Równe 100 lat temu odbył się jeden z najciekawszych do tej pory eksperymentów żywieniowych na dzieciach. Czy dzieci same, bez żadnego wpływu dorosłych, będą wiedzieć, co jeść? Trójka chłopców w wieku sześciu miesięcy do tej pory karmionych wyłącznie piersią i nie mających kontaktu z żywnością dorosłych poddano badaniom.
Obecnie koncerny żywieniowe i przekupna nauka robią z dzieci narkomanów cukrowych, a rodzicom wmawia się, że dzieci potrzebują specjalnego jedzenia, którego podstawą powinny być zboża i nabiał. Przez setki tysięcy lat dzieci jadły to samo, co dorośli, a specjalne jedzenie dla dzieci to nowość ostatnich 30-40 lat. Jednak czy ktoś sprawdzał, co dzieci chcą jeść?
W latach 1914-1920 troje 6-miesięcznych niemowląt płci męskiej z sierocińca stało się przedmiotem fascynującego eksperymentu – Earl i Donald na 6 miesięcy, a Abraham na cały rok . Dzieci te nie miały wcześniej styczności z jedzeniem i nawet nie widziały jedzących dorosłych. Dzieci te dostawały takie oto posiłki:
Przykładowy posiłek: kwaśne i zwykłe (pełne) mleko, gotowany szpik, surowa i gotowana wołowina, kurczak, sól morska i stołowa, surowa marchewka, gotowana rzepa, kalafior, żytnie pieczywo chrupkie.
Oczywiście niemowlęta często nie potrafią jeść. Dzieci te wsadzały całe twarze do talerzy, bawiły się jedzeniem. Po jakimś czasie jednak jadły rękami albo nauczyły się wskazywać porcję jedzenia opiekunkom, które wtedy je karmiły.
Opiekunkom kazano siedzieć obok w milczeniu z łyżką w dłoni i nie ruszać się. Kiedy niemowlę sięgnęło do talerza (i tylko wtedy), nabierały porcję jedzenia na łyżkę i jeśli dziecko otworzyło usta, karmiły je. Nie mogły w żaden sposób komentować wyborów dzieci, sugerować innych potraw czy odmawiać karmienia. Nie mogły poprawiać dzieci odnośnie kultury ani sposobu jedzenia. Tacę z jedzeniem zabierano, kiedy było jasne, że dziecko skończyło jeść – najczęściej po 20-25 minutach.Clara M. Davis, M.D. American Journal of Diseases of Children, vol. 36, Oct 1928. http://www.medicine.mcgill.ca/epidemiology/hanley/reprints/claradavis1928.pdf
Po dokładnym pozbieraniu i zważeniu resztek naukowcy dokładnie notowali, ile czego dziecko zjadło – nawet ważono serwetki i śliniaczek, żeby ocenić, ile płynów w nie wsiąkło. I tak kilka razy dziennie przez czas od 6 miesięcy do roku, podczas którego dzieci były dodatkowo dokładnie mierzone, ważone i poddawane innym badaniom, które miały wskazać, czy rozwijały się prawidłowo, czy nie.
Dzieci miały do wyboru następujące jedzenie:
- mięso (wołowina, jagnięcina, kurczak)
- organy (wątroba, nerki, mózg, grasica)
- ryba (łupacz/dorsz)
- zboża (owsianka, całe ziarna pszenicy i jęczmienia, polenta z mąki kukurydzianej, żytnie pieczywo chrupkie)
- kości (szpik wołowy i cielęcy, galaretka z samej żelatyny)
- jajka
- mleko (surowe i kwaśne), sok pomarańczowy i woda (kranówka)
- owoce (jabłka, pomarańcze, banany, pomidory, brzoskwinie, ananas)
- warzywa (sałata, ogórek, szpinak, kalafior, groszek, buraki, marchew, rzepa, ziemniaki)
- sól (warzona i morska)
Wszystkie potrawy poza mlekiem były w dwóch wersjach: na surowo (łącznie z mięsem i jajkami) oraz gotowane (zarówno z owocami). Jeśli dziecko zjadło cały dany pokarm z miseczki, to szybko uzupełniano brak.
