Nazywam się eMMa i jestem jedzenioholiczką

Seria wpisów o leczeniu cukrzycy typu 1 dietą jest autorstwa eMMy "Sweet tooth" - gościnnej autorki na blogu PaleoSMAK.

Każdą wypowiedź na mitingu anonimowych jedzenioholików rozpoczynam od tego właśnie zdania: Nazywam się eMMa i jestem jedzenioholiczką. Myślałam, że powiedzenie tego pierwszy raz będzie najtrudniejsze… Przyznać się sama przed sobą.

Cóż, najtrudniejsze okazało się napisanie właśnie tego tekstu i decyzja, że jednak to opublikuję.

Słodzisz? Nie, mówię prawdę.

Jak mam napisać, że jestem emocjonalnym żarłokiem, zwłaszcza po ostatnim tekście, w którym zachwycam się życiem bez insuliny?

No bo kurde, uzależnionym jest się na przykład od alkoholu. Alkoholikiem jest ktoś, kto pije codziennie pięć piw dziennie, wpada w ciągi, nie chodzi na terapię, ponieważ nie widzi problemu: Każdy pije piwko wieczorem. Tego życia nie da rady wziąć na trzeźwo.

Ktoś taki, o którym powstają filmy jak: „Pod upadłym aniołem” czy „Zabawa, zabawa.” Albo ktoś, kto pisze książkę o swoim uzależnieniu i drodze wyjścia z niego, jak Małgorzata Halber w „Najgorszym człowieku na świecie” (fragmenty cytuję w Miesiąc miodowy).

Ale czy ktoś taki jak ja, który przewrócił swoje życie do góry nogami, wyprowadził się z miejsca toksycznego, zrezygnował ze złych relacji, zmienił pracę, zweryfikował znajomości, medytuje, czerpie energię z miejsc mocy, jest świadomy życia, emocji, wierzy w dobro i robi wiele innych rzeczy (opisanych w Czary mary) jest od czegoś uzależniony?!

Zmieniłam swoje życie o 180 stopni na lepsze, bardziej świadome. Rozwinęłam się duchowo tak bardzo, że wydawało mi się, że kolejnym etapem, to będzie już tylko nirwana i osiągnę transcendencję 😉

Cóż, pycha kroczy przed upadkiem…

Przyznałam się do tego, że byłam/jestem nabiałoholiczką (Nabiałowy odwyk).

Przez pięć lat trzymałam dietę. Czułam, że nic mnie już nie rusza. Chodzę ze znajomymi do cukierni, gdzie jedzą torty i słodkości, a ja piję kawę i udaję, że mnie nie skręca…

Na wszelki wypadek w domu nie mam nic, co by mnie kusiło. Znajomi zamiast wina i czekoladek przynoszą mi swojskie kiełbasy (bez zawartości mleka).

Odrabiam lekcje życia według teorii Elisabeth Kübler–Ross. Poradziłam sobie na wakacjach, będąc w Stanach (Wakacje z cukrzycą). Dawałam radę w święta (Jak przeżyć święta z cukrzycą) i na wyjeździe do Kolumbii. Miałam gorsze dni, ale coraz lepiej sobie z nimi radziłam (Tak zwane gorsze dni). Odnoszę wrażenie, że moja półka z książkami o rozwoju duchowym jest równie pokaźna co w EMPIKu.

No właśnie… Do czasu, kiedy tak upadłam, że dopiero teraz piszę ten tekst. Nie z poziomu duchowej nirwany, ale poobijana, z obolałym ciałem, pokłutym i posiniaczonym brzuchem, a co najgorsze: z poturbowaną duszą po bliskim spotkaniu z dnem, głębszym niż muł i wodorosty… z dwoma tygodniami na insulinie zewnętrznej…

Doszło do mnie, że jestem jedzenioholiczką. Dzięki książce Russella Branda „Regeneracja”, jak i wspólnocie AJ w Polsce „https://anonimowijedzenioholicy.org/”.

Anonimowi jedzenioholicy

I dopiero teraz, kiedy przyznałam się sama przed sobą, że moje kompulsywne objadanie jest chorobą, a cukrzyca tylko jego konsekwencją, jest mi lżej. Mam poczucie, że spadł mi kamień z serca. Jednocześnie jestem przerażona, czy aby na pewno to publikować?

I tak, przez te pięć lat byłam w remisji… Remisji od kompulsywnego jedzenia.

