Dlaczego nie będzie mięsa z probówki (10 powodów)

W ostatnich latach przez media przewijał się temat mięsa z probówki. Ta rzekomo etyczna metoda produkcji mięsa ma, według niektórych, za ileś lat wyprzeć tradycyjną hodowlę. Czy naprawdę? Poznaj 10 przyczyn, dlaczego nie będzie mięsa z probówki.

Krowy, Paleo SMAK

Według niektórych produkcja mięsa to samo zło wcielone, które wyczerpuje zasoby wody pitnej i ociepla klimat, a olbrzymie bioreaktory produkujące na masową skalę hamburgery mają być rozwiązaniem wszystkich problemów tego świata.

Tak się jednak nie stanie. Dlaczego?

1. Zwierzęta hodowlane jedzą często to, czego my nie jemy, a komórki w probówce karmimy naszym jedzeniem

To nie jest tak, że w bioreaktorach w cudowny sposób z niczego powstaje mięso. Komórki zwierząt są zawieszone w specjalnej odżywczej zupie, w której rosną i z której czerpią wszystkie substancje odżywcze.

Ta zupa jest produkowana ze zbóż (pszenica, kukurydza), strączków (soja) i innych roślin będących naszym pożywieniem. W dodatku bioreaktory są bardzo nieefektywne. Bydło wymaga 0,6 g białka w pokarmie na produkcję 1 g białka w postaci mięsa i mleka. Bioreaktor wymaga wielokrotnie więcej białka – skąd mamy je wziąć?

Hodowlane bydło je trawę, siano i wiele innych roślin i substancji, których my byśmy się nie tknęli. Najczęściej zwierzęta te nie konkurują z nami o pożywienie. Komórki bydła z reaktorów zjadają nasze jedzenie, którego nie mamy za dużo.

Jest coraz więcej ludzi, a zmiany klimatyczne i rabunkowa gospodarka rolna prowadzą do drastycznego ograniczenia powierzchni planety zdolnej do uprawy. Skąd mamy wziąć pokarm dla probówek? Sianem ich nie nakarmimy.

Zwierzęta można wypasać nawet na najgorszych gruntach, a taka choćby pszenica wymaga żyznej i dobrej gleby. Gdzie je znaleźć?

2. Zwierzęta dają nam nie tylko mięso

W sklepach jako mięso kupujemy głównie mięśnie szkieletowe, ale pozostałe tkanki zwierząt nie marnują się. Produkujemy z nich nie tylko skóry, praktycznie każdy produkt w sklepie gdzieś w procesie produkcyjnym ma użyty tłuszcz czy inne tkanki pochodzące ze zwierząt.

Kosmetyki, detergenty, gumy do żucia, kredki, ceramika, perfumy, świeczki, lekarstwa, szczotki, zapałki, lekarstwa – można wyliczać, ile produktów potrzebuje na jakimś etapie produkcji substancji ze zwierząt.

Zwolennicy bioreaktorów nie podają niestety, jak produkować dziesiątki produktów, które wymagają substancji pochodzących od zwierząt.

Mięso, Paleo SMAK

3. Mięso to nie są włókna mięśniowe

W bioreaktorach produkowane są luźne włókna mięśniowe. Komórki mięśni zwierząt rosną sobie w zupie (nigdy nie pracują), aż zostają odcedzone i uformowane na coś w rodzaju mięsa mielonego, z którego od biedy da się zrobić hamburgera.

Tymczasem mięso, które my jemy, składa się z mięśni (które pracowały), tłuszczu, tkanki łącznej, błon, naczyń krwionośnych itp. Nie potrafimy ich wyprodukować w bioreaktorze. Nikt nie potrafi wyprodukować steku, polędwicy ani żeberek z probówki.

Wartości odżywcze kawałka krowy lub owieczki, które się pasły na łące, są diametralnie różne od jednej tylko tkanki tego zwierzęcia, która urosła w zupie z roślin strączkowych i chemikaliów.

