Od razu przejde do pytania. Chodzi o owoce. Uważam paleo za jeden z najlepszych sposobów odżywiania, jednak żeby nie być ignorantem chciałem poznać inny punkt widzenia, a mianowicie przyjrzałem sie bliżej diecie witariańskiej i jej bardzo restrekcyjnej wersji czyli frutarianiźmie, który polega na jedzeniu tylko i wyłącznie owoców.
Zauważyłem, że wszyscy frutarianie mimo iż zajadają się węglowodankami są bardzo szczupli, bardzo. A na każde zadane im pytanie mają sensowną odpowiedzieć. Witamina b12, białko, tłuszcze, wapń , a nawet związek owoców z cukrzycą. Ich odpowiedzieć na wpływ owoców na inslulinooporność jest następujący : po zjedzeniu owoca cukier dostaje sie do krwi, insulina otwiera komórkę, cukier dostaje sie do komórki, koniec. Natomiast przy spożywaniu tłuszczu (polewanie sałatek oliwą, jedzenie tłustych mięs, jaj, orzechów, masło, sery...) w krwi rośnie poziom tłuszczu, który zaburza wspomniany wcześniej proces.
Cukier dostaje sie do krwi, insulina otwiera komórkę,... a raczej próbuje, bo komórka zablokowana jest przez tłuszcz i cukier nie może dostać sie do komórki. Może źle to powtarzam, ale polecam obejrzeć na przykład : https://youtu.be/ifNaZNKvmyw .
Czy nie jest przypadkiem tak, że dieta wysokotłuszczowa ma sens tylko przy małym spożyciu węglowodanów, a dieta wysokowęglowodanowa jest bezpieczna przy niskim spożyciu tłuszczu ?
Bardzo lubie owoce, na prawde bardzo. Dobrze sie po nich czuje. Mógłbym jeść Je na prawde na okrągło, ale boje sie że na paleo, przy zwiększonym spożyciu tłuszczu dostane prędzej czy później insulinooporności.
Czy musze wybierać między połówką mango, a łyżką masła ?
Prosze o odpowiedź