Te moje częste porównywania do programu dwunastu kroków anonimowych alkoholików i potrzeba grupy wsparcia dla takich jak ja były moim podświadomym głosem/drogowskazem, żeby uświadomić mi parę rzeczy o sobie (Miesiąc miodowy).

Kiedy to do mnie doszło, targały mną ogromne emocje. Uzależniona od żarcia?! No bez jaj…

Dopiero kiedy postawiłam pierwszy krok, cytując Russella: „zobaczyłam, jak bardzo jestem popierdolona i że mam problem”, zdałam sobie sprawę, że przez te pięć lat miałam mega siłę, która się wyczerpała…

No bo jak jest się trzeźwym alkoholikiem, to unika się wszystkiego, co może być triggerem. Dla alkoholika, to będzie sklep monopolowy, więc zalecone jest, aby wybierał inną drogę. A ja wchodzę do Tesco i nagle okazuje się, że moja alejka ze zdrową żywnością jest teraz alejką ze słodyczami w promocji…

Trzeźwy alkoholik unika picia alkoholu. Pamiętając, że pierwszy kieliszek bierze człowiek, ale po drugi kieliszek sięga pierwszy kieliszek… po trzeci kieliszek sięga drugi kieliszek… itp., itd. Dlatego teraz wiem, że nawet kawałeczek czekolady nie wchodzi w rachubę.

Nie ze względu na cukry, ponieważ 30 gramów gorzkiej czekolady trzyma mi cukry. Ze względu na uzależnienie.

W Nabiałowy odwyk pisałam, że wylewałam mleko po gościach, żeby mnie nie kusiło. Już wtedy mogłam pójść tym tropem, że jestem jedzenioholiczką. Jednak łatwiej było nazwać się nabiałoholiczką…

Oczywiście nałogi typu alkoholizm i narkomania łatwiej zaobserwować. Mam wrażenie, że łatwiej zrozumieć. Mniej widoczne uzależnienia, chociażby kompulsywne objadanie lub zajadanie bywają trudniejsze do nazwania i zrozumienia przez otoczenie. Przytyła? No bo żre. Przestanie żreć i tyle. Ma cukrzycę? Bo żarła, więc niech teraz się kłuje. Kto tego nie słyszał?

Ehh… żeby to było takie proste. Dopiero na mitingu AJ (Anonimowych Jedzenioholików) dowiedziałam się, że chyba każdy z tam obecnych miał w swoim życiu dni, kiedy jadł jeden posiłek dziennie… zaczynał o 8:00 i nie mógł skończyć do 23:00 jeść… a ci, co jeszcze mieli nawyk jedzenia w nocy, to mieli jeden posiłek przez cały tydzień… i tak jak alkoholik, nie umieli przestać.

Jednak teraz wiem, że można i z tym żyć. Mając cukrzycę typu I ważne jest, co jesz, ale równie ważne jest zobaczenie, co ciebie zjada od środka.

A ja już zrobiłam pierwszy krok. Zobaczyłam i nazwałam to, co mnie zjada od środka. I teraz mam wiarę i nadzieję, że będzie mi już łatwiej. Pomogła mi w tym cukrzyca. Bo gdyby nie ona, konieczność trzymania cukrów na niskim poziomie, strach przed powikłaniami cukrzycy (Powikłania cukrzycy), które dla mnie są znacznie bardziej przerażające niż dodatkowe kilogramy, pewnie bym do tego etapu nie doszła. Cóż, kolejny etap przede mną: etap z programem anonimowych jedzenioholików, dwanaście kroków, mitingi.

Postanowiłam ten tekst opublikować, żeby pokazać, dlaczego jeszcze mam cukrzycę. Bo złamałam zasady diety o której piszę. Bo jestem człowiekiem, który ma jeszcze swoje demony. Lęk przed oceną, lęk przed odrzuceniem, perfekcjonizm. Jednak mimo wszystko postanawiam i temu stawić czoła.

Z życzeniami zdrowienia,

eMMa
"Sweet tooth"
lp.pw@htootteewsamme


Chcesz dostawać informacje na maila o nowych postach na stronie PaleoSMAK? Nie spamujemy, szanujemy prywatność i zawsze możesz się wypisać.

