„Najciekawsze przypadki w diabetologii”
pod redakcją profesora Krzysztofa Strojka
Kiedy dostałam do ręki tę broszurkę, zaniemówiłam. Spodziewałam się książki, a w rękach miałam zeszycik mniejszy niż opowiadania Oswoić tygrysa – bajki i opowiadania dla dzieci z cukrzycą.
Usiadłam w kawiarni, zamówiłam latte na mleku migdałowym i przeczytałam.
Oprócz znanych mi definicji cukrzycy, zasad prawidłowego jej leczenia i powikłań (wspominałam o nich w Powikłaniach cukrzycy oraz Ketony w moczu u cukrzyka), zaskoczyło mnie poniższe stwierdzenie:
(…) w codziennej praktyce można napotkać przypadki, w których wiedza stricte podręcznikowa nie umożliwia znalezienia optymalnego rozwiązania. Świadczy to po raz kolejny o tym, że w leczeniu cukrzycy istnieje wiele dróg prowadzących do osiągnięcia celu.
Niestety, według autorów, są to drogi usłane lekami. Tylko i wyłącznie. Wynika to z faktu, iż współczesna diabetologia uważa, że cukrzyca typu I jest stanem bezwzględnego zapotrzebowania na egzogenną (zewnętrzną) insulinę.
Wśród kilku opisanych przypadków chorych z cukrzycą zarówno typu 1 jak i 2, najbardziej poruszyła mnie historia czterdziestoletniej kobiety. Długo miałam ten rozdział w głowie. Mój monolog wewnętrzny pełen żalu, ale i wątpliwości, czy go opublikować, trwał kilka dni. To co mnie tak dotknęło, to wnioski dotyczące podejścia do takich pacjentów.
Pacjentka z cukrzycą typu I, na intensywnej insulinoterapii, pilnowała poziomu cukru do tego stopnia, że ze względu na częste spadki glikemii do około 70 mg/dl odstawiono jej insulinę. Jednak, ze względu na strach przed późnymi powikłaniami cukrzycy, mimo cukrów w granicach 70-140 mg/dl sama zdecydowała się na ponowne włączenie insuliny.
Winą obarczono Internet i zawarte w nim informacje dotyczące poziomu prawidłowej glikemii.
Uważała, że cukry 121 mg/dl były wysokie i z tego powodu miała obniżony nastrój i zgłaszała lęk przed późnymi powikłaniami cukrzycy. Wprowadziła zdrowy sposób odżywiania. Planowała wszystkie posiłki dzień wcześniej. Miała wyrzuty sumienia, gdy spożyła „zakazany” pokarm. Nadmiernie skupiała się na jakości i sposobie przyrządzania posiłków. Nie wyrażała zgody na konsultację psychologiczną.
Nie mam nic przeciwko konsultacjom psychologicznym. Mało tego, z perspektywy czasu uważam, że w pierwszych dniach pobytu na oddziale, psycholog powinien być obligatoryjny. I to nie tylko dla pacjenta…
Nadmierne skupianie się na jakości i sposobie przyrządzania posiłków nazwano obsesją na punkcie spożywania zdrowej żywności. Uważam, że nie mam obsesji na punkcie jedzenia, jednak przygotowanie posiłku, który nie podniesie mi cukrów, sprawi, że się najem i jeszcze będzie smakował, wymaga ode mnie zaplanowania i zrobienia zakupów dzień wcześniej. Mam poczucie satysfakcji, kiedy wiem, że zadbałam o siebie. Kiedy nie muszę się kłuć, a cukry mam dobre.
W celu potwierdzenia ortoreksji (orthorexia nervosa, zaburzenia odżywiania) autorzy zalecają wykonanie testu Bratmana, składającego się z dziesięciu następujących pytań:
- Czy poświęcasz ponad trzy godziny dziennie na myślenie o zdrowym odżywianiu?