Nikt nie wie, jak bardzo negatywnie na nasze zdrowie mogłoby wpłynąć jedzenie hamburgerów z probówki, jakie nowe choroby i schorzenia by powstały.

4. Nie wyprodukujesz mięsa z probówki w domu

Produkcja sztucznego mięsa to na tyle skomplikowany proces, że zajmowałyby się nim tylko największe koncerny. Tymczasem do hodowli zwierząt nie trzeba kosmicznych technologii – robimy to od tysięcy lat.

Każdy z nas, o ile ma tylko kawałek ziemi, może hodować kury. Wypas bydła wymaga większych areałów, ale wciąż praktycznie każdy może to zrobić. Przez setki lat niepiśmienne dzieci pasły krowy, do tego nie trzeba mieć wykształcenia.

Mięso z probówki to uzależnianie się od olbrzymich koncernów. Ile firm na świecie produkuje insulinę? Mniej więcej tyle samo będzie produkować mięso w bioreaktorach.

Jeśli kupujesz kawałek mięsa w sklepie, to pochodzi on z jakiejś mniejszej czy większej farmy, która sprzedała zwierzę do ubojni. Słowa „koncern” albo „korporacja” raczej się do nich nie odnoszą.

Hamburger z probówki nie może być wyprodukowany przez małą rodzinną firmę. Dzięki patentom i wyjątkowo skomplikowanym technologiom będzie to zastrzeżone dla kilku firm na świecie.

Być może taki hamburger z probówki będzie miał na opakowaniu logo Monsanto? To w końcu świetny biznes – produkować roundup do opryskiwania pól, z których plony pójdą do własnych bioreaktorów. Czy tego chcemy?

trójglicerydy dieta paleo smak Pieter Aertsen
Stragan rzeźnika z ucieczką do Egiptu, Pieter Aertsen, 1551

5. Energia

Hodowla zwierząt opiera się głównie na energii słonecznej. Słońce świeci, rośliny rosną dzięki fotosyntezie, zwierzęta zjadają te rośliny i w ten sposób mamy mięso.

Hodowla pastwiskowa nie wymaga żadnej innej energii poza słońcem. Przemysłowa hodowla wymaga ropy naftowej do wyhodowania i transportu roślin, które posłużą za paszę.

Bioreaktory to skomplikowane fabryki, które potrzebują ogromnych ilości energii dla utrzymywania stałych temperatur, sterylnych warunków itp. Zwierzęta mają układ trawienny, który przerabia dla nas niejadalne siano na mięso.

Nie możemy bioreaktora po prostu wsypać kukurydzy, bo co ją strawi? Musimy użyć skomplikowanych i bardzo kosztownych energetycznie procesów, by z kukurydzy i soi wyizolować białko, a następnie podzielić je na aminokwasy, które zostaną zużyte przez rosnące włókna mięśniowe.

Skąd mamy wziąć tą energię? Europa wycofuje się z atomu, prąd z wiatru i słońca to ślepa uliczka, więc jedyne rozwiązanie to palenie węgla.

Masowa produkcja mięsa z probówki wymagałaby spalenia milionów ton węgla. Czy rzeczywiście tego chcemy? Czy metan produkowany (w niedużych tak naprawdę ilościach) w układzie pokarmowym bydła hodowlanego bardziej ociepla planetę niż dwutlenek węgla ze spalania paliw kopanych?

Co ciekawe, pojawiło się pierwsze modelowanie próbujące odpowiedzieć na to pytanie i według naukowców mięso z probówki zniszczy planetę bardziej niż mięso z najgorszych nawet tradycyjnych hodowli (źródło).

6. Woda

Zwierzęta na pastwisku wymagają znikomych ilości wody od nas. Zdecydowana większość wody, którą zużywają, pochodzi wprost z deszczu.

Hodowla przemysłowa rzeczywiście wymaga pewnych ilości wody i jest to jeden z ważniejszych argumentów przytaczanych przez wojujących wegetarian.