Czytaj więcej: Dieta paleo | Paleo dla początkujących | Efekty diety paleo | Żywieniowe fakty i mity | Dieta na… | Paleo dla dzieci? | Styl życia paleo

29 komentarzy do “Nazywam się eMMa i jestem jedzenioholiczką”

  1. eMMo ""Sweet tooth"
    Czytam ten wpis…myślę..czytam …analizuje…czytam…i jestem przerażona.
    Ty nie możesz się poddać, bo wraz ze "śmiercią" Twojej siły umrze i moja wiara na uczynienie niemożliwego możliwym.
    Od dwóch lat nie biorę insuliny kierując się głownie dietą paleo, omijając szerokim łukiem produkty które mi nie służą. Bywa, że nasza cukrzyca płata figle i są to dni, w których wydaje się nam, że i tak nas nikt nie zrozumie…nikt! Stoimy przed wielką niewidomą rzucone na głęboką wodę. Po wizycie u diabetologa w głowie kisiel: "Będzie Pani kaleką", "czeka Panią śpiączka", "niszczy Pani nerki", "będzie Pani bezpłodna", "zniszczy Pani cerę". Cukrzycy na insulinie nazwą to "brakiem wiedzy, że cukrzyca typu 1 nie jest wyleczalna" . Przez chwilę ogarnia mnie bezradność, ale wtedy wchodzę tu i ze łzami w oczach upewniam się, że jesteś Ty. Mimo, że się nie znamy jesteś mi tak bliska, że nie masz pojęcia. Czasem wydaje mi się, że czytam na głos własne słowa, że ktoś opisał moje problemy, mój trud, moje życie. Z Tobą czuję się bezpieczniej.
    Myślę o Twoim wpisie i Twój problem staje się moim problemem. Chciałabym Ci dać jak najwięcej siły i wiary, że kiedyś się uda! Że dotrzemy do naszych marzeń choćby droga była ryzykowna, cholernie ciężka, pełna przepaści, wiodła krętą ścieżką. Tylko błagam… nie zostawiaj mnie na niej samej

    1. S, dziękuję. Wzruszyłam się!! Ale moja siła nie ma nic do Twojej siły!! Nie na tym etapie, na którym już jesteś!! Ty już uczyniłaś niemożliwe możliwym: dwa lata bez insuliny, kierując się głównie dietą. Na insulinie już nie jestem. Opiszę to. Wstałam, otrzepałam kolana, przeczytałam te wszystkie komentarze i zasuwam dalej bez insuliny. Nie jesteś sama. Ja, dzięki takim komentarzom jak Twój, mam poczucie, że też nie jestem sama. Dziękuję, że dałaś mi tyle siły i wiary tymi słowami. Ściskam!

      1. Tak jak ja liczę na Ciebie, tak Ty możesz liczyć na mnie 🤗 Masz moc, o której może pomarzyć większość osób. Tego też się trzymaj w chwilach zwątpienia ✊🏼

  2. – Polecam super wykłady na YT ma: Barbara Kazana-Naturoterapia
    Poszukajcie, wszystko tłumaczy dokładnie:
    PASOŻYTY PRZYCZYNĄ CHORÓB PRZEWLEKŁYCH I "NIEULECZALNYCH" (Wykład we Wrocławiu 28.03.2019, cz.1), cz2, cz3 :).

  3. Emmo, dziękuję. Nigdy nie chciałam nazwać tego, wręcz wypierałam, upychałam głęboko w podświadomość. A teraz jasno widzę, też jestem jedzenioholiczką. Z naciskiem na słodyczoholiczką 😔

  4. Emma – przytulas….
    Doskonale wiem – przez co przechodzisz…wydaje mi się, bo raz na jakiś czas, także dopadają mnie chwile słabości…tyle, że ja nie zawsze potrafię się do tego przyznać, w dodatku publicznie 😉

    1. aaaaq dziękuję. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, ile takie pozytywne gesty potrafią dać mi wiary, siły. Pomijając, że przyznanie się było bardzo uwalniające. Patrząc na Twój dziennik żywieniowy, to aż nie chce mi się wierzyć, że masz chwile słabości… Tym bardziej jestem Ci wdzięczna, że o tym napisałeś. W sumie, też publicznie 🙂 Dziękuję. Przytulas 🙂

  5. Emmo, uwielbiam Twoje wpisy. Bardzo dużo się z nich dowiedziałam.
    Ale zawsze myślałam,że przyczyna cukrzycy typu I ma niewiele wspólnego z jedzeniem. W odróżnieniu od cukrzycy typu II 🙂 A może jestem w błędzie?
    pozdrawiam serdeczne

    1. Elle, oczywiście, że dobrze myślałaś: według medycyny współczesnej przyczyna cukrzycy typu I ma niewiele wspólnego z jedzeniem. Ja też tak kiedyś myślałam. Aż pewnego dnia zdiagnozowano u mnie cukrzycę typu I insulinozależną i … wszystko się zmieniło. Stąd pomysł publikowania mojej historii zdrowienia. Pozdrawiam serdecznie.