Na początku to nawet więcej. Mam na myśli czas na oddziale i kiedy wyszłam ze szpitala, będąc na insulinie. Mierzenie, ważenie, przeliczanie wymienników węglowodanowych na jednostki insuliny. Zakupy, przygotowywanie posiłków, planowanie.
Tego wymaga intensywna insulinoterapia.
- Czy planujesz posiłki dzień wcześniej?
Jeżeli kolejnego dnia idę do pracy, to oczywiście, że tak. Mam wrażenie, że większość osób w obecnych czasach tak robi. Aktywny zawodowo rodzic, wieczorem, w drodze z pracy do domu planuje obiad na jutro dla rodziny; zastanawia się, co dzieci wezmą do szkoły i robi zakupy dzień wcześniej.
- Czy ważniejsze jest dla ciebie to, co jesz, niż przyjemność płynąca z jedzenia?
Kiedy przy wypisie ze szpitala dostałam rozpiskę, co mam jeść a czego nie, oczywiście, że ważniejsze dla mnie było, co jem, niż przyjemność płynąca z jedzenia!!
Mało tego, ważniejsze było, czy będę umiała przeliczyć daną potrawę na jednostki insuliny.
Tak miałam wyprany mózg, że nie zastanawiałam się, czy coś mi smakuje, tylko, czy jem zgodnie z zaleceniami Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego.
- Czy wraz z poprawą jakości diety wystąpiło u ciebie pogorszenie jakości życia?
Pytanie: co nazywamy poprawą jakości diety? Jedzenie tego, co zaleca współczesna diabetologia, czyli nabiału, zbóż, minimalnej ilości tłuszczów sprawiło, że musiałam się kłuć, czyli TAK: wystąpiło u mnie pogorszenie jakości życia!! Jednak miałam to szczęście, że szybko trafiłam na paleo, a później było już tylko lepiej.
- Czy jesteś coraz bardziej surowy w stosunku do siebie?
- Czy jesteś w stanie poświęcić przyjemne doznania płynące z jedzenia, aby jeść to, co uważasz za właściwe?
Jak byłam na insulinie, mój strach przed hipoglikemią był tak ogromny, że zdarzało mi się nie myśleć o przyjemnych doznaniach jedzenia, a tylko o tym, żeby nie zemdleć w autobusie. A że na początku głupio było mi jeść na ławce w hipermarkecie, jadłam ukradkiem, nie mając żadnej, ale to absolutnie żadnej przyjemności jedzenia!!
- Czy uważasz, że twoja samoocena wzrasta, kiedy jesz zdrową żywność? Czy potępiasz ludzi, którzy nie odżywiają się zdrowo?
To pytanie powinni zadać sobie lekarze, którzy mnie potępiali, jak ze świeżo rozpoznaną cukrzycą typu I, błąkałam się po poradniach diabetologicznych. Tak, czułam się potępiana przez nich, za to, że nie jadłam według ich zaleceń (według nich nie odżywiałam się zdrowo).
- Czy masz poczucie winy lub czujesz do siebie odrazę w przypadku odstępstwa od diety?
Pewna pani diabetolog podczas analizowania moich jadłospisów na wizytach kontrolnych, tak mnie krytykowała, że poczucie winy w jakie dawałam się wpędzać, sprawiało, że czułam do siebie odrazę… Dzięki Bogu już do niej nie chodzę. Ale na początku, byłam mega skołowana. Nie wiedziałam, co robić, kogo słuchać. I po każdej wizycie u niej ryczałam przez kilka dni, uważając, że ma racje: że jestem beznadziejna.
- Czy twój sposób odżywiania izoluje cię od społeczeństwa?
- Czy kiedy jesz zgodnie z przekonaniami, masz poczucie całkowitej kontroli?
A jak nazywa się dzienniczek, w którym każą nam zapisywać poziomy cukrów, ilość jednostek, godziny posiłków? Dzienniczek samokontroli cukrzyka. Jak nie mam mieć kontroli, skoro tego ode mnie wymagają?
