Niedawno z okazji urodzin postanowiłem zrobić sobie prezent w postaci badania DNA. Chciałem się dowiedzieć, czy wyniki będą zgodne z moimi doświadczeniami i obserwacjami. Zrobiłem badanie dostępne na stronie www.dnafit.com, jednak nie bezpośrednio, a przez pośrednika, który dał mi niezły rabat (niestety nie mogę podać, kto to).
Później sprawdziłem też, czego można się dowiedzieć o sobie z badania DNA pod kątem odżywiania, zobacz wpisy o tym: część I oraz część II.
Moje geny zostały przebadane pod kątem żywności i sportu, w tym wpisie przedstawiam właśnie te drugie wyniki. Po co? Żebyście zobaczyli, czego można się dowiedzieć z badania genetycznego, gdybyście się nad nim kiedyś zastanawiali.
Na wstępie małe przypomnienie – prawie każdy gen mamy w dwóch kopiach – po jednej od każdego z rodziców. Poszczególne geny mogą albo być w ogóle nieobecne, albo występować w różnych wariantach.
Nauka pokazała korelacje pomiędzy konkretnymi wersjami genów, a naszymi predyspozycjami, metabolizmem i prawdopodobieństwem konkretnych schorzeń. Na tym właśnie opiera się badanie DNAFit.
Moje badanie DNA pod kątem sportu dało następujące wyniki:
- stosunek siły do wytrzymałości: 65,2% na korzyść siły – uwzględniono tu aż 15 różnych genów i według nich moje ciało lepiej reaguje na trening siłowy niż wytrzymałościowy. Powinienem kłaść większy nacisk na sprinty, podnoszenie ciężarów i podobne siłowe ćwiczenia, a mniej czasu poświęcać na długie biegi.
- pułap tlenowy: wysoki (4 w skali 1-5) – to zdolność pochłaniania tlenu przez organizm. Dzięki odpowiednim wariantom 5 genów moje ciało ma potencjał wysokiego pułapu tlenowego i odpowiedni trening może mi bez większych trudności zapewnić wysoką kondycję fizyczną.
- regeneracja: średnia (3 w skali 1-5) – po intensywnym treningu następuje regeneracja i między innymi dzięki genom trwa u różnych osób szybciej lub wolniej. Przebadano 7 genów i otrzymałem przeciętny wynik w szybkości regeneracji. W komentarzu podkreślono, że mam „takie se” warianty genów dotyczące usuwania wolnych rodników i obniżania reakcji immunologicznej, więc powinienem dostarczać dużo przeciwutleniaczy i tłuszczów omega-3, szczególnie w posiłkach po treningu.
- ryzyko kontuzji: wysokie (4 w skali 1-5) – moich 7 genów ma warianty, według których mam większe od przeciętnej ryzyko kontuzji tkanek miękkich podczas treningu, czyli stłuczenia, naciągnięcia albo naderwania mięśnia, ścięgna lub więzadła.
Ciężko mi ocenić, jak te badania mają się do rzeczywistości, bo nie trenuję i z bólem przyznaję, że na polu aktywności fizycznej mam dużo do nadrobienia. Myślę jednak, że coś w tym jest, bo moje obserwacje raczej pokrywają się z powyższymi wynikami.
Choć zdarzało mi się spędzać całe dnie wędrując z plecakiem po górach i nie miałem z tym żadnego problemu, to nigdy nie lubiłem długotrwałego lekkiego wysiłku. Dużo bardziej do mnie przemawiał krótki intensywny sprint, niż truchtanie godzinami. Ciężko mi jednak ocenić, jaki wpływ na to miały moje geny.
Pułap tlenowy określa maksymalny poziom, do którego mogę dojść i chyba mam całkiem niezłe geny. Niestety nie ćwiczę na tyle intensywnie, żebym mógł w pełni wykorzystać dany mi potencjał. Z dzieciństwa pamiętam za to, że później niż inni łapałem zadyszkę i prawie nigdy nie brakowało mi oddechu – być może właśnie dzięki moim genom.
O regeneracji ciężko mi coś powiedzieć – nie zauważyłem, żebym był w tym ani bardzo szybki, ani bardzo wolny, więc moje obserwacje raczej potwierdzają średni wynik.
Nigdy nie odniosłem poważnej kontuzji, choć zdarzyło mi się kilka razy lekko naciągnąć mięsień przy nagłym większym wysiłku. Za to kilka osób z mojej rodziny (i to ci spokrewnieni genetycznie) ma problemy ze ścięgnami, więc prawdopodobnie interpretacja moich genów jest prawidłowa.