Tymczasem produkcja mięsa z probówki wymaga ogromnych ilości wody pitnej. Po skończonym procesie jest to woda zanieczyszczona produktami przemiany materii. Oczywiście możemy ją próbować oczyścić i użyć ponownie, ale to wymaga jeszcze więcej energii.

Szacuje się, że na skutek zmian klimatu niedobory wody będą powszechne w przyszłych dziesięcioleciach. Czy na pewno chcemy zastąpić zwierzęta na pastwisku, które prawie w ogóle nie zużywają wody pitnej (słyszał kto o podlewaniu pastwisk i łąk?) wielkimi fabrykami, które będą konkurować z nami o wodę?

Mleko, Paleo SMAK

7. Mięso z probówki nie jest bardziej etyczne

Wegetarianie tęsknią za mięsem i jego smakiem, stąd te wszystkie burgery sojowe i wszystkie inne roślinne produkty mające imitować mięso.

Cudowny sen każdego „wrażliwego” wegetarianina to móc jeść „etyczne” mięso, które nie wymaga zabijania. Skąd bierze się jednak mięso z probówki?

Hodowla mięsa w bioreaktorze zaczyna się od pobrania kawałków mięśni od żywego zwierzęcia. Nie musimy go zabijać, ale zwierzę to żyje w fabryce tylko po to, żeby codziennie z niego odkrawać kawałek po kawałku – czy to jest etyczne?

Każda komórka ma przed sobą ograniczoną liczbę podziałów, więc wsad do bioreaktora musi pochodzić od zwierząt, a nie z innych bioreaktorów.

Czy lepiej raz zwierzę ogłuszyć i szybko zabić, czy też codziennie wykrawać z niego kawałeczki mięśni?

Pobrane tkanki umieszcza się w specjalnej zupie, która poza składnikami odżywczymi potrzebuje czegoś, co zmusi komórki do wzrostu i dzielenia się. Najczęściej wykorzystuje się do tego celu cytokiny. Skąd je bierzemy?

Cytokiny produkujemy najczęściej z krowich płodów. Mamy hodowle, gdzie krowy się zapładnia, a następnie celowo przerywa się ich ciążę, by z nienarodzonych płodów cieląt izolować cytokiny i inne substancje.

„Etyczne” mięso z probówki wymaga więc trwającego miesiącami krojenia zwierząt żywcem i celowego przerywania ich ciąży. Prawdziwy cudowny sen wegetarianina.

Od lat trwają wysiłki, żeby wyprodukować roślinne cytokiny, np. z grzybów, ale są one nieefektywne i nic nie wskazuje na to, że wkrótce uda się dokonać przełomu.

8. Nie istnieją technologie masowej produkcji mięsa z probówki

Holenderski naukowiec Mark Post, który pokazywał przed kamerami hamburgera wyprodukowanego w laboratorium, używał bioreaktora o pojemności poniżej 10 litrów. Koszt tego jednego hamburgera wyniósł ponad 100 tysięcy dolarów.

Do masowej produkcji mięsa będziemy potrzebować setek tysięcy bioreaktorów o pojemności tysięcy litrów każdy. W tak wielkiej skali zachodzą inne procesy niż w probówce i nikt nie wie, jak one miałyby w ogóle działać. Nie mamy takich technologii.

Hamburger w sklepie kosztuje grubo poniżej dolara, a wliczając marżę sklepu, dystrybutora itp, hamburger u producenta kosztuje w granicach 3-10 centów.

Mówimy więc o poprawie efektywności produkcji kilka milionów razy, żeby z ceny 100 tysięcy dolarów zejść do kilku centów. Czy to jest w ogóle możliwe? Czy dokonamy tego w kilka lat?

Świnia, Paleo SMAK

9. Czy mięso z probówki będzie zdrowe?

Już wcześniej wspomniałem o różnicach w wartościach odżywczych mięsa ze zwierząt i z próbówki. Pamiętajmy jednak, że żywe zwierzęta mają układ odpornościowy, który walczy z infekcjami i patogenami.