Oczywiście nie można było podać wszystkich potraw w jednym posiłku, więc naukowcy wybierali kilka z nich, starając się, żeby w każdym posiłku było picie i coś z mięs, zbóż, warzyw i owoców – zarówno na surowo jak i ugotowane.
Zauważyliście pewną prawidłowość? Praktycznie wszystkie dania dla tych dzieci to prawdziwe i albo w ogóle, albo minimalnie przetworzone jedzenie. Dzieci nie jadły cukru, marmolady, naleśników, chleba, ciast, śmietany, masła i żadnych serów. Jedynym zgrzytem było to żytnie pieczywo chrupkie, ale 100 lat temu może nie było takie chemiczne jak teraz.
Cała trójka dzieci rozwijała się dobrze, chłopcy szybko rośli i byli zdrowi. Naukowcy nie mieli absolutnie żadnych zastrzeżeń do ich stanu zdrowia po zakończeniu eksperymentu.
Co ciekawe, jeden z chłopców (Earl) miał na początku badań krzywicę, więc on do posiłków miał dodatkowo podawany tran. Chłopczyk sam z siebie jadł tran przez 101 dni – łącznie 258 ml. Po tym czasie poziom fosforu i wapnia w krwi dziecka się unormował, a zdjęcia rentgenowskie pokazały, że krzywica ustąpiła. Earl więcej nie sięgnął po tran.
Najważniejsze wnioski z eksperymentu:
- dzieci wiedzą doskonale, co jeść – jeśli je pozbawić przetworzonej i narkotycznej żywności, to same będą jadły zdrowe pokarmy, dostarczając swojemu organizmowi wszystkiego, co potrzebują.
- nie ma jednej diety dla dziecka – każdy z badanych chłopców miał swój indywidualny sposób żywienia, który także zmieniał się z czasem.
- dzieci są wszystkożerne – jedzą mięso, organy i szpik zwierząt oraz jajka, zboża, owoce i warzywa.
- dzieci potrzebują i jedzą tłuszcz – badacze wyliczyli średnie ilości składników odżywczych całej trójki: białko 17%, tłuszcz 35% i węglowodany 48%, ale że gram tłuszczu dostarcza prawie 2x więcej energii co gram węglowodanów, to dzieci większość energii czerpały z tłuszczu.
- niemowlęta mogą jeść surowe, niegotowane jedzenie – nawet mięso albo jajka i czasem preferują surowe od ugotowanych.
- mleko i zboża nie muszą być większością diety – ilościowo stanowiły one 2/3 posiłków Earla i tylko 1/3 Donalda i Abrahama, a kalorycznie 1/2 u Earla i tylko 1/4 u pozostałej dwójki.
- wszyscy chłopcy jedli dużo surowych owoców.
- dzieci w wieku 6 miesięcy potrafią jeść jedzenie dorosłych i nie mają problemów z całkowitym jego strawieniem (czytaj dalej o kupach).
Obecnie mamy cały ogromny przemysł dostarczający jedzenie dla dzieci, a mamy się martwią, że ich dziecko nie chce jeść tak, jak doktor powiedział. Tymczasem nawet niemowlę wie lepiej od wszystkich dorosłych, mam, lekarzy i dietetyków, ile i czego ma jeść.
Earl (który miał wcześniej krzywicę) zaczął chodzić, gdy miał 14 miesięcy, pozostali chłopcy w wieku 12 miesięcy. Chłopcom prawidłowo rosły zęby, a ich badania krwi i moczu wykazywały albo dobre, albo ciągle poprawiające się wyniki.
Inne, ciekawe obserwacje:
- dzieci same z siebie jadły sól, czasem się po niej krztusiły, płakały, ale nie wypluwały i sięgały po nią ponownie.