  6. Emmo, śledzę twoje wpisy chociaż nie mam cukrzycy. Inspirujesz do
    zmiany, rozwoju za co jestem Ci ogromnie wdzięczna. Tym wpisem
    uświadomiłaś mi, że ja też jestem jedzeniocholikiem.
    Dziękuję Ci za szczerość i odwagę. Wierzę że damy radę
    Przytulam
    Gosia

    1. Gosiu, to ja jestem Ci wdzięczna za te słowa. Jestem wręcz przekonana, że damy radę!! 😉 Przytulam.

  7. Nie mam cukrzycy, ani innych zdiagnozowanych dolegliwości, ale żarcioholiczką jestem. I nijak sobie z tym nie radzę. Jak się zaprę, to dwa tygodnie, miesiąc itp wytrzymuję w jakimś reżimie. Ale jak tu nie jeść? I nadchodzi moment, że jak zjem kanapeczkę, to jestem bardziej "głodna", niż przed jej zjedzeniem, więc muszę wstać i zrobić drugą kanapeczkę. Malutką, cieniutką, ale muszę. I ona jest taka pyszna, że idę do kuchni po trzecią… Jeśli uda mi się opanować, to i tak myślę tylko o tym, co zrobię na następny posiłek i tak ciągle. Kiedyś miałam wyrzuty sumienia, a teraz już nawet to mi przeszło. Nie jest mi z tym dobrze, ale jakoś nie wierzę w grupy wsparcia, jakieś spotkania itp. Jestem raczej introwertyczką, więc w ogóle żadnych zgromadzeń nie znoszę. W modlitwy też nie wierzę, bo nie wierzę. Jakie jest więc wyjście z sytuacji? Pogodzić się z tym i polubić 😉

    1. Ja, Twoja historia jest i moją historią. Mi też z tym nie jest dobrze. Cukrzyca "zmusiła" mnie do działań. Oj wierz mi, też jestem introwertyczką… Jednak doszłam do wniosku, że jeżeli chce to zmienić, to czas zrobić coś, czego jeszcze nie robiłam. Skoro wszystko co robiłam do tej pory nie działa, to pora zrobić coś innego. Będę jeszcze o tym pisać, ale nawet nie wiesz, jakie miałam wymówki, aby nie pójść na miting… albo co jadłam po nim… powinnam napisać, co żarłam po nim. A jednak, mimo to postanowiłam spróbować. Nie mam nic do stracenia. A jak do tej pory, mam wrażenie, że tylko zyskuję same pozytywne rzeczy. Pozdrawiam serdecznie.

  8. Kochana Emmo, to jest tekst o mnie.
    Mam te same demony, ta sama relacja z jedzeniem doprowadziła mnie osobę z żelazną dyscypliną do upadku. Mnie uspokoiła dopiero wiedza i nauka jaką przekazuje Joanna Łożyńska, Od niedawna uczestniczę w jej kursie online o duchowym rozwoju. Wreszcie widzę dla siebie pomoc.
    Pozdrawiam i dziękuję za ten post!

    1. Kochana Sabrino, wiem… To Ty swoimi komentarzami naprowadziłaś mnie na ten ślad. Bo w Twoich komentarzach często widziałam swoje myśli, wątpliwości. To ja dziękuję za to, że czytasz i zostawiasz tak ważne dla mnie wskazówki. Pozdrawiam i życzę pięknych duchowych doznań.

      1. Emmo, kibicuje Tobie i sobie, jesteśmy na dobrej drodze.
        Twoje posty, komentarze mi także pomogły i dały wskazówki.