Jestem bardzo zadowolony, że mam dokładnie rozpisane wyniki, np. gen ADRB2 ma wariant rs1042713 i allel AA, co ma się przekładać na wyższy pułap tlenowy. Jeśli kiedykolwiek w przyszłości naukowcy dojdą do wniosku, że te geny należy nieco inaczej interpretować, to będę mógł wyciągnąć uaktualnione wnioski bez potrzeby robienia nowego badania, o ile oczywiście nie trzeba będzie uwzględnić innych genów, nieprzebadanych teraz.
Bardzo mi się podoba, że słusznie zauważono, iż intensywny trening powoduje stres oksydacyjny i stany zapalne. Moje geny mają warianty, które nie radzą sobie z tym najlepiej, dlatego też mam podane zalecenia żywieniowe dotyczące witamin A, C i E, β-karotenu, warzyw krzyżowych (kapustnych) i tłuszczów omega-3.
Cieszę się, że z moich genów wynika, że lepszy jest dla mnie trening siłowy, a nie wytrzymałościowy. Już od dawna zauważyłem, że kolejne i kolejne badania naukowe dowodzą, że długotrwały jednostajny wysiłek nie ma dużego sensu i jest wręcz szkodliwy dla zdrowia – np. maratończycy mają częściej zawały niż ci, co nie biegają.
Jaskiniowcy nie truchtali godzinami – mieli okresy bardzo intensywnego wysiłku (pogoń za zwierzyną, walka, ucieczka), przeplatane umiarkowaną i lekką aktywnością (oporządzanie zdobyczy, tropienie, budowa schronienia). Zróżnicowany trening interwałowy wydaje się być najlepiej imitować styl życia naszych przodków.
Czy warto zrobić takie badanie? Gdybym nie dostał rabatu i gdyby to badanie nie było w pakiecie, to pewnie bym go sobie osobno nie zrobił. Przypuszczam jednak, że osoby, które dużo trenują i jest to ważna część ich życia, mogą zyskać cenne informacje, które mogą im pozwolić dostosować ćwiczenia i żywienie, uwzględniając predyspozycje i ograniczenia swojego organizmu wynikające z genów.
Pamiętajmy też, że choć genów nie da się zmienić, to nie jest to wyrok. Jedna z najintensywniej rozwijających się dziedzin nauki to epigenetyka – okazuje się, że na skutek różnych czynników poszczególne geny mogą zostać aktywowane albo dezaktywowane. Nasz tryb życia i odżywianie mają ogromny i większy niż geny wpływ na to, jacy jesteśmy.
Bardzo cenne jest to, że DNAFit dostarcza też przykładowe wyniki kilku mistrzów olimpijskich i można porównać ich geny ze swoimi. Okazuje się, że geny sportowców nie zawsze są doskonałe i ci ludzie trafili na podium głównie dzięki ciężkiej pracy, wytrwałości i determinacji, a geny im to tylko czasem ułatwiły.
Jeśli zrobisz podobne badanie albo nawet masz obserwacje, według których masz niski pułap tlenowy, długi czas regeneracji i wysokie ryzyko kontuzji, to nie jest to usprawiedliwienie do siedzenia na kanapie. I piszę to także do siebie 🙂
Mając na głowie dzieci, pracę zawodową, prowadzenie tej strony i jeszcze jakieś inne zainteresowania, nie mam czasu, by biegać godzinę dziennie. Powyższe badanie DNA nie odkryło mi Ameryki, ale na pewno będzie motywacją do tego, żeby choćby 10-15 minut poświęcić na intensywne ćwiczenia siłowe.
Zobacz też, czego można się dowiedzieć o sobie z badania DNA pod kątem odżywiania: część I oraz część II.
Czytaj więcej: Dieta paleo | Paleo dla początkujących | Efekty diety paleo | Żywieniowe fakty i mity | Dieta na… | Paleo dla dzieci? | Styl życia paleo
Ja z kolei biegać też nie lubię, ale już trasy rowerem (nieprzesadnie długie, do godziny max) uwielbiam, sprawia mi to przyjemność 😉
Co prawda nie robiłem takich badań, ale po obserwacji swojego organizmu mogę stwierdzić, że bieganie w ogóle mi nie służy. Najlepiej się czuje i najszybciej dochodzę do siebie po treningu siłowym. Bieganie powoduje u mnie silne wahania glukozy, nawet nie wiem jak to interpretować, po prostu nie biegam i jest ok.