Wszyscy święci

Seria wpisów o leczeniu cukrzycy typu 1 dietą jest autorstwa eMMy "Sweet tooth" - gościnnej autorki na blogu PaleoSMAK.

Kiedy sześć miesięcy temu postanowiłam zapisywać swoją przygodę z cukrzycą, moim celem było pomóc chociaż jednej osobie. Absolutnie daleka byłam i jestem od udowadniania czegokolwiek komukolwiek. Nikogo też nie chciałam i nie chcę obrazić.
Zrobiłam to też dlatego, ponieważ wiele zdrowych nawyków weszło mi tak w krew, że ledwo pamiętam, jak musiałam wylewać mleko po gościach, żeby mnie nie kusiło (Nabiałowy odwyk).
Mijają kolejne miesiące i ja, nabiałoholiczka, jestem paleoholiczką. Stało się to tak naturalne niezauważalnie, że sama jestem zszokowana.

Sukces to suma niewielkiego wysiłku

Nadal mam wzloty i upadki (wzrosty cukrów), ale coraz rzadziej.
Początkowo bałam się do tego przyznawać, jednak stwierdziłam, że skoro mam być wiarygodna, będę pokazywać również i gorsze chwile.

Chciałam podkreślić, że jestem ogromnie wdzięczna medycynie konwencjonalnej za insulinę, glukometry i badania dążące do wyleczenia cukrzycy. Prawda jest taka, że korzystam z dobrodziejstw współczesnej medycyny. Nie uważam, żeby diabetolodzy źle leczyli cukrzyków!! Świetnie leczą, dzięki temu ludzie z cukrzycą żyją coraz dłużej.
Ja jednak mam inny cel (Dekalog eMMy część I).

Jedyne, co mnie boli, to że nie ma miejsca na współpracę medycyny konwencjonalnej z niekonwencjonalną. Pytając, czy mogę dietą zregenerować trzustkę, zostaję potraktowana jak osoba niespełna rozumu.
Dziesięć lat temu usłyszałam, że moje przeciwciała przeciw tarczycowe mogą się zmniejszyć. Jak już całkowicie zniszczą tarczycę, to nie będą potrzebne.
Tu jest mój żal, ponieważ na dzień dzisiejszy wiem, że może być inaczej.

Z jednej strony, według zaleceń współczesnej diabetologii dieta nie ma znaczenia, a z drugiej, jak mówię, że nie jem chleba, ale awokado z solą (jak jajko na twardo), to patrzą na mnie jak na ufoludka.
Ciekawe, bo mam chyba podobny wyraz twarzy, kiedy czytam ich ulotki.
Opracowana przy współpracy z lekarzami propozycja posiłków:

Na śniadanie: jogurt naturalny 0% tłuszczu z chlebem, później jajka na twardo, banan.
Na obiad: schabowy z ziemniakami i marchewką.
Na kolację twaróg.

Nabiał to jedno zło.
Chleb – nie skomentuję.
Jajko na twardo – to już drugie białko zwierzęce w tym dniu.
Banan – owoc w dniu z białkiem zwierzęcym podnosi cukier (Zakazany owoc).
Schabowy – kolejne białko zwierzęce, już trzecie tego dnia.
Marchew – wywinduje cukry, zwłaszcza, kiedy jedzona w dniu ze zbożem.
Twaróg – nabiał.

Zastanawiałam się ostatnio, czy osoby na intensywnej insulinoterapii rzeczywiście mają takie wzorcowe cukry. Weszłam na najpopularniejsze blogi osób z cukrzycą.* I co widzę?!
Skaczące cukry. Raz są 70 mg/dl, a kolejnym razem 350 mg/dl – na pompie.
Oznacza to, że trudno jest ustabilizować cukry, nie znając zasady dwóch i pół dnia (Gdy poranne wstają zorze).

Chcę w ten sposób pokazać, że gdyby wszyscy byli tacy święci, nie byłoby powikłań cukrzycy.
Chodzi o to, że każdy się potyka.
Oczywiście, że miałam i 400 mg/dl (a noc przed zdiagnozowaniem u mnie cukrzycy prawie 1000 mg/dl). Później, jak byłam na insulinie – czułam, że dzięki temu wszystko mi wolno. Dzięki bogu tak dawno, że mam nadzieję, że moje nerki tego nie pamiętają.

