Cukrzyca typu 1 insulinozależna – definicja choroby

Seria wpisów o leczeniu cukrzycy typu 1 dietą jest autorstwa eMMy "Sweet tooth" - gościnnej autorki na blogu PaleoSMAK.

Cukrzyca typu 1 jest spowodowana prawie całkowitym zniszczeniem komórek β trzustki produkujących insulinę. Za ten proces niszczenia odpowiedzialne są tak zwane autoprzeciwciała produkowane przez system odpornościowy organizmu. Jest to zjawisko autoagresji, czyli destrukcji własnych komórek. W efekcie dochodzi do bezwzględnego braku insuliny.

Ta definicja była mi bardzo dobrze znana. Uczyłam się jej na studiach. Jak również i tego, że do końca życia taki chory nie ma szans na regenerację trzustki i zmniejszenie przeciwciał. Do końca życia konieczna będzie podaż insuliny zewnętrznej w postaci zastrzyków. Choroba nieuleczalna.

Cukrzyca - dożywocie

Jest to podejście tak zwanej medycyny akademickiej, współczesnej. Po to są leki. Po to jest niesamowity rozwój medycyny. Dzięki temu niesamowitemu rozwojowi medycyny współczesnej, ludzie mogą jeść nadal co chcą i dzięki lekom żyć dłużej…

Dzięki rozwojowi medycyny współczesnej, każdy cukrzyk ma w domu malutkie urządzenie zwane glukometrem i w ciągu zaledwie kilku sekund zna wynik poziomu cukru we krwi.

O tym przeczytamy w każdym podręczniku. Jest to wiedza ogólnie znana.

Ale ja nie o tym chcę napisać. Chcę napisać o tym, jakie definicje tej choroby zaczęło podsuwać mi życie, kiedy sama na nią zachorowałam (Ja i moja cukrzyca typu 1 oraz Od czego zaczęłam).

Razem z dietą zaczęła się moja transformacja życia, wartości. Z czasem, tak jak wspomniałam w Cukrzyca – choroba nie tylko ciała ale i duszy, odkryłam, że choruje nie tylko moje ciało, ale i dusza.

Naszym naturalnym stanem jest zdrowie. Każda fizyczna choroba, to wiadomość od duszy, że na poziomie emocji coś wymaga naprawy. Gdy myślimy o sobie pozytywnie, zaczynamy również w mądry sposób troszczyć się o siebie, dobrze odżywiać, ruszać.
Fragment z książki Agnieszki Maciąg „Pełnia szczęścia”

Choroba może być nauczycielem. Błogosławieństwem.

Oczywiście może być i przekleństwem.

Dla niektórych przyjaciółką (wpis Szczepana na forum).

A innym ratuje życie, mimo że czasem nazywana jest mendą (komentarz Pugi)

Mnie cukrzyca wycięła z pośpiechu codzienności.

Okazało się, że byłam w miejscu, w którym niekoniecznie chciałam być, i moje ciało pomogło mi. Powiedziało, że dalej już nie da rady. Wymusiło na mnie zmiany. Zmiany na lepsze.

W moim przypadku była zaproszeniem i okazją do rozwoju.

Człowiek chory zatrzymuje się. Kładzie. Ma czas na refleksje. Przemyślenia.

Jeśli ciężko zachorujesz, potraktuj to jako szanse na oświecenie. W ogóle wszelkie „zło”, jakie spotyka cię w życiu, staraj się wykorzystać dla sprawy oświecenia. Odbierz chorobie czas, w którym mogłaby trwać. Pozbaw ją przeszłości i przyszłości. Niech cię wpędzi siłą w intensywną świadomość obecnej chwili – a wtedy zobaczysz, co się stanie.

Bądź alchemikiem. Przeistaczaj pospolite metale w złoto, cierpienie w świadomość, katastrofę w oświecenie.
Eckhard Tolle ”Potęga teraźniejszości”

Pod wpisem Mam już dosyć ten cukrzycy Agnieszka poleciła książki: „Uzdrawianie przez świadomość – Recall Healing” – Gilbert Renaud oraz „Programy Rodzinne Twoich chorób cz 1,2,3” i „Ciało Punkt po punkcie” – Garard Athias.

Odpowiedziałam, że temat ten jest mi bardzo dobrze znany.

Pod tekstem Cukrzyca – choroba nie tylko ciała ale i duszy w komentarzu pojawiła się informacja na temat filmików na youtube dr n. med. Marzanny Radziszewskiej–Konopki.

