Dzika strona jedzenia – recenzja

Dzika strona jedzenia Jo Robinson to trzecia z niedawno przeczytanych książek ze słowem „dzika” w nazwie (po Dzikiej kuchni oraz Dzikiej spiżarni) i tak się zdarzyło, że był to mój gwiazdkowy prezent od Mikołaja 🙂

Zarówno okładka jak i opis książki są bardzo atrakcyjne – wydawnictwo obiecuje, że po lekturze będziemy wiedzieć, które sklepowe warzywa i owoce są najbardziej zbliżone do dzikich przodków, które odmiany są najzdrowsze, jak je przechowywać i przyrządzać.

Dzika strona jedzenia

Dzika strona jedzenia odnosi się do rynku amerykańskiego i nie została zlokalizowana (o czym wydawnictwo uczciwie pisze we wstępie), ale w epoce globalizacji to nie ma tak dużego znaczenia i dla polskiego czytelnika ta książka też będzie bardzo przydatna.

W kilku miejscach są bardzo pomocne przypisy redakcji, które podają najpopularniejsze odmiany danego warzywa czy owocu w Polsce. Ja jestem bardzo wyczulony na zamerykanizowane książki, ale lektura Dzikiej strony jedzenia mnie nie drażniła.

Pomimo niskiej ceny jest to wartościowa książka, którą się czyta szybko, jest też czytelnie zorganizowana i może służyć za rodzaj leksykonu, gdzie będziemy sięgać, potrzebując informacji o danej roślinie.

Niektóre informacje, np. jak rozpoznać świeże warzywa, były dla mnie oczywiste, inne nie tak bardzo. Wiedziałem, że im bardziej kolorowe rośliny, tym mają więcej przeciwutleniaczy, ale od tej ogólnej reguły jest kilka istotnych wyjątków, które autorka opisuje.

Nie jest to książka o diecie paleo ani o zdrowym odżywianiu (w przykładowych przepisach mamy mąkę pszenną albo nabiał), ale nie próbuje nią być. To tylko poradnik o tym, które owoce i warzywa są najzdrowsze.

Z lektury można wyciągnąć wniosek, że autorka skupiła swoją uwagę tylko na przeciwutleniaczach i witaminach, choć w jedzeniu roślin chodzi o dużo więcej – dostarczają nam dużo pożytecznych, choć czasem także szkodliwych substancji i ograniczanie się tylko do podawania ilości antyoksydantów powoduje, że nie mamy pełnego obrazu.

Na obronę Jo Robinson trzeba dodać, że we współczesnym skażonym środowisku to właśnie te przeciwutleniające właściwości roślin (i niektórych witamin) są najważniejsze dla większości z nas.

Brakowało mi tylko jakichkolwiek liczb albo jednostek, w kilku miejscach mamy napisane, że suszone owoce mają czegoś więcej niż świeże. Jeśli liczymy ilość substancji na 100 g, to logiczne, że suszone owoce (jako lżejsze) mogą wypadać lepiej.

Jo Robinson w Dzikiej stronie jedzenia podaje, które odmiany poszczególnych roślin są zdrowsze, niestety często ta wiedza nie posłuży nam do niczego, bo większość sklepów nie podaje informacji o odmianie. Może to być jednak bardzo przydatne dla osób posiadających lub planujących własny ogród.

Jeśli chcesz wiedzieć, które jabłka albo sałaty są najzdrowsze, jak wybierać w sklepie pomidory i pomarańcze albo jak przechowywać i przyrządzać owoce i warzywa, by zmaksymalizować korzyści zdrowotne, to na pewno Dzika strona jedzenia jest książką, z której dużo skorzystasz i do której będziesz wracać.

Książka wciąż jest w sprzedaży (sprawdź ceny).

Zobacz też inne „dzikie” książki:


Chcesz dostawać informacje na maila o nowych postach na stronie PaleoSMAK? Nie spamujemy, szanujemy prywatność i zawsze możesz się wypisać.

Czytaj więcej: Dieta paleo | Paleo dla początkujących | Efekty diety paleo | Żywieniowe fakty i mity | Dieta na… | Paleo dla dzieci? | Styl życia paleo

Dodaj komentarz przez Facebooka poniżej albo formularzem na dole strony:

Dodaj komentarz

Twój adres nie zostanie opublikowany. Pola wymagane są oznaczone symbolem *