Opisując, co jem, jak walczę, nie chcę nikogo pouczać. Za każdym razem powtarzam, że każdy jest inny. Jeżeli mi służy tahini, innemu może windować cukry. Ale my, osoby z cukrzycą typu pierwszego, tak długo ignorowaliśmy, co nam mówi nasz organizm, że bardziej chodzi mi o pokazanie, jak uczę się z nim rozmawiać.
Wiem, że jeżeli w ciągu pięciu minut po pierwszym kęsie jakiegokolwiek pokarmu, mam katar, to że cukier będzie powyżej 135 mg/dl. To trochę, jak nauka języka obcego. Za słowniczek bardzo często robi glukometr.
Opisując różne sposoby walki z moją cukrzycą, mam na myśli cukrzycę typu I która pojawiła się u dorosłych. Jestem dorosła. Stara baba, kolokwialnie mówiąc, a miałam problem z odstawieniem twarożku i mleka do kawy.
Nie wyobrażam sobie, jak trudno jest być dzieckiem z cukrzycą typu I.
A emocje, ból, frustracja, żal, poczucie niesprawiedliwości, łzy rodziców takiego dziecka, ogrom bólu, który rodzina dostała w pakiecie z chorobą – tego nikt nie jest w stanie pojąć. Dlatego nie mądruję się w tej kwestii.
Nie mam prawa mówić, co mają robić i czym karmić swoje dziecko.

Dlaczego bóg na najlepszych zsyła chorobę albo smutek

Również zbuntowanych nastolatek nie będę umoralniać. Fizjologiczna burza hormonów i tak robi spustoszenie w racjonalnym myśleniu. Każdy z nas pamięta okres nastoletniego buntu, choć wielu woli nie pamiętać 🙂 – i jeszcze do tego mieć cukrzycę?!?!
Przykładem jest organizm Nikoli Salety, który po latach odrzucił nerkę jej taty, ze względu na młodzieńcze zaniedbania. Jeden z profesorów, zajmujący się takimi dziećmi, z pełnym zrozumieniem, skomentował, że najprawdopodobniej jest to wina okresu buntu i związana z tym niechęć do wszelkich reguł (również zasad przyjmowania leków).

Nie wyobrażam sobie, jak to jest chorować przez dziesięć lat, wypróbować już wszystkiego, nauczyć się żyć, być w komitywie z cukrzycą i nagle natrafić na moje wpisy. Kolejna dieta cud?! Ile można. Każdy ma swoje granice wytrzymałości.
Nikogo do niczego nie namawiam. Nie zawsze na wszystko jest dobry moment.
Nie wszystko wszystkim musi służyć.

Dla przeciwwagi: w momencie, kiedy ja odstawiłam insulinę, słyszę rozmowę dwóch chłopaków wracających z siłowni, zastanawiających się skąd wykombinować insulinę.
Są zdrowi. Nie mają cukrzycy. Podają sobie jednak insulinę, ponieważ chcą mieć większą masę mięśniową.

Zawsze staram się umieścić chociaż jeden posiłek, nie wymagający kłucia.
Osobom bez cukrzycy może to nic nie mówić, ale komuś komu wyprali mózg tak zwaną dietą dla cukrzyka, zjedzenie łyżeczką masła migdałowego ze słoika na śniadanie, może pomóc odkryć Amerykę.

Na samym początku napisałam, aby nie wierzyć we wszystko, kwestionować, sprawdzać i poddawać w wątpliwość. Pokazuję, że jest sobie taka eMMa, która walczy, próbuje, upada, płacze i cholernie boi się powikłań cukrzycy.
Dlatego jestem ogromnie wdzięczna mojej lekarce pierwszego kontaktu, której mówię prawdę. Która jest przy mnie, zleca mi wszystkie dodatkowe badania, żeby mieć moje zdrowie pod kontrolą. Która, widząc moje ranne cukry 94 mg/dl, a po obiedzie 128 mg/dl (bez insuliny), sama zasugerowała, żebym zaczęła to opisywać.

*) listę blogów znalazłam między innymi na mojacukrzyca.org.

eMMa
"Sweet tooth"
lp.pw@htootteewsamme


Chcesz dostawać informacje na maila o nowych postach na stronie PaleoSMAK? Nie spamujemy, szanujemy prywatność i zawsze możesz się wypisać.

Czytaj więcej: Dieta paleo | Paleo dla początkujących | Efekty diety paleo | Żywieniowe fakty i mity | Dieta na… | Paleo dla dzieci? | Styl życia paleo

7 komentarzy do “Wszyscy święci”

  1. Mam wyniki badań morfologia idealna lepsza niz przed dietą, ths tez. Kortyzol 19,47 przy normie w odp przedziale godzinowym 6,2-19,4
    DHEA-S 41,43 przy normie dla mojego wieku 98,8-340. na DHEA jeszcze czekam bo wykonanie trwa 8 dni. I co mam o tym myśleć?:( Znasz sie może na tym bo zanim sie dostane do endokrynologa to miną wieki.

