a ja pozwolę sobie skopiować moją wypowiedź z wątku "poznajmy się" :
Hej! Cieszę się, że tu trafiłam i że wreszcie znalazłam potwierdzenie i uzasadnienie tego, co od dawna chodzi mi po głowie ( i czasami stosuję na własnej skórze, a raczej na układzie trawiennym;-). Otóż za każdym razem, kiedy przybywa mi kilka kilogramów, wracam do dobrej metody, wypróbowanej przeze mnie ponad 10 lat temu, gdy, zupełnie nieświadoma o istnieniu czegoś takiego, jak dieta paleo, postanowiłam zrezygnować ze zbóż. Słodyczy nigdy nie jadłam w nadmiernych ilościach, natomiast moją zgubą były kanapeczki i innego rodzaju węglowodanowe konkrety, typu pizza, makarony,itp. Owe lata temu, dokładnie 1 kwietnia 2005 roku, gdy licznik na wadze przekroczył moją granicę akceptacji, postanowiłam, że koniec z chlebem, makaronami, ryżem, kukurydzą i wszelkimi zbożami. Wszystko inne jadłam normalnie, tzn. oprócz typowo niskokalorycznych i "odchudzających" warzyw, owoców, itp, nie odmawiałam sobie ani tłuszczy, ani tym bardziej dwóch rzeczy, które uwielbiam i nie jestem w stanie wykluczyć ich z jadłospisu, a mianowicie ziemniaków i majonezu.
Gdy 1 lipca weszłam na wagę, było ... 6 kg mniej:) Bez głodowania, bez liczenia kalorii, bez wyrzeczeń i związanej z tym frustracji. Wytrwałam przy takim sposobie odżywiania dobre kilka lat, z małymi odstępstwami, ale niestety jakoś zupełnie niepostrzeżenie i stopniowo owe ustępstwa były coraz większe i coraz częstsze;-)
No i tak oto się "kulam" z tymi moimi dietami i wagą : raz pod wozem, tzn 6-8 kg na plusie, moment opamiętania, dieta warzywno-owocowa przez 2-4 tygodni, chudnę owe 6-8 kg, jestem na wozie, którym jadę 8-10 miesięcy i znów znajduję się pod nim

. Pięknie się chudnie na diecie warzywno-owocowej, po której jeszcze potrafię się pilnować miesiąc-dwa, by potem znów dawać upust : piwo, jedzenie w nocy, kanapeczki, laska kiełbasy z pajdą chleba, pizza ... I znów po kilku miesiącach jest 6-8 kg na plusie:(.
Jestem właśnie na etapie warzywno-owocowym, dojadę na nim do świąt, a potem mam silne postanowienie przejść na paleo. Może nie w same święta i Sylwestra, no bo jak tu nie spróbować pierogów, piernika albo makowca?

Ale od stycznia - paleo!:)
Ponieważ skończyłam studia zoootechniczne, gdzie mieliśmy taki przedmiot "surowce pochodzenia zwierzęcego", z mięs stanowczo i od wielu lat unikam wieprzowiny i kurczaka, więc siłą rzeczy większości wędlin, co okazało się strzałem w dziesiątkę diety paleo. Tak samo jak unikanie wszelkiego rodzaju zbóż.
A jak wygląda sprawa z hm.. alkoholem? Skoro zbóż nie wolno, to piwa pewnie też? Ech, z tym będzie mi się najtrudniej pożegnać:(. A wino chociaż można? Ale o alkoholu zaraz założę osobny wątek, bo tu pewnie zniknie;-) Pozdrawiam wszystkich forumowiczów Paleożerców!:)
Magda