciółka!

Post autor: Szczepan »

U mnie ostatnio(nie znaczy, że zawsze)wygląda to tak:

Wstaję o 4:50. Glikemia o tej godzinie 100-117
Śniadanie: jajko na miękko (nigdy na twardo), zestaw kapust i sałat własnej roboty oczywiście ozonowanej.

8:00 drugie śniadanie w pracy po intensywnym ruchu. Glikemia 80-110
Jajko, rybka, zestaw kapust i sałat, ciastko własnej roboty, owoc(najczęściej grapefruit)

12:00 obiad. Glikemia 80-100
Zestaw kapust i sałat (oczywiście z ziołami i oliwą), surowa pieczarka, ogórek, maślak, podgrzybek, avocado, ciastko😀 tahini własnej roboty

14:00 jestem głodny. Kapusta kiszona lub ogórki kiszone na poprawę pracy jelit☺️ czasami jabłko lub dwa(najczęściej te kwaśne)

16:00 ostatni posiłek. Glikemia 80-100 Tutaj staram się najeść do końca dnia. Menu się znacząco nie zmienia. Warzywa to podstawa.

18:00 herbata ziołowa: czystek lub mięta lub morwa biała. Oczywiście bywają inne. Wieczorne cukry w granicach rozsądku 100-115.

To jest przykładowy dzień jedzenia i nie na każdego może tak działać jak na mnie.

Jeżeli chodzi o mięso. Kiedyś jadłem go kilogramami(na Kwaśniewskim) dzisiaj odstawiłem. Zdarza mi się zjeść kawałek raz na tydzień ale nie przesadzam. Taka dieta😎
Pozdrowienia dla wszystkich i dzięki za miłe komentarze😀

Ps.dodam, że przy tym wszystkim jest sporo ruchu
aaaaq
Posty: 1951
Rejestracja: czwartek 26 01 2017, 11:58

Re: Cukrzyca - moja największa przyjaciółka!

Post autor: aaaaq »

Szczepan pisze: wtorek 06 11 2018, 07:28 To jest przykładowy dzień jedzenia i nie na każdego może tak działać jak na mnie.

Jeżeli chodzi o mięso. Kiedyś jadłem go kilogramami(na Kwaśniewskim) dzisiaj odstawiłem. Zdarza mi się zjeść kawałek raz na tydzień ale nie przesadzam. Taka dieta😎
Pozdrowienia dla wszystkich i dzięki za miłe komentarze😀

Ps.dodam, że przy tym wszystkim jest sporo ruchu
U mnie wygląda to zupełnie inaczej ;)
wstaję podobnie jak ty...pierwszy "posiłek" to kawa lub herbata z tłuszczem około godz. 6 (ale nie zawsze) Zastanawiam się, czy traktować to jako posiłek, bo jest to sam tłuszcz i kwalifikuje się to pod "post tłuszczowy"
Śniadanie jem między 8-9 - co jem piszę w moim dzienniczku żywieniowym(w dziale LCHF). Czasami jeszcze o tej porze nie jestem głodny, ale jem, żeby trzymać się swojego okna żywieniowego. Jem różnie - staram się trzymać niskich węgli w cyklach dobowych, jednocześnie nie mieszać białek - zgodnie z DDP. Czasami na śniadanie jest mięso, czasami sałatki warzywne, czasami tak jak w tym tygodniu jem wyłącznie orzechy na śniadanie(orzechy laskowe,macadamia,brazylijskie,pekan,migdały,tahini - wspólny mianownik - mało węgli). Po części to wygoda (nie trzeba przygotowywać dzień wcześniej jedzenia), a z drugiej strony taka różnorodność jest jak najbardziej ok
Po takim śniadaniu - nie jestem głodny przez pół dnia...trudno może w to uwierzyć, ale jest to jak najbardziej normalne i przychodzi samo.
Po posiłku nie chce tez się w ogóle pić przez kilka godzin. Piję dopiero przed następnym okienkiem żywieniowym...mój kolejny posiłek, nazywany umownie obiadem jest około 15:30-17 i jest to zwykle mój ostatni posiłek. Tak wygląda zwykły dzień, co wcale nie znaczy, że każdy tak wygląda...
Nie mam cukrzycy - ale od jakiegoś czasu planuję zrobić sobie kilka dni z pomiarami co 2-3h żeby zobaczyć jak zmienia mi się poziom cukru w trakcie dnia.
Aktywnośc fizyczna niska,mięso dalej jem - zdecydowanie więcej w weekendy, wtedy jest więcej czasu, żeby gotować ;) Nie jestem w stanie mięsa jeść kilogramami, bo dzisiaj porcje mam dostosowane do mojego dziennego zapotrzebowania. A to z czasem zmniejszyło się - i to znacznie.
Szczepan
Posty: 21
Rejestracja: sobota 03 11 2018, 05:49

Re: Cukrzyca - moja największa przyjaciółka!

