Dawni jaskiniowcy rzadko kiedy oddalali się na znaczną odległość od swojej siedziby. My jednak jesteśmy nowoczesnymi jaskiniowcami, a to oznacza czasem podróże nawet do najodleglejszych zakątków naszej planety. O ile do samolotu możemy wziąć dużo swojego jedzenia, w cenie biletu przez ocean mamy też posiłek. Niestety nie ma możliwości wyboru posiłku paleo ani niskowęglowodanowego, nie można wybrania też jedzenia bez glutenu i bez nabiału (czytaj więcej:Podróż samolotem). Jak wygląda bezglutenowy posiłek w samolocie i z czego się składa?
Nie tak dawno temu miałem okazję polecieć do USA i przy kupnie biletu zaznaczyłem posiłek bezglutenowy (GFML). Już wtedy unikałem nabiału, ale ponieważ nie można było wybrać jedzenia jednocześnie bez nabiału i glutenu, uznałem, że ważniejsze jest wybrać posiłek bezglutenowy.
Lot odbywał się wieczorem i przez część nocy, w samolocie podano nam kolację jako główny posiłek (na zdjęciu powyżej) oraz lekkie śniadanie. Spodziewałem się bezglutenowego, choć maksymalnie sztucznego i przetworzonego „jedzenia” z fabryki, pełnego węglowodanów, ale i tak spotkała mnie niespodzianka. Czytaj dalej Posiłek bezglutenowy w samolocie – część 1→
Kontynuując cykl comiesięcznych jadłospisów paleo, zamierzałem dziś napisać kolejny, ale akurat rano zobaczyłem, że Anita z bloga Alpacasquare opublikowała przykładowy jadłospis na cały tydzień na protokole autoimmunologicznym (AKTUALIZACJA: wpis usunięty z internetu). Ja całe szczęście nie muszę mieć aż tak restrykcyjnej diety jak protokół autoimmunologiczny, ale tak zainspirowany uznałem, że mogę też pokazać swoją wersję jadłospisu paleo/AIP na jeden dzień.
Żywienie paleo jest w miarę proste, kiedy stosujemy się do ustalonej rutyny i jadamy głównie w domu albo w miejscach, gdzie możemy dostać coś zbliżonego do paleo. Wszystko jednak się komplikuje, gdy jesteśmy w podróży, a szczególnie gdy lecimy samolotem. Jak pogodzić podróż lotniczą z byciem nowoczesnym jaskiniowcem?
Nie ma chyba nic bardziej nienaturalnego dla ludzi, niż bycie stłoczonym godzinami w ciasnej metalowej puszce poruszającej się 11 km nad ziemią z prędkością 850 km/h. Dodajmy do tego często zarwany sen i stres związany z pośpiechem i upokarzającym nieludzkim traktowaniu nas przy kontrolach bezpieczeństwa. Podróż samolotem jednak da się jednak przetrwać, a jedzenie okazuje się nie być tak poważnym problemem. Czytaj dalej Podróż samolotem→
Dwa tygodnie temu ogłosiłem na stronie PaleoSMAK na Facebooku rozpoczęcie eksperymentu polegającego na codziennym piciu szklanki mleka koziego. Zanim poinformuję o wyniku, myślę, że warto wcześniej wyjaśnić, czemu w ogóle sprawdzałem swoją reakcję na mleko, a w szczególności – dlaczego kozie?
Kilka lat temu zorientowałem się, że jestem nadwrażliwy na gluten (nie piszę uczulony, bo testy skórne niczego nie wykazały) i dzięki rezygnacji z jedzenia zbóż znacznie poprawiłem kondycję swojej skóry. Wciąż jednak jadłem nabiał, choć niezbyt dużo, bo nigdy nie byłem miłośnikiem mleka i serów. Skóra była dużo lepsza, lecz nie idealna, więc zacząłem szukać innych poza glutenem przyczyn. Czytaj dalej Mój eksperyment z kozim mlekiem→
Dziś pierwszy gościnny przepis podesłany przez Michała. Pamiętajcie – możecie przysyłać swoje przepisy do opublikowania na stronie. Michał zaczął od bardzo smacznego boczku z batatami i borówkami (zdjęcie poniżej jest właśnie jego autorstwa).
Niewiele jest lepszych miesiąców od września pod kątem żywienia paleo. Powszechna dostępność większości świeżych owoców i warzyw po przystępnych cenach powoduje, że unikanie zbóż i przetworzonej żywności jest bardzo łatwe.
Sklepowe pasty do zębów są sztucznym chemicznym tworem i to wcale nie obojętnym dla naszego zdrowia – często wręcz szkodliwym. Do tego większość z nich zawiera fluor, którego obecnie większość z nas ma w nadmiarze, a niektórzy dochodzą nawet do toksycznych dawek (czytaj więcej: Pasta do zębów). Możesz jednak w domu samodzielnie przygotować zdrową pastę do zębów.