Skoro moje wpisy opieram na prawdzie, to chyba pora się przyznać, że przerobiłam już chyba wszystko przez te pięć lat. Wiele pomysłów z racji obawy przed posądzeniem o herezje dostawałam w prywatnych mailach. Wychodząc z założenia, że wszystko jest po coś, każdy z tych tematów przerabiałam. Dogłębnie (z wyjątkiem leków i operacji).

I w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że coś nie do końca tutaj gra… Bo jak napisała Sabrina pod tekstem Cukrzyca – choroba nie tylko ciała ale i duszy „Mam narzędzia, wiem jaka dieta mi sprzyja a i tak świadomie idę w złą stronę. Nie wiem, czego się boję. Zdrowia? Zadowolenia? Czy to po prostu lenistwo.”

Słowa te siedziały mi w głowie.

Wpis Szczepana na forum zatytułowany Cukrzyca – moja największa przyjaciółka nakręcił je jeszcze bardziej. Później wylałam swoje gorzkie żale w Mam już dosyć ten cukrzycy, żeby dojść do rozwiązania sytuacji.

No i mnie olśniło!!

Nieważne, jak długo będę na diecie. Nieważne, ile dni nie będę jadła. Nieważne, ile litrów oliwy wypiję. Ile książek na temat leczenia cukrzycy przeczytam. Nieważne, do ilu jasnowidzów, naturopatów, energoterapeutów pójdę. W ilu ustawieniach hellingerowskich wezmę udział. Ile razy będę oczyszczać organizm, wątrobę, odrobaczać się prądami. Nie wyzdrowieję, jeżeli nie będę gotowa.

I mimo że wielokrotnie pisałam o tym, aby polubić siebie (a cukrzyca jest przecież częścią nas, więc pokochać i ją), teraz wiem, że nie czułam tego na 100%. Dopiero od niedawna akceptuję siebie (i swoją cukrzycę) jak na poniższym rysunku:

Akceptacja siebie

Bo ja walczyłam z cukrzycą!! A ona nie jest problemem do naprawienia, a cudem do odkrycia. Słowa te nie są moje. Są Eweliny Stępnickiej z oceanswiadomosci.com.

Na ten moment to jej słowa oraz ćwiczenia przez nią polecane sprawiły, że doszło do mnie, że nie byłam gotowa, aby być zdrowa.

Ale już jestem!! Jestem gotowa, aby być zdrowa!!

I tej gotowości życzę każdemu.

Z miłością ♥

eMMa
"Sweet tooth"
lp.pw@htootteewsamme


Chcesz dostawać informacje na maila o nowych postach na stronie PaleoSMAK? Nie spamujemy, szanujemy prywatność i zawsze możesz się wypisać.

Czytaj więcej: Dieta paleo | Paleo dla początkujących | Efekty diety paleo | Żywieniowe fakty i mity | Dieta na… | Paleo dla dzieci? | Styl życia paleo

14 komentarzy do “Cukrzyca typu 1 insulinozależna – definicja choroby”

  1. IzabelaZet i innie
    jest sposób ma migrenę. Trzeba wymasować karczycho az do bólu, szczególnie po zewnętrznej stronie, masować aż skurcz miesni puści a światło żyły bedzie drożne. Działa!!

  2. Emmo, skoro jesteś już gotowa na to żeby wyzdrowieć, to mam wielką nadzieję, że przede wszystkim Twoja trzustki, a za nią cały organizm zrozumieją że powinny zacząć pieknie i prawidłowo pracować! Życzę Ci tego z całego serca! Jak Ty wyzdrowiejesz to będzie to wielka nadzieja dla i innych chorych i ich rodzin, że w przypadku tej choroby jest to mozliwe! Czekam na wpis o tym że jesteś zdrowa

    1. Anca, bardzo dziękuję. Wiem, że jest to możliwe, po licznych mailach które dostaję od osób, którym przeciwciała zmalały, trzustka zaczęła pracować.
      Moja trzustka pracuje. Poziom przeciwciał maleje.
      Mam przeczucie, że jest to kwestia czasu. Mam też wrażenie, że dla każdego "bycie zdrowym" będzie miało wiele znaczeń 🙂 zobaczymy . Pozdrawiam serdecznie.

