Diagnozowanie problemów autoimmunologicznych u dzieci – przypadek Tomka

Niedoskonały układ odpornościowy u dzieci przez pierwsze kilka lat życia uczy się rozpoznawać białka – główne możliwości to: własne, obce ale nieszkodliwe i obce szkodliwe. Niestety czasem zdarza się, że coś pójdzie nie tak i w organizmie dziecka powstają przeciwciała zwalczające nieszkodliwe, a czasem nawet własne białka. Oto przypadek Tomka.

Test Food Detective u dziecka

Niedawno miałem okazję obserwować, jak znajoma rodzina radziła sobie z problemami autoimmunologicznymi u dziecka. Diagnozowanie takich problemów u dzieci nie jest łatwe, bo niewielu rodziców i lekarzy rozumie w ogóle, o co chodzi (zobacz więcej: Diagnozowanie nietolerancji/nadwrażliwości pokarmowych u dzieci).

Trwające latami nadwrażliwości pokarmowe przemęczają układ odpornościowy, który w końcu zdezorientowany zaczyna atakować własne tkanki. Jeśli dziecko produkuje przeciwciała IgG na określone pokarmy, to w przyszłości zachoruje na chorobę autoimmunologiczną – kwestią jest kiedy i na jaką (zobacz więcej: Alergia, nietolerancja, nadwrażliwość – różnice).

Tomek wkrótce będzie miał 6 lat. Od zawsze był zdrowym dzieckiem i prawie w ogóle nie chorował, choć gdy miał niecałe 4 lata, to rodzice zwrócili uwagę na to, że głównie oddycha ustami (także w nocy). Lekarz rodzinny i potem laryngolog postawili diagnozę – ogromne migdałki, które wkrótce zostały usunięte.

Mama Tomka sama radzi sobie (całkiem skutecznie) z własnymi chorobami autoimmunologicznymi, więc starała się uważnie obserwować syna, żeby w porę dostrzec potencjalne problemy.

Objawów nadwrażliwości pokarmowych u dzieci jest bardzo dużo, u Tomka występowały głównie dwa:

  • zatkany nos – przez praktycznie cały rok Tomek miał zatkany nos – nie miał silnego kataru, ale widać było, że coś w tym nosie siedzi
  • drapanie – Tomek się dużo drapał, najsilniej dłonie i stopy, czasem do krwi

Oczywiście to nie jest dużo, ale z uwagi na możliwe obciążenia genetyczne, rodzice nie wykluczali problemów autoimmunologicznych. Wykonali test na alergie pokarmowe (IgE) i wynik był czysty – Tomek nie ma żadnych alergii.

Kiedy mama Tomka postanowiła sprawdzić swoje przeciwciała IgG przy użyciu testu Food Detective, to zamówiła także dodatkowy test dla syna (zobacz więcej: Test Food Detective).

Choć nie była zbyt przekonana (wydawało się, że Tomek może bez problemów jeść wszystko), wykonała test u dziecka. Nie spodziewała się, że wynik syna wykaże więcej kolorowych plam niż u niej samej (u góry strony zdjęcie uzyskane od mamy Tomka).

Test dał wysoki wynik przeciwciał na jajka, średni na pszenicę, ryż, mleko krowie, imbir oraz pomarańczę i cytrynę. Jasne plamki były także widoczne przy takich pokarmach jak migdały i niektóre orzechy.

Rodzice nie chcieli wyeliminować tych wszystkich pokarmów, byłoby to to zresztą trudne u dziecka, które chodzi do przedszkola. Największa zmiana dotyczyła jajek, które Tomek jadł prawie codziennie – zaczęły gościć na stole 1-2 razy na tydzień – i to jaja przepiórcze, a nie kurze.

Produkty mleczne zostały nieco ograniczone – Tomek wciąż jada masło, jogurt, domowe lody ze śmietaną, ale jak sery, to głównie kozie albo owcze. Zboża (pszenicę, żyto, ryż, kukurydzę) jadł głównie okazyjnie i to się nie zmieniło.

Choć orzechów Tomek jadł nie za dużo, to teraz dostaje głównie nerkowce – w ich przypadku test niczego nie wykazał. Dobrze też się składa, że to jego ulubione orzechy. Za pomarańczami raczej nie przepadał i rodzice nie ograniczają ich na siłę.

Imbir był niespodzianką, bo rodzice nie mają pojęcia, skąd taki wynik u Tomka – w domu imbiru w ogóle nie jadają i wynik uznali za błąd testu. Teraz także skojarzyli, że wcześniejsze problemy z migdałkami mogły być właśnie powiązane z problematycznymi pokarmami.

Na efekty nie trzeba było długo czekać – dosłownie po tygodniu objawy ustąpiły. Tomek nie ma zatkanego nosa i się już nie drapie!

Za jakiś czas rodzice spróbują wprowadzić ponownie jajka w umiarkowanej ilości. Zastanawiają się też, czy warto zamawiać bardziej skomplikowane testy w laboratorium rozróżniające np. białko od żółtka albo badające różne rodzaje nabiału. Takie testy są drogie, a skoro wszystkie objawy ustąpiły, to nie są przekonani, czy warto.

Z tego, co wiem, najtrudniejsze było znaleźć pomysły na śniadanie bez jajek. Oczywiście takie danie, które by Tomek zaakceptował, a wiadomo, jakie są dzieci.

Podoba mi się, że ta historia ma happy end – przy odrobinie chęci można poprawić zdrowie i komfort życia dziecka i być może – oszczędzić mu w przyszłości chorób autoimmunologicznych!


Chcesz dostawać informacje na maila o nowych postach na stronie PaleoSMAK? Nie spamujemy, szanujemy prywatność i zawsze możesz się wypisać.

Czytaj więcej: Dieta paleo | Paleo dla początkujących | Efekty diety paleo | Żywieniowe fakty i mity | Dieta na… | Paleo dla dzieci? | Styl życia paleo

Dodaj komentarz przez Facebooka poniżej albo formularzem na dole strony:

3 komentarze do “Diagnozowanie problemów autoimmunologicznych u dzieci – przypadek Tomka”

  1. Jest wiele źródeł wskazujących, że testy typu food detective nie są wiarygodne. Polecam chociażby wpis na „tłuste życie”.

  2. Grzegorzu, a jak u Ciebie po wyeliminowaniu pokarmów po Twoim niedawnym badaniu FTD? Odczuwasz poprawę zdrowia? ?

    1. Najpierw się pogorszyło, teraz chyba idzie w stronę lepszego. Ale poczekam, aż wszystko zejdzie i wtedy napiszę coś więcej 🙂

Skomentuj Paweł Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres nie zostanie opublikowany. Pola wymagane są oznaczone symbolem *