Domowe pasty do zębów bazują na oleju kokosowym i sodzie oczyszczonej, mającej dość gorzki i metaliczny posmak, dlatego najczęściej się je dosładza. Ten przepis wykorzystuje ksylitol, który nie dość, że jest naturalnym słodzikiem, to jeszcze ma udowodniony pozytywny wpływ na zdrowie naszej jamy ustnej.
Kawa to jeden z najpopularniejszych napojów na naszej planecie. Do niedawna była uważana za niezdrową używkę i wciąż wielu lekarzy zaleca pacjentom jej odstawienie. Jaka jest prawda? Czy kawa jest zdrowa? Czy picie kawy daje korzyści zdrowotne? Czy kawa jest paleo?
Kawa jest napojem neolitycznym – pierwsze udokumentowane wzmianki i piciu wywaru z uprażonych nasion kawowca pochodzą zaledwie sprzed 500 lat, choć według legend jej pobudzające właściwości odkryto już ponad 1000 lat temu. Czy fakt, że nasi paleolityczni przodkowie nie pili kawy, automatycznie powoduje, że jest ona dla nas niezdrowa?
Mało który napój został tak gruntownie przebadany jak kawa i dziś możemy powiedzieć, że mamy dość dobrą wiedzę na jej temat. Czytaj dalej Czy kawa jest paleo?→
Każdy z nas ma inne smaki i upodobania żywieniowe, w większości wyniesione z dzieciństwa. Zdarza się też, że tolerujemy różne pokarmy i mamy różne wymogi dietetyczne, dlatego też po roku przedstawiania jadłospisów jednej tylko osoby (autora) warto przyjrzeć się, co inni jedzą. Tym razem Anita ze strony Alpacasquare opowie o tym, co jadła ostatnio. Anita ma problemy z tarczycą i stosuje protokół autoimmunologiczny, czyli dość restrykcyjną wersję diety paleo.
Niedawno ukazała się w polskich sklepach nakładem wydawnictwa Pascal książka Pete’a Evansa Dieta paleo. Autor, australijski szef kuchni, znany z tamtejszej telewizji, zasługuje na szczególną uwagę, bo jest zadeklarowanym zwolennikiem diety paleo, który między innymi zarzucił promowanej przez oficjalne organizacje diecie wywoływanie autyzmu i sprzeciwia się fluorowaniu wody pitnej.
Bardzo mnie ciekawiło, co popularny kucharz telewizyjny, niedawno nawrócony na dietę paleo, może napisać w swojej książce kucharskiej. Obawiałem się, że będzie to współczesna kuchnia z niewielkimi domieszkami paleo, czyli mnóstwo wypieków i słodyczy z niewielkimi modyfikacjami polegającymi na zastąpieniu mąki pszennej nieco zdrowszą alternatywą.
Lektura książki jednak upewniła mnie, że Pete Evans dobrze wie, co to jest dieta paleo i nie stosuje żadnych półśrodków. Opisywane przez niego potrawy w zdecydowanej większości mieszczą się nawet w ścisłej definicji paleo – nie mamy więc żadnych zbóż, prawie w ogóle pseudo-zbóż, żadnego nabiału i niewiele roślin strączkowych.
Zaraz po otworzeniu książki niestety kłuje po oczach straszny babol – angielskie słowo billion oznaczające miliard przetłumaczono błędnie na bilion, zwiększając populację naszej planety zaledwie tysiąc razy. Co ciekawe, cała reszta książki została przetłumaczona bardzo starannie – nie wiem, jak ta szkolna pomyłka z pierwszych stron przeszła korektę.
Jednym z atutów książki są bardzo dobre zdjęcia, po obejrzeniu których naprawdę ma się ochotę na przedstawione na nich potrawy. Bardzo mi się też podoba, że Dieta paleo to nie jest suchy zbiór potraw i przepisów na nie – autor o każdym przepisie albo o jakimś specyficznym składniku pisze coś ciekawego, co powoduje, że treść nie jest martwa, a każda potrawa ma swoją historię.
Dieta paleo Pete’a Evansa nie przypadnie jednak każdemu bez wyjątku do gustu. Jeśli jesteś zwolennikiem tradycyjnych polskich potraw dostosowanych do wymogów paleo albo stosujesz dość monotonną i naprawdę prostą kuchnię i gotujesz dania z najwyżej 3 składników nie używając przy tym żadnych skomplikowanych przypraw, to większość przepisów z książki wyda ci się za bardzo egzotyczna i nawet udziwniona.
Jeśli jednak lubisz światową kuchnię, masz w domu bogaty zbiór przypraw i składników, nie boisz się nowych smaków i odrobiny pracy w kuchni, to koniecznie musisz rozważyć zakup tej książki. Jeśli oglądasz telewizyjne programy kulinarne i chciałbyś wersje paleo pokazywanych tam potraw, jeśli masz ambicje kulinarne i chcesz gotować posiłki godne najlepszych szefów kuchni, to zdecydowanie jest to książka dla ciebie. Nie będziesz żałować 🙂