- dzieci jadły „falami” – przez kilka dni głównie owoce, potem przez tydzień dużo mięsa, potem kilka dni warzyw, a następnie kilka dni, kiedy jadły praktycznie tylko jajka.
- chłopcy nie wykazywali wyraźnych ogólnych preferencji do jedzenia surowego albo gotowanego – owoce woleli jednak na surowo, a szpik i zboża gotowane. Wołowinę jedli chętniej surową albo lekko podgotowaną (krwistą), a jajka, marchewki i groszek smakowały im tak samo surowe, jak i gotowane.
- niemowlęta mają swoje własne smaki i komponują posiłki dość dziwnie (z naszego punktu widzenia) – mogą zjeść na śniadanie surową wątróbkę z sokiem pomarańczowym, a na kolację jajko i banana z mlekiem.
- pomimo dużego wyboru (ok. 10 różnych miseczek na tacy) posiłki dzieci składały się głównie z trzech pokarmów (nie licząc napojów).
- dzieci robiły regularnie „prawidłowe” kupy o kolorze, konsystencji i zapachu odchodów starszych dzieci i praktycznie nie wydalały niestrawionych kawałków jedzenia, co potwierdzały także obserwacje pod mikroskopem. Żaden z chłopców nie miał dwóch dni pod rząd bez kupy.
- chłopcy nie byli grubi (choć byli pulchni jak to niemowlęta) i wyglądali na zdrowych i dobrze odżywionych.
- chłopcy byli weseli i aktywni, nie mieli problemów ze spaniem i nie wykazywali żadnych problemów emocjonalnych. Poza jedną infekcją byli także przez cały czas zdrowi.
- dzieci bardzo lubiły jeść, a gdy wnoszono tacę z jedzeniem, śmiały się głośno, cieszyły i skakały.
- każdy z chłopców miał swoje ulubione potrawy, których jadł więcej, ale poza nimi jadł też inne pokarmy.
Wiem, że ciężko wyciągać wnioski z obserwacji tylko trójki niemowląt, ale wydaje się, że zdecydowana większość problemów z żywieniem dzieci jest powodowana przez dorosłych, którzy podają im nieprawidłowe jedzenie.
Eksperyment ten odbył się prawie 100 lat temu, a już wtedy jeden z lekarzy twierdził, że 50%-90% wizyt u pediatrów inicjowały mamy, które martwiły się, że ich dzieci nie chcą jeść albo nie jedzą tego, co „powinny”.
Badane dzieci miały wolny wybór i nikt nie ingerował w to, co jadły. Nikt im nie podsuwał „zdrowego” jedzenia ani zmuszał do jedzenia czegokolwiek. Teoretycznie jeden z chłopców mógł nie jeść niczego, drugi unikać mięsa, a trzeci pokarmów z witaminą C – tak się jednak nie stało. Wszyscy jedli różnorodne posiłki, byli dobrze odżywieni i niczego im nie brakowało.
Chcącym zgłębić temat polecam przeczytanie opisu eksperymentu, gdzie znajdziecie przykładowe posiłki dzieci, dokładne zmierzone ilości jedzenia, wyliczone kalorie, białko, węglowodany tłuszcz, wykresu wzrostu itp. Tutaj znajdziecie oryginalny tekst z 1928 roku.
Autorka, Clara Davis, w późniejszych latach przeprowadziła taki sam eksperyment na większej grupie dzieci (15) i doszła do podobnych wniosków. Tutaj jest jej artykuł z 1939 roku opisujący te rozszerzone badaniach.
Oczywiście omawiane badanie nie było doskonałe, przede wszystkim obejmowało tylko trójkę dzieci i nawet powtórzone z 15 dziećmi nie wydaje się być miarodajne. Wybór pokarmów był całkiem niezły, ale mimo wszystko dość ograniczony.