Bioreaktory nie mają własnej odporności. Jak sprawimy, żeby mięso z probówki było wolne od chorobotwórczych mikrobów? Jak sprawdzimy, czy poza mięsem nie hodujemy także jakichś grzybów wytwarzających śmiertelne dla nas toksyny?

Komórki zwierząt nie dzielą się w nieskończoność, dlatego produkcja mięsa z probówki musi się zacząć zawsze od żywego zwierzęcia, nie możemy użyć do tego sztucznego mięsa.

Istnieje jednak sytuacja, kiedy komórki rosną bez prawie żadnych ograniczeń – to nowotwór. Jeśli chcemy, by włókna mięśniowe zwierząt dzieliły się bez końca w bioreaktorach, to musimy je zamienić na raka.

Czy hamburger ze sztucznego raka krowy na pewno będzie zdrowszy i lepszy od hamburgera z prawdziwej krowy? Czy w mięsie z probówki chodzi o to, byśmy zamiast krowy jedli jej nowotwór wyhodowany wśród chemikaliów w bioreaktorze?

10. Mięso z probówki to zniszczenie środowiska

Pastwisko dla bydła hodowlanego jest domem tysięcy innych zwierząt. Razem z bydłem na tym samym terenie mieszkają ptaki, gady, płazy, drobne ssaki (np. gryzonie) i niezliczone owady. Pastwiska nie trzeba pryskać ani nawozić.

Pole pszenicy, soi albo kukurydzy, potrzebnych do bioreaktorów, to pustynia biologiczna. Nic innego tam nie rośnie, nic innego tam nie żyje. Jeśli jakoś przetrwają opryski tymi wszystkimi chemikaliami, to zdarza się, że gryzonie założą tam swoje nory, a ptaki gniazda. Nie przetrwają one jednak żniw – kombajny je zabiją co do jednego.

Przemysłowe rolnictwo niszczy glebę, zwierzęta na pastwisku za to ją tworzą. Rolnictwo wymaga sztucznych nawozów, zwierzęta same nawożą swoje pastwisko.

Oczywiście część z tych zarzutów odnosi się także do przemysłowej hodowli, gdzie część paszy uprawiamy w opisany powyżej sposób. Jednak rozwijanie produkcji mięsa z probówki oznacza jeszcze więcej pól, na których nic nie żyje. Pól śmierci dla całej dzikiej przyrody.

Jedyną alternatywą dla przemysłowej produkcji mięsa jest hodowla pastwiskowa, gdzie krowy leniwie żują trawę, pomiędzy ich nogami pełzają i biegają niezliczone zwierzęta, a wokół nich latają owady i ptaki.

Bioreaktory produkujące mięso z probówki to fikcja. Jeśli jakimś cudem ten koszmar się ziści, to oznacza to jeszcze większą dewastację naszej planety i jeszcze większe zniszczenie naszego zdrowia. Czy o to w tym wszystkim chodzi?


Chcesz dostawać informacje na maila o nowych postach na stronie PaleoSMAK? Nie spamujemy, szanujemy prywatność i zawsze możesz się wypisać.

Czytaj więcej: Dieta paleo | Paleo dla początkujących | Efekty diety paleo | Żywieniowe fakty i mity | Dieta na… | Paleo dla dzieci? | Styl życia paleo

Dodaj komentarz przez Facebooka poniżej albo formularzem na dole strony:

5 komentarzy do “Dlaczego nie będzie mięsa z probówki (10 powodów)”

  1. Żyj i daj żyć innym, niektórzy tego nie potrafią i cieszą się kiedy moga z kogoś się pośmiać.