  3. Małgosia, byłam nie raz na takim oddziale… Patrzyłam temu ogromnemu cierpieniu w oczy i płakałam razem z nimi. Wielokrotnie miałam wrażenie, że patrzyłam w oczy śmierci… Ale nie o tym są moje wpisy.
    Moje teksty są o mnie. O mojej chorobie. O moim do niej podejściu. MOIM.
    Piszę o sobie. O moim mambo-dżambo. O mojej gotowości. O moich cukrach, wątpliwościach, frustracjach związanych z cukrzycą. Moją cukrzycą.
    Owszem, cytuję wypowiedzi innych słodziaków. Są również cytaty z książek.
    Jednak w większości odkrywam siebie. Na własne życzenie publikuję ten "pamiętnik".

  4. Racja, trzeba być gotowym do wyzdrowienia, po prostu dojrzałym, dorosłym. Ja już taka byłam i nagle się posypałam.
    Czekałam na ten wpis.
    Sabrina (ta, której słowa przytoczyłaś) to ja 😉

    1. Sabrino, gotowość do wyzdrowienia dla każdego może mieć inne znaczenie. Najważniejsze, to przytulić siebie kiedy się posypiemy. Nie raz się posypałaś, i za każdym razem z tego się podnosiłaś. I to jest piękne. Tym razem też się podniesiesz. Czasami jest ciężko, wręcz cholernie ciężko, ale nie raz tak było i będzie. I tym razem też się podniesiesz. Przecież masz w Sobie tą siłę!! Skoro czytasz moje wpisy, zostawiasz bardzo osobiste komentarze, które dają mi odwagę pisać tak niewygodne dla niektórych rzeczy, to masz siłę i do tego, żeby się znowu podnieść. Może nie od razu, ale za chwilę ją w Sobie znajdziesz.
      Nie ważne ile razy upadamy. Liczy się to, ile razy się podnosimy!!!
      Wysyłam OGROOOOMMM wsparcia 🙂

  5. A ja jestem gotowa wyzdrowieć już od dawna. Nie znam bardziej zadowolonej, szczęśliwej, spełnionej i rozradowanej kobiety ode mnie. Mam wszystko, co było kiedyś moim szalonym marzeniem, mam wspaniałe życie, cudowną rodzinę, świetną pracę, całkiem dobre zdrowie i…..cholerne, przeklęte migreny, które odcinają mnie od świata żywych na 2-3 dni co najmniej raz w miesiącu.
    Piszesz, że choroba jest nauczycielem…tak, poszerzyłam znacznie swoją wiedzę w temacie migrenowych bólów głowy, ale nie szanuję tej wiedzy, bo jest bezużyteczna. Wiem mnóstwo, ciągle eksperymentuję, w eksperymentach jestem zdyscyplinowana i stanowcza, migreny żyją własnym życiem.

    Piszesz, że chory człowiek zatrzymuje się. Moje przystanki to raczej powolne, bezrefleksyjne, ciche trwanie w bólu. Czytanie, słuchanie czegokolwiek jest niemożliwe. Totalnie zmarnowany czas.

    Z całą pewnością mogę powiedzieć, że kocham bardziej wszystkie te dni, kiedy nic nie boli. I to chyba jedyny benefit.

    Zdrowia życzę wszystkim dzielnym i wytrwałym!

    1. IzabelaZet i po takim komentarzu jak Twój, cieszę się, że moją nauczycielką jest cukrzyca. Życie w permanentnym bólu musi być jakimś koszmarem. Jesteś niesamowicie dzielna i wytrwała. Pozdrawiam.

  6. Do Ponurej

    Są i były na tym świecie rzeczy i zdarzenia niewytłumaczalne. Założę się, że nawet Ty o takich słyszałaś😉. Mimo, że nie ma do końca racjonalnych dowodów na nie to jednak zdarza się, że ktoś w to uwierzy(np.UFO) bo czuje wewnętrznie, że to może być prawda. Pytanie jest takie – w co Ty jesteś wstanie uwierzyć???

    Gdyby ktoś Ci powiedział 100 lat temu, że za sto lat ludzie będą mogli rozmawiać ze sobą będąc na różnych kontynentach to pewnie byś nie uwierzyła. Bo nie było w tedy na to żadnych dowodów. Gdyby ktoś Ci powiedział 500 lat temu, że po tej ziemi będą jeździły samochody, też byś nie uwierzyła bo nie było na to żadnych dowodów. A gdyby ktoś Ci powiedział 100 lat temu, że można żyć z cukrzycą i nie umierać wystarczy zmienić myślenie i żywienie to co byś zrobiła??? Umarłabyś??. Wiesz dlaczego nikt tego nie powiedział? bo nikt wtedy jeszcze tego nie wiedział. Tak jak z tymi telefonami czy z samochodami. Dzisiaj jednak już to wiemy ale co Ty z tą wiedzą zrobisz??

