Efekt placebo znamy od dawna. Polega na informowaniu chorego, że przechodzi jakąś terapię albo dostaje lekarstwa, gdy tymczasem nie robimy z nim niczego. Sama informacja (i wiara w nią) wystarczy, by pacjent czuł się lepiej. Najnowsze badania dotyczą jednak, że wyniki testów DNA mogą też działać jak placebo.
Efekt placebo wykorzystuje się powszechnie do testowania nowych leków. Żeby lek został dopuszczony na rynek, musi być bezpieczny i skuteczniejszy niż placebo. Z tym ostatnim jest problem, bo w ostatnich latach efekt placebo staje się coraz silniejszy (źródło).
Nie do końca wiemy, jak działa placebo. Jest wyjątkowo skuteczne w uśmierzaniu bólu – w okopach II wojny światowej, gdy brakło morfiny, żołnierzom dawano przed zabiegiem zastrzyki z samej wody. Mimo to nie czuli bólu.
Przypuszczamy, że gdy pacjent dostaje zastrzyk z wody albo pigułkę z cukru, to mózg wydziela naturalne środki przeciwbólowe – endorfiny.
Niedawno badacze postanowili sprawdzić, czy wyniki badań DNA (prawdziwe lub fałszywe) też mogą działać jak placebo. Badanych podzielono na dwie grupy i poinformowano ich, że na początku będą mieli badanie DNA (źródło).
Jedna grupa miała badany „gen wytrzymałości fizycznej”, a druga „gen głodu”. Tak naprawdę żadnych testów DNA nie było i losowo przydzielono odpowiedzi o „dobrej” i „złej” wersji genu.
Następnie ci, którzy mieli badany gen związany z aktywnością fizyczną, mieli biegać (na ruchomej bieżni), a drudzy (ci od głodu) dostali smoothie 480 kcal.
Można było przewidzieć, że badani poinformowani o „złej” wersji genu sportu, wcześniej kończyli bieganie i mieli gorsze osiągi. Tak samo ci ze „złą” wersją genu głodu, czuli się głodniejsi po wypiciu smoothie.
Najciekawsze jednak jest to, że oni sobie tego nie wymyślili! Ludzie, którzy dostali (fałszywy) „zły” wynik testu na gen wytrzymałości fizycznej, mieli gorszą wydolność płuc niż ci, którzy dostali (fałszywy) „dobry” wynik.
Tak samo badani, którym powiedziano, że mają „gorszą” wersję „genu głodu”, nie tylko czuli się głodniejsi, ale w krwi mieli większe poziomy hormonów kojarzonych z głodem (np. greliny).
Całe badanie trwało bardzo krótko, po godzinie wszyscy się dowiedzieli, że żadnych testów DNA nie było i że dostali całkowicie losowy wynik.
Pomijam już to, że nie istnieje takie coś jak „gen sportu” albo „gen głodu”. Oczywiście warianty pewnych genów mają wpływ na naszą kondycję fizyczną i metabolizm, ale tych genów jest naprawdę dużo i jeszcze nie wiemy, jak poszczególne kombinacje na nas działają.
Co z tego wynika dla ciebie, drogi czytelniku? Badania DNA są coraz tańsze i coraz powszechniejsze. Nie ma nad tym żadnego nadzoru ani regulacji i każdy w garażu może założyć „laboratorium” i „testować DNA”.
Jeśli skorzystasz z oferty na sieci i wykonasz tani test DNA (poprzez potarcie policzków od środka patyczkiem i wysłanie go pocztą), to potencjalnie jest możliwe, że dostaniesz całkowicie losowy i fałszywy wynik.
Placebo ma ogromną moc. Jeśli dostaniesz wynik badania DNA, z którego będzie wynikać, że masz „gen cukrzycy”, to nawet jak ten wynik jest fałszywy, możesz po teście mieć wyższe poziomy glukozy w krwi, gorsze zarządzanie insuliną i upośledzony metabolizm węglowodanów.
Samo przeczytanie wyniku takiego badania może mieć zły wpływ na zdrowie. Serio! Nazwij to autosugestią, placebo, albo samospełniającą się przepowiednią – najważniejsze, że to działa.
Zobacz też: Gen FTO (gen otyłości).Czy to oznacza, żeby nie testować sobie w ogóle genów? Tak naprawdę ta nauka dopiero raczkuje i nie do końca wiemy, które geny badać i jak interpretować wyniki.
Jeśli masz na to pieniądze i chcesz się czegoś o sobie dowiedzieć, to może warto zrobić test DNA pod kątem żywienia. Ważne, by zwracać uwagę, by było to jakieś znane laboratorium a nie firma „Wiesiek w garażu”.
Celem weryfikacji testu możesz zrobić podobne badanie w innym laboratorium – nasze geny w ciągu życia się nie zmieniają (choć ich aktywność może być różna). Jeśli otrzymasz inny wynik, to jasne, że gdzieś jest błąd.
Mimo wszystko pamiętaj, że geny tylko determinują, z jakiego miejsca zaczniemy wędrówkę. Tylko od nas zależy, w którą stronę pójdziemy.
Jeśli masz „gen otyłości”, to nie jest to wyrok. To, czy będziesz mieć dużo sadła na brzuchu i udach, czy nie, zależy od wielu innych (i ważniejszych!) czynników – rodzaju bakterii w jelitach, sposobu życia i diety.
To działa w drugą stronę – jeśli nie masz „genu otyłości”, to nie oznacza, że możesz jeść byle co. Jak zaczniesz jeść cukier i śmieci, to przytyjesz, jak każdy inny. Może nieco wolniej.
Nie oczekuj cudów od testu DNA, a jakikolwiek wynik przyjmij z dystansem i pamiętaj, że to nie jest wyrok i że wszystko możesz zmienić.
Ja sam przebadałem sobie geny kilka lat temu (zobacz: Badanie DNAFit: Sport, Odżywianie część I i Odżywianie część II). Pomimo całej swojej hipochondrii 🙂 uważam, że mam dość zdrowe podejście, bo większości wyników już nie pamiętam 🙂
Czytaj więcej: Dieta paleo | Paleo dla początkujących | Efekty diety paleo | Żywieniowe fakty i mity | Dieta na… | Paleo dla dzieci? | Styl życia paleo