  2. Rzeczywiście to jest chyba dla wszystkich nas rodzaj grupy wsparcia 🙂
    Ja mam pytanie czy miałaś spadki energii stosując tą dietę?
    Ja ostatnio źle się czuje. Jestem na diecie od 3 mcy. Wstaje rano zmęczona i zmuszam się do każdej najdrobniejszej rzeczy. Nie mam ochoty nawet na zabawę z własymi malutkimi dziećmi i starsza córka to czuje 🙁
    Zrobiłam dziś sobie badania żeby zdiagnozować nadnercza bo bardzo się boję że moja choroba postępuje do klasycznej triady brakuje mi już tylko niedoczynności nadnnerczy (cukrzyca typu 1 i gravesa- basedowa już mam).
    Ale mam nadzieję że to nie to stąd moje pytanie.
    pozdrawiam

    1. Lucyna, a jak poziom żelaza?
      Na tej diecie mam BARDZO niskie ciśnienie.
      Wiem, że zasady protokołu autoimmunologicznego wykluczają ziarna, ale są dni, że bez kawy nie dam rady.
      Kopa daje też mocna zielona herbata i podobno dodanie kilku kropel wody utlenionej do szklanki wody. Jednak z wodą utlenioną ostrożnie.

  3. Troszkę refleksyjnie powiem, że każdy z nas zrobił rzeczy, których żałuje. Najczęściej dotyczą one konkretnych sytuacji, często innych ludzi, ale gdyby się zastanowić to złych rzeczy, które zrobiliśmy sobie samym (i robimy) jest bardzo dużo 🙁
    Ja sama żałuję, że w wieku nastoletnim ograniczyłam jedzenie żeby schudnąć. I kiedy ważyłam za mało to po prostu poszłam po najmniejszej lini oporu i zaczęłam brać leki, przez co teraz mam problemy.
    Czuję się jak dorosły, starający się naprawić błędy dziecka, którym kiedyś byłam.
    Skoro tak jest teraz, gdy jestem młoda, co powiem za 60-70lat?
    Ale wierzę, że praca nad sobą, tak jak ty to zrobiłaś, daje szansę na „lepiej” 🙂
    Jestem szczęśliwa, że do Ciebie trafiłam, Emmo, bo choć nie jesteśmy tu oficjalnie wzajemną grupą wsparcia pod twoim przewodnictwem, to jednak trochę się tak czuję 😉
    Dziękuję za każdy twój wpis i za każdą radę 😉

    1. Martuszka:) to ja również troszkę refleksyjnie: nie ma co tracić energii i rozpamiętywać. Żebyśmy wszyscy tacy święci byli 😛
      Trudno, stało się.
      Mam wrażenie, że za 60 – 70 lat, jako stare paleoholiczki będziemy skakać ze spadochronem i robić sobie selfie do kolejnego wpisu na stronę.
      Skoro będziemy tak pracować nad sobą, nie widzę innej opcji 😀

  4. Szczerze przyznam, że trochę mnie ten wpis wzruszył, zwłaszcza jak przypomnę sobie moje nastoletnie olewanie choroby i hormonalną burzę, która rzuciła mi się na mózg 😉 wielu rzeczy, które robiłam podczas trwania choroby żałuję (np zabawa w weganizm – prawie same węglowodany, 0 tłuszczu, białka prawie tyle co nic), ale wtedy myślałam, że to będzie dla mnie dobre – w pewnym sensie nawet było, bo zaczęłam jeść w końcu duże ilości warzyw 😛
    Emmo, myślisz, że po ponad 10 latach choroby istnieje jakakolwiek szansa na regenerację trzustki choć w najmniejszym stopniu? Zastanawiam się nad tym, bo mam z jednej strony wrażenie, że po tylu latach to raczej mało prawdopodobne, a z drugiej strony podobno niemożliwe nie istnieje 😛

    1. Usi, to co ja myślę nie ma żadnego znaczenia. Ważne, co Ty o tym myślisz.
      Dlaczego chcesz spróbować zadbać o swój organizm?
      Dlaczego chcesz go zacząć karmić w zgodzie z tym, co on potrzebuje?
      Co masz do stracenia, oprócz siniaków po igłach?
      Z własnego doświadczenia wiem, że nie można zakładać, że będzie od razu sukces. Ale przy okazji zdrowych nawyków, pewne rzeczy są możliwe.
      Trzeba tylko wierzyć.
      H. Coben napisał : ” Nie mów mi, że niebo jest granicą, skoro są ślady stóp na księżycu”.
      Ja wierzę, że skoro chorując ponad 10 lat, trafiłaś na paleosmak.pl i moje wpisy, jesteś bliżej księżyca, niż Ci się wydaje. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres nie zostanie opublikowany. Pola wymagane są oznaczone symbolem *