    Chorych ludzi na cukrzycę jest nbadzo wielu.
    Ilu jest jednak "świadomych"?, Ilu z nich miało odwagę spróbować ? Ilu z nich mogło wykorzystać wiedzę podaną pod nos na talerzu? Ilu uwierzyło? A może wszystko to było i jest za trudne? a Oni po prostu zawsze znajdą wytłumaczenie by nie spróbować ? Przeczytają milion książek, setki artykułów, odnajdą dziesiątki cudownych leków ale nie znajdą siły na najprostsze. Nie znajdą siły by zacząć działać. Dlaczego? Bo należy zmienić żywienie?, bo należy zmienić myślenie?. Trudno by eMMa nie wierzyła w to co robi przez te wszystkie lata🤔. Normalne, że miała kryzysy, normalne, że pewnie jeszcze nie jeden będzie miała, ale czy w każdej wierze (jaka by ona nie była) nie ma czasami wątpliwości??

    Emma nie wmawia nikomu niczego. Odkrywa bardziej siebie i pokazuje Tobie w co Ona wierzy lub stara się wierzyć. Ty oczywiście nie musisz wierzyć w to samo. Tak jak każdy człowiek na tym świecie możesz wierzyć we wszystko. Pytanie jest jednak takie – w co Ty jesteś w stanie uwierzyć???😉 Pozdrowienia

    1. Szczepan,

      zupełnie nie zrozumiałeś, o co mi chodzi. Jak niby ma się mieć 'gotowość do wyzdrowienia' do UFO czy innych niewytłumaczalnych zjawisk? Zjawiska takie istnieją (lub nie) niezależnie od tego, czy jesteśmy na nie gotowi…

  7. Ponura, dziękuję za życzenia zdrowia i szczęścia 🙂
    Oczywiście, zgadzam się z Tobą, że cudem jest to, że żyję! Jestem ogromnie wdzięczna za ten cud. Codziennie.
    Odnoszę wrażenie, że chyba źle mnie odebrałaś.
    Nie miałam i nie mam intencji komukolwiek czegokolwiek wmawiać. Mało tego, nie mam takiej mocy.
    Wszystkie moje wpisy są o mnie. Co jem, czego nie jem. Taki trochę pamiętnik.
    Rzeczywiście, ostatnio coraz więcej piszę o tym, co jest w mojej głowie. Zgodzę się z Tobą, że mam niezłe mambo-dżambo 😛 ale kto nie ma?!
    Dziękuję, że byłaś gotowa zostawić ten komentarz 🙂
    pozdrawiam serdecznie 🙂

    1. Droga Emmo,

      piszesz wprost (i to pogrubionym!): "Nie wyzdrowieję, jeżeli nie będę gotowa."

      No nie da się tego chyba źle zrozumieć. Nasza gotowość, lub jej brak, na wyzdrowienie zupełnie naszego organizmu nie obchodzą (niestety).

      Z życzeniami zdrowia (i wyrazami podziwu dla odwagi do 'leczenia' cukrzycy dietą – ja bym się chyba nie odważyła, mimo świadomości, jakie odżywianie ma wpływ),

      Ponura

  8. Słuchaj, ja Ci życzę zdrowia. Naprawdę. Zdrowia, szczęścia i wszystkiego dobrego. Ale nie wmawiaj ludziom jakiegoś mambo-dżambo, że "jak nie będą gotowi, to nie wyzdrowieją". Litości! Trzymajmy się rozumu!

    Powiedzmy wprost: dzięki współczesnej wiedzy (tej raczej alt-medowej, a nie medycznej), żyjesz. Bo sto lat temu z taką chorobą byłabyś już martwa. Sorry. Cudem jest to, że możesz żyć – i za to bądźmy wdzięczni. Ale nie wmawiajmy sobie, że uleczymy nieuleczalne. A już na pewno nie wmawiajmy sobie, że uleczymy nieuleczalne "kiedy będziemy gotowi".

    1. Zgadzam się. Proponuję autorce pójść na oddział chemoterapii, spojrzeć tym wszystkim chorym osobom w oczy i powiedzieć, że są tam, ponieważ nie są gotowi żeby wyzdrowieć. Te młode osoby spragnione życia czy rodzice, którzy chcą żyć, żeby nie zostawiać swojej rodziny. Rozumiem, że wszyscy zesłani na własne życzenie ….

Skomentuj eMMa "Sweet tooth" Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres nie zostanie opublikowany. Pola wymagane są oznaczone symbolem *