Post autor: Szczepan »

Mam znajomego, który nie jest chory na nic🤔 no pewnie ma jakieś swoje drobne sekrety ale nie są to żadne choroby autoimmunologiczne czy inne okrucieństwa 😀 i też je niesamowicie dobrze. Nie katuje się gotowcami ze sklepów, nie je przetworzonej żywności, nie używa mięsa, napojów, słodyczy, nabiału, chleb dla niego prawie nie istnieje. Opowiadał mi, że u lekarza był 2 razy w życiu po skończeniu szkoły! u dentysty 2 razy! ma jedną plombę🙄 ząbki jak perełki. Jest po 50-ce, a trzyma się jak jakiś młodzian.... Szczupły, zadowolony z życia. Mówi, że może miał dwa razy w życiu jakieś grubsze przeziębienie. Dla mnie wzór do naśladowania.

Ps. można żyć normalnie nawet w tym dzisiejszym dziwnym świecie
Awatar użytkownika
Grzegorz
Administrator
Posty: 322
Rejestracja: wtorek 15 12 2015, 17:22
Gender:
Kontakt:

Re: Cukrzyca - moja największa przyjaciółka!

Post autor: Grzegorz »

Ja wstaję po 7, cukier rano mam granicach 95-100. Pierwszy posiłek jem po 13:00, czasem o 13:30. Drugi i ostatni posiłek po 19:00. Cukier przez cały dzień 95-105, niezależnie od jedzenia. Nie mam cukrzycy.
Szczepan
Posty: 21
Rejestracja: sobota 03 11 2018, 05:49

Re: Cukrzyca - moja największa przyjaciółka!

Post autor: Szczepan »

Kiedyś jak byłem zdrowy 😀 też jadłem mniej. Teraz częściej ale za to zdrowiej.

Dziwny ten dzisiejszy dzień, właśnie spotkałem załamanego znajomego, który powiedział mi, że zwolnił się od niego kierowca bo musi być teraz w domu z żoną i małym synkiem, któremu właśnie zdiagnozowali cukrzycę typu 1......😮 Chłopak ma 3 lata. Najdziwniejsze , że ten kierowca mówi to właśnie mi nie wiedząc, że rozmawia z kimś kto ma to samo....
Pugi
Posty: 951
Rejestracja: piątek 12 01 2018, 19:30

Re: Cukrzyca - moja największa przyjaciółka!

Post autor: Pugi »

Szczepan, dziękuję Ci za Twoje świadectwo! Potrzebuję tego. Dziękuję także eMMie za jej wpis. Jestem wdzięczna wszystkim, którzy pomagają i inspirują mnie i innych. Aaaaq, o Tobie też pamiętam.

Ja mam cukrzycę typu 2 ale choć ogólnie uważam, że wszystko w życiu jest po coś i każde doświadczenie jest cenne to nie czuję się do końca zaprzyjaźniona ze swoją cukrzycą. Ta moja przyjaźń rodzi się w bólach i jest to jakiś wyjątkowo ciężki poród :D .

Ostatnio myślałam o tym, że przydało by się takie miejsce, np w zakładce zdrowie, gdzie jest wątek hashimoto czy trądzik, który nosiłby tytuł cukrzyca. Jest bowiem sporo różnych wpisów dotyczących cukrzycy ale są one porozrzucane w różnych miejscach. Niektórzy zakładają tematy, potem przestają pisać i gdzieś to ginie w natłoku różnych innych wpisów. Myślę, że cukrzyca nie jest mniej ważnym problemem jak trądzik i jak najbardziej zasługuje na swoje miejsce obok wyżej wymienionego.
Zwracam się z tym do Grzegorza, bo sama nie umiałabym czegoś takiego założyć (nawet nie wiem czy by się dało) a wpisy Szczepana i podobne są bezcenne i najlepiej żeby były łatwo "odnajdywalne".
Dla mnie, a myślę że nie tylko dla mnie byłyby dużą pomocą.
Pozdrawiam!
Awatar użytkownika
Grzegorz
Administrator
Posty: 322
Rejestracja: wtorek 15 12 2015, 17:22
Gender:
Kontakt:

Re: Cukrzyca - moja największa przyjaciółka!

Post autor: Grzegorz »

Zrobione, jest nowe podforum o cukrzycy w kategorii Zdrowie. Szkoda, że wcześniej na to nie wpadłem :)
ODPOWIEDZ