Odpowiedź twierdząca na co najmniej cztery pytania świadczy o podejrzeniu zaburzeń odżywiania i konieczności konsultacji psychologicznej.
Niesamowite jest to, że diabetolodzy wymagają od cukrzyków, takiego postępowania, które w konsekwencji daje pozytywną odpowiedź na większość wyżej wymienionych pytań.
Przykre jest to, że wręcz czuję się zmuszana, do zachowań, które w konsekwencji doprowadzają do tego, że człowiek wariuje…
Jak już wspominałam w Ja i moja cukrzyca, na początku z nadzieją szukałam diabetologa, któremu mogłabym mówić prawdę i pomógłby mi przejść przez cukrzycę typu I bez insuliny. Niestety, po propozycji leczenia psychiatrycznego (czyli wyższy kaliber, bo od razu do psychiatry a nie do psychologa) chodzę do innego i kłamię.
Przykro mi, że my, cukrzycy będący na Najlepszej diecie dla cukrzyka, czyli diecie według wskazań własnego glukometru jesteśmy uznawani, według zasad współczesnej diabetologii za niespełna rozumu. Za osoby ogarnięte obsesją zdrowego jedzenia. Za osoby za bardzo skupione na sobie.
Niezrozumiałe jest dla mnie to, że będąc na intensywnej insulinoterapii, stosując się do zaleceń współczesnej diabetologii, czyli jedzeniu odtłuszczonych i najlepiej tylko pieczonych pokarmów, zbóż, nabiału o obniżonej zawartości tłuszczu, pilnowaniu i zapisywaniu cukrów, pełnej samokontroli, poddawaniu się krytyce na wizytach kontrolnych, nie podlegamy stygmatyzacji. Bo bierzemy leki. Ale jak tylko chcemy inaczej: to już wariat…
Niestety, jest to bardzo przykre. Ale chyba jeszcze bardziej dołujące jest to, że jest to prawdziwe.
To się dzieje naprawdę…
Z życzeniami, aby dbanie o siebie, stało się normą a nie jednostką chorobową,
eMMa
"Sweet tooth"
lp.pw@htootteewsamme
Czytaj więcej: Dieta paleo | Paleo dla początkujących | Efekty diety paleo | Żywieniowe fakty i mity | Dieta na… | Paleo dla dzieci? | Styl życia paleo
Cześć! Czytam Twoje wpisy od niedawna, stopniowo po kolei… Moja sytuacja wygląda tak że od 11 miesięcy mam cukrzycę, od początku byłam na 2-4j max do posiłku.. przez swój błąd przez 5 dni nie podawąłam sobie insuliny (podawąłam sobie powietrze, bo tłoczek zszedł mi na dół, a ja że zmieniam igły dopiero wtedy jak mnie naprawde boli to skapłam się po 5 dniach) no wiec nic nie było niepokojącego, cukry może wyższe niż zwykle o 10-20, raz zdażyło mi się chyba 200 ale podałam "korektę" której nie dałam i spadł w godzinę do 130. Ciągle byłam na 2j Lantusa, jak odkryłam ze nie podawałam insuliny zaczełam panikować, i do obiadu takiego samego jak dzien wczesniej na którego nic nie podałam podałam 3j, po czym zrobiłam test i zaczełam bardzo intensywnie ćwiczyć, zwykle po 20 min cardio cukier spada mi np z 160 do 69 i niżej i musze jeść cukier, jednak w tej sytuacji spadł mi do 88, dalej cwiczyłam i nie spadał dalej… stwierdziłam że odkładam insulinę włącznie z Lantusem i zobacze co się będzie działo. Przez miesiąc jadłam zdrowo, ok 3WW na posiłek, zero cukierków które wczesniej jadłam ciągle bo bałam sie ze mi cukier spadnie, mam o wiele więcej energii, cukry coraz bardziej w porządku, po posiłku 120, 110, a nie 140 albo więcej, zero cukierków, niedocukrzeń, nie chce mi się ciągle jeść. Jednakże po wizycie u diabetologa, jak mu o tym powiedziałam, kazał mi brać po 1 j do posiłku, i 2j Lantusa, żeby chronić komórki trzustki przed wyczerpaniem, troche mnie wyśmiał, jak mu powiedziałam że sprawdzałam też cukier po 1 h po posiłku (zazwyczaj 130-140), bo nie chciałam też zeby po 1h był 200 albo więcej. Ja chce żeby ten czas bez insuliny trwał jak najdłużej, przeczytałam u Ciebie żeby nie brać insuliny w takim przypadku, powiem szczerze boję się, chce dla siebie jak najlepiej i jestem w stanie bardzo dużo zrobić zeby to osiągnąć..
