zainspirowany książką pt. "Zdrowie zaczyna się od jedzenia" postanowiłem spróbować zmienić swoje nawyki żywieniowe.
Nie uważam się za otyłego, jednak gdy moja waga zaczęła wskazywać 70 kg(29 lat,175cm wzrostu) stwierdziłem, że trzeba coś z tym zrobić. Nigdy tyle nie ważyłem. Dorobiłem się już nie małej oponki wokół brzucha, co wygląda mało atrakcyjnie

Od dłuższego czasu zmagam się z podwyższonym poziomem cholesterolu:
Całkowity: 263
Hdl: 64
Ldl: 169
Trójglicerydy: 151, z tym, że u mnie to rodzinne.
Moje wyzwanie żywieniowe trwa drugi dzień. Wczoraj na śniadanie zjadłem jajecznicę ze szpinakiem (przepis z paleosmak) o godz. 8.
O 12 zjadłem pieczone plastry boczku z batatem gotowanym nas parze.
W pracy o 17 przegryzłem ogórki kiszone i paprykę konserwową, ale to chyba tylko z grzeczności bo chciałem z kolacją wytrzymać do 19.
O tej też godzinie zjadłem kolacje (sałatka z awokado, jajkiem, pomidorem, mix sałat, garścią orzechów, skropione oliwą extra virgin).
Pierwszy dzień przebiegł mi bardzo dobrze. Czułem się wyśmienicie

Dzień drugi (tj. Dziś)
Śniadanie: Omlet z ziemniakami zjadłem po godzinie 8. Po 13 zjadłem obiad (udko kurczaka gotowane na parze z ziemniakami i marchewką też ugotowana na parze).
Na kolację planuję zjeść to samo co wczoraj.
Czuję się nie najgorzej, chociaż miewam dziwne zawroty głowy(?) nie jestem raczej osłabiony i nie ciągnie mnie do słodkiego. Skąd te zawroty, może za mało jem? Mam też kilka innych pytań:
- czy mogę jeść ziemniaki?
- czy mogę ugotowaną marchewkę usmażyć jeszcze na maśle klarowanym?
- ile jajek mogę jeść, bo tak codziennie na śniadanie omlet czy to nie przesada?
Trochę się rozpisałem, jak będę miał jeszcze jakieś pytania to dopisze