Pomimo tego można uznać, że już 100 lat temu nauka pokazała, że jeśli dzieciom dostarczyć prawdziwe jedzenie z natury, a nie fabryki, to będą chętnie samodzielnie jeść różnorodne i urozmaicone pokarmy. Już 6-miesięczne niemowlęta mogą jeść to, co dorośli, doskonale się z tym czują, zdrowo rosną i nie chorują.
Mając wybór, dzieci jedzą wagowo nieco więcej węglowodanów niż tłuszczu, ale większość energii dla ich małych ciał pochodzi właśnie z tłuszczu. Dzieci także jedzą stosunkowo dużo białka – 17% wagowo.
Sprawdźcie jednak skład gotowych posiłków dla niemowląt dostępnych w sklepach, których skład ułożyły „autorytety żywieniowe” – same węglowodany, niewiele białka, znikome ilości tłuszczu.
Współczesne poradniki i lekarze robią z żywienia dzieci tak skomplikowane zagadnienie, że można się tylko zastanawiać, jak bez nich nasz gatunek przetrwał i się rozwinął.
Niemowlęta wiedzą lepiej od wszystkich lekarzy, dietetyków i innych „specjalistów” razem wziętych, jak jeść i ile czego potrzebują.
Zaufaj swojemu dziecku – ono wie i potrafi zdecydowanie więcej, niż ci się wydaje.
Czytaj więcej: Dieta paleo | Paleo dla początkujących | Efekty diety paleo | Żywieniowe fakty i mity | Dieta na… | Paleo dla dzieci? | Styl życia paleo
Praca wykonana na 3 osobnikach nie może być podstawą do wysuwania jednoznacznych wniosków, więc eksperyment należy powtórzyć na wiekszej grupie. Tyle że 100 lat roznicy i zmiany w przemyśle żywieniowym rowniez mogą mieć wpływ na wynik.
A przeczytałaś w ogóle końcówkę? Podobny eksperyment z 15 dziećmi dał ten sam wynik. A takiego eksperymentu nie da się teraz powtórzyć bo to nieetyczne.
Białko nie tylko nie zakwasza organizmu, ale wiele aminokwasów ma działanie amfoteryczne, czyli pomaga w regulacji kwasowości organizmu.
Wiele osób zapomina na tzw. paleo o odpowiedniej podaży mikroelementów, c czasem może powodować problemy. Paleo to nie tylko mięso 🙂
No i nie można o wszystko obwiniać tylko diety. Nie każdą chorobę powoduje dieta i nie każdą da się samą dietą wyleczyć.
Cześć Grzegorz
Mam pytanie czy będąc na paleo mierzysz ph organizmu aby nie doszło do zakwaszenia? Wydaje mi sie to bardzo prawdopodobne przy dużej ilości białka.
Ja dowiedziałam się że mam polip na macicy i usunęłam go. Teraz lekarz mi przepisał hormony Ale nie chce ich brać.
Czy paleo nie sprzyja takim zmianom hormonalnym? Ja jestem na paleo od 4miesiecy.
Czasem sie zastanawiam którą drogę obrać. Ostatnio czyt bloga pewnej Pani która jest na totalnym surowym jedzeniu- same warzywa i owoce a tłuszczy 10%. Jak to wytłumaczyć skoro to same wegle a podobno też leczy cukrzycę?
Pozdrawiam, Sylwia.
pH organizmu jest stałe, nie ma takiego czegoś jak "zakwaszanie organizmu" – to pseudonauka, tak jak upuszczanie krwi przez cyrulików.
Paleo to jedzenie dobrej jakości, a właśnie sztuczne rzeczy z fabryki, kiepskie mięso, mleko, soja itp są nafaszerowane hormonami albo substancjami do nich podobnymi.
Jak je surowe owoce i warzywa, to tych węglowodanów nie ma tak bardzo dużo – ile zjesz surowego kalafiora? Ma to za mało białka i taka dieta na dłuższą metę wyniszczy każdy organizm.
Gdyby nam się organizm zakwasił, to byśmy po prostu umarli, i tyle 😉