  2. Wojujący wegetarianie…. Cóż, zazdroszczę tym którzy potrafią jeść mięso nie myśląc o tym, że była to żywa, myśląca i czująca istota. Na poziomie molekularnym nie do odróżnienia od nas, ludzi. Nic na to nie poradzę, że widząc udko widzę malutkiego kurczaczka, jak na obrazkach na wielkanoc… Cud życia. Potem, jakbym widziała jego oczami – pobratymców-część kurczaczków trafiających żywcem do młynka. Potem podrostka gniotącego się z innymi w klatce. Cierpiącego. Potem czuję, niemal fizycznie jego strach i ból przy śmierci, rażeniu prądem.
    Dyskusje czy jeść i jakie mięso są jałowe. Problem jest w tym, że hodowlę nazywa się produkcją. Jakby to były martwe przedmioty. Wiecie jak się projektuje chlewnie, że maciora stoi podwieszona jak beczka w uwięzi? Nawet nie mogąc się położyć? Cierpi. Obręcze wrzynają się w ciało powodując ból, rany. W rzeźni zwierzęta słyszą wycie tych zabijanych przed nimi. Nie mają jak uciec, choć są oszalałe ze strachu. Niektóre odzyskują przytomność w czasie krojenia czy wrzucenia do wrzątku-są sparzane żywcem umierając w niesamowitych męczarniach….
    Potem zjadamy to mięso naszpikowane antybiotykami, hormonami sztucznymi i tymi co się wydzieliły w czasie agonii i cierpienia. Czy naprawdę zagorzałym mięsożercom brak wyobraźni i empatii?
    Owszem, mamy namiastkę kłów. Mamy krótszy przewód pokarmowy. Jesteśmy jako gatunek wszystkożerni. Ale … jak pomyślę o historii przysłowiowego kotleta na talerzu-mam łzy w oczach i odruch wymiotny. Co innego kupowanie mięsa w sklepach, zgoda na rzeźnie, ubój rytualny (choćby zbliżająca się męczarnia i rzeź setek tysięcy karpi z powodu jakiejś tam tradycji), co innego złapanie kury biegającej całe życie po podwórku. Od złapania do ucięcia łba ma szanse niewiele poczuć, może nawet nie zdąży się połapać i zdać sobie sprawy co się dzieje. A co innego transport żywych karpi, przeładowywanie ich, trzymanie w sklepach, transport zwierząt do rzeźni (n.p. mróz -10 i odkryte auto wiozące świnie, pewnie na rzeź, bo kwiczące żałośnie, przeraźliwie, stłoczone jak najbliżej środka auta, z widocznymi odmrożeniami na skórze :(. Transporty koni, już nieprzydatnych w szkółkach, pracujących całe swoje życie na człowieka, dla jego zachcianek.
    Naprawdę, jesteśmy najgorszym gatunkiem szkodnika na tej planecie.

    1. 1. Na poziomie molekularnym z pewnością do odróżnienia.
      2. To jakbym czuł zbliżające się więdnięcie i obumieranie drzew ścinanych na choinkę czy roślinek z barwnymi kwiatami do bukiecików, podobnie z wpychaniem sobie w usta zarodków (no to już życie!) roślin orzechowych, ścinaniem wszelkich niepotrzebnych lub niepotrzebnie rozrastających się gałęzi roślin owocowych, by zmaksymalizować zbiory z danej jednostki powierzchni. Rośliny nie są żywe? Nie czują stresu? Nie są dynamiczne? Są, czują, są.
      Inaczej: są ludzie, których by się chętnie zarżnęło na jadło, bo ma się wrażenie, że tyla ich wartość… Bo co tu sterem, jak nie wrażenie? Bynajmniej nie jednogłośne stanowisko naukowe, choć może przepisy odgórne mogłyby na to mylnie wskazywać.
      3. I kurkę można pojeść, i gęś, i pomidora, i fasolę; ale żeby służyły, muszą napierw same się dobrze czuć. Jak możemy czuć się dobrze ładując swoje siły życiowe czymś, co w swoim życiu nie było zadowolone? Polegamy na tym zupełnie.

  3. Bardzo dobry tekst. Nic dodać nic ująć. Choć wegetarianie i tak wiedzą swoje. Najlepszy dowcip w tym kontekście to "flaczki sojowe". 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres nie zostanie opublikowany. Pola wymagane są oznaczone symbolem *