Dodam ze jestem na diecie bezglutenowej bez nabiałowej, ale owoce zdarza mi się zjeść ok 2 razy w tyg albo częściej (ale wybieram te jagodowe) , aktualnie mieszkam sama i nie chce dopuścić do sytuacji niedocukrzenia 🙁
Hemoglobina 5,5%
Z góry dziękuje za jakieś podpowiedzi <3
Nie jestem cukrzykiem, ale myślę że my wszyscy ludzie paleo borykamy się z takimi sytuacjami. Krytykowani począwszy od lekarzy, poprzez rodzinę, aż po znajomych. Tylko za co?
Kiedy idę z 2 letnią córeczką (paleo od urodzenia) do pediatry na wizytę kontrolną to muszę ukrywać jak naprawdę ją karmię, kilka razy coś napomknęłam o glutenie to się musiałam nasłuchać o głupocie ludzkiej.
Dziękujemy autorce za wspaniałe życzenia w ostatnim zdaniu 🙂
– jakby tak się dokładnie przyjrzeć to jesteśmy z każdej strony zastraszani … –
Dr Haretski – stawiał ludzi na nogi naturalnymi zabiegami – przywracał zdrowie … i co? Chcieli go wykończyć bo nie można ludziom pomagać bez lekarstw i chemii?? . Przemysł farmaceutyczny musi się rozwijać…. . Maskara…. ale taka prawda…
– Diabetolog? – który , szuka naturalnych rozwiązań ?
oj ! …. Zbyt piękne aby mogło być prawdziwe.
Ateoro, książka, na szczęście, jest z biblioteki 🙂 😀
Ubawiły mnie te pytania. Mam celiakie, nie mam cukrzycy ale dzięki temu, ze kontroluje jedzenie i nie łapię glutenu żyję, i daje żyć innym.
Mam wrażenie, że układał te pytania człowiek co nie ma pojęcia o chorobach dieto zależnych. I na pewno nie rozumie osób, które cierpią z powodu niewłaściwego odżywiania.
Wiesz co jest najsmutniejsze, że mimo, iż zgłaszamy swoje uwagi do lekarzy, że to co zalecają to nie działa, to oni wtedy twierdzą, ze to nasza wina, czegoś nie pilnujemy i robią z nas idiotów. A my żeby się nimi nie stresować albo ich unikamy albo mijamy się z prawdą. Błędne koło.
Ale wiesz co, nie warto sobie tym zaprzątać głowy. Róbmy tak abyśmy się dobrze czuły:-) Szkoda tylko Twoich wyrzuconych pieniędzy na książkę, mogłabyś sobie za to kupić coś zdrowego do jedzenia:-)
Pozdrawiam serdecznie
Zgodnie z zasadami psychologów i psychiatrów każdy jest chory, tylko nie każdy jeszcze zdiagnozowany 🙂
Na tym teście wypadłby źle nawet człowiek, który żywi się tylko w fast-foodach. Pewnie też za bardzo przejmuje się jedzeniem.