  9. Cukrzyca to choroba , ktora posiadajac nalezy byc na diecie😀 tez dzieki Twoim postom Emmo od 2lat jestem na diecie (CT1 rozpoznana w wieku 40 lat)bez insuliny ale z dusza na ramieniu bo cukry rozne. Od roku (rok bylo ok) wspomagam sie baza 6j. Ruszam sie stosunkowo duzo. Potrafie obudzic sie z 70 lub 200😀. Dokladnie wiem gdzie lezy problem- np za pozna kolacja lub za duza kolacja lub orzechy/ gorzka czekolada. Generalnie jem warzywa i nie za duzo miesa/ryb/jaj. Do tej pory nie uzywalam szybkodzialajacej, wiec czekalam az cukry spadna zeby cos zjesc. Kg spadaly. Postanowilam sobie ze nie bede sie tak katowac i poprosilam lekarza o przepisanie szybkodzialajacej. Uzywam jej (od 2tyg) tylko w sytuacji kiedy musze obnizyc cukry przed posilkiem i jem ten posilek swoj TRAWIASTY. Slodyczy, nabialu nie jem dla zasady(cukrzyca), zboz takze- wyj kasza burgul moczona lub gryczana od czasu do czasu. W ciagu 2tyg z insulina zewnetrzna zjadlam 1kromke chleba i to wszystko. Jak bede chciala cos zjesc to zjem. Mam ochote na golabki? Trudno wstrzykne i zjem. I powiem, ze jest mi z tym lepiej, bo moge ale nie chce. To troche jak anoreksja. I oczywiscie jestem uzalezniona od jedzenia😂 ale chyba nie jest az tak zle- uzylam przez 2tygodnie 10j insuliny- glownie przed sniadaniam. pozdrawiam!

    1. Magdo, gratuluję!! Cieszę się, że napisałaś o tym. Widzisz, każdy ma inną drogę, inne podejście do wielu spraw. Cały czas wierzę, że coś jest po coś. Wierzę, że kiedy uporam się ze swoim kompulsywnym jedzeniem, nie będzie mnie ciągnęło do pokarmów, które będą wymagały insuliny zewnętrznej. Ale niczego już nie zakładam. I według zasad AJ: "Powoli, a się uda" i "Tylko dziś, tylko tego jednego dnia". Pozdrawiam!

      1. Zgadzam sie. Ale jestem na diecie dzieki tobie i na niej pozostane. Jeden golabek wiosny nie czyni.. 😀 zwlaszcza ze jest w planach dopiero.. uwazam sie za bohatera i problemu zadnego nie widze😀.

  10. Emmo – nawet nie wiesz, jak ważny jest dla mnie Twój wpis. Uświadomiłas mi, że ja też jestem jedzenioholiczką! Często mam ten "jeden posiłek dziennie". Mam cukrzycę typu II i gdy potrafię się kontrolować, cukier spada. Najczęściej jednak nie potrafię i cukry są wysokie. Podobnie, jak Ty, nie chcę być na insulinie do końca życia. Zobaczę stronę anonimowych jedzenioholików, mam nadzieję, że będzie dla mnie pomocną. Życzę Ci sukcesów na Twojej drodze i wysyłam miłość!

    1. Lawendo, dziękuję. Twój komentarz jest dla mnie bardzo ważny. Cieszę się, że pomogłam. Tobie również życzę sukcesów na drodze w zdrowieniu. Z miłością, bez leku.

  11. Jesteś ardzo dzielna Emmo. I bardzi silna. Kazdy ma chwile słabości. Wierzę że sie podniesiesz jeszcze silniejsza. Będę się modlić za Ciebie.

    1. Anno, ogromnie Ci dziękuję. Ja również wierzę, że będę jeszcze silniejsza. 🙂 Wszystko będę opisywać.

  12. Emmo, jesteś dzielna. Zdrowiejesz emocjonalnie, duchowo i fizycznie. Życie to proces, zdrowie to proces. Ważne że "jesteś w drodze". Próbuję sobie wyobrazić twoje wewnętrzne rozterki przed opublikowaniem tekstu. Moc i słabość w jednym, zatem coraz bliżej do "złotego środka". To takie moje przemyślenia – przy okazji ułatwiłaś mi kolejny głęboki skok "w siebie", za co jestem wdzięczna. Przytulalm….

    1. ibinia, dziękuję. To ja jestem wdzięczna za ten komentarz i te słowa 🙂 Czasami zapominam, że najczęściej czytają mnie cukrzycy, czyli ludzie, którzy mają podobne wątpliwości: strach przed oceną, przed odrzuceniem, przed krytyką… Według niektórych teorii to "idzie w pakiecie" :p Wierzę, że dojdę do takiego momentu w swoim życiu, że nie będzie miało dla mnie znaczenia, co inni o mnie pomyślą, tylko co o mnie pomyśli "Siła Wyższa/ Opatrzność/ Bóg"… Przytulam i ściskam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres nie zostanie opublikowany. Pola wymagane są oznaczone symbolem *