Biegałam nadal. Żeby zbijać cukry, ale i też dlatego, że taki miałam sposób na stres i życie.
Dzięki temu oraz dzięki drastycznym zmianom w diecie moje zapotrzebowanie na insulinę z dnia na dzień malało. Remisja również miała na to swój wpływ. Jednak podczas wizyt u diabetologa widziałam, że pani doktor nie podziela mojego podejścia do takiego leczenia:
„Zabiega się pani na śmierć. Proszę nie zmniejszać insuliny!!!
Jak to, po bieganiu ma pani 80 glc i idzie spać??!!??! Pani może się nie obudzić!!! Dwie godziny po wysiłku cukry nadal spadają”.
No to zasiała we mnie panikę.
Ale czemu mam jeść, skoro mi się nie chce?!!
No dobra, zna się lepiej. Ma doświadczenie.
Ale cukry były coraz częściej 60 glc i czułam się słaba.
Insulina doposiłkowa malała. Wykombinowałam już, co jeść i w jakich ilościach, żeby się nie kłuć.
A dobowej podawałam coraz mniej i mniej.
Tak jak cukry w ciągu dnia umiałam mieć w ryzach, tak nie mogłam zejść z cukrami porannymi.
No może ma rację, może nie powinnam zmniejszać insuliny.
Przecież mam cukrzycę typu I, C- peptyd bliski zeru, a ja głupia i naiwna wierzę, że się wyleczę?!?
Kurczę, na pewno ma rację. Zajadałam niskie cukry, tyłam. Teraz wiem, że w ten sposób przegoniłam remisję.
Nie miałam kogo spytać, czy dobrze robię.
Insulina jest lekiem. Inni chorzy są szczęśliwi, że jest. Muszę się w końcu nauczyć z tym żyć!!
Moi bliscy, kiedy dzieliłam się z nimi swoimi wątpliwościami, pukali się w głowę.
Przypominali mi, jakie są powikłania cukrzycy. Ale ja miałam dobre cukry… czułam się, jakbym błądziła we mgle.
W końcu odkryłam, jak ważny jest tłuszcz.
Już było super!!! Uwierzyłam, że można.
Zjechałam do 2 j całodobowej. Z autentycznym przerażeniem, które mi się udzieliło, pani doktor diabetolog powiedziała: „2 j insuliny całodobowej, to jest najmniej jak można sobie podawać. 1 j organizm nie zauważy. Mało tego, niszczy pani nadzieję na remisję. Skoro są takie niskie cukry, proszę się już tyle nie ruszać.”
Jasne…
I w piękny, cudowny dzień odkryłam Dietę Dobrych Produktów pani dr E. Bednarczyk-Witoszek.
Znalazłam odpowiedź na nękające mnie pytanie. Okazało się, że „objaw poranny – ranny cukier” jest podsumowaniem dnia wcześniejszego.
To znaczy: żeby cukier (w cukrzycy) rano był 90-110 glc, dnia poprzedniego powinno się zjeść tylko jeden rodzaj białka (w odpowiedniej ilości) oraz inne produkty, które nam służą. Na początku można zjeść jedno białko zwierzęce i jedno roślinne, ale ideałem jest tylko jedno na dobę.
Już wiem, że nie mogę nabiału, zbóż, i owoców.
Unikam ziemniaków, bakłażanów, chilli, papryki, pomidorów – żeby układ autoimmunologiczny się odbudował.
Strączkowe też nie goszczą w moim jadłospisie: bób, ciecierzyca, fasola, groch, soczewica, soja. Wskazania glukometru ułatwiły dyskryminację.
Gorzej z orzechami ziemnymi – nadal zdarza mi się je jeść.
Było trudno. Ale teraz, to zaczęła się jazda bez trzymanki.
Po raz kolejny w ciągu roku muszę przejść rewolucję żywieniową… Czytaj dalej Gdy poranne wstają zorze