Zaczęłam zwiększać węglowodany

Seria wpisów o leczeniu cukrzycy typu 1 dietą jest autorstwa eMMy "Sweet tooth" - gościnnej autorki na blogu PaleoSMAK.

Od daty mojej diagnozy: cukrzyca typu I insulinozależna (Ja i moja cukrzyca), moja rewolucja w żywieniu to neverending story.

Przez te sześć lat nauczyłam się, że każdy jest inny i potrzebuje czegoś innego. Trzeba być uważnym i czujnym. A mimo to rok trwało, aż odkryłam, że mój organizm domagał się zwiększenia węglowodanów.

Zrównoważona dieta

Ze względu na to, że wielokrotnie padały pytania o różne diety, we wpisie najlepsza dieta dla cukrzyka czyli dieta według wskazań własnego glukometru, napisałam, że najważniejsze to słuchać swojego organizmu. Jeść tak, żeby glukometr nie pokazywał więcej niż 135mg% i mieć dobre samopoczucie.

Przez lata jadłam głównie tłuszcze i białko. Oczywiście według zasad opisanych w Dekalog eMMy część I, II i III. Nie liczyłam ani węglowodanów, ani wymienników węglowodanowych, ponieważ poziom moich cukrów nie wymagał podawania insuliny zewnętrznej i dobrze się czułam.

Pod Dekalog eMMy część I Agnieszka zauważyła, że w moim jadłospisie jest praktycznie zero węglowodanów, co na dłuższą metę jest bardzo niekorzystne dla tarczycy.

Pod wpisem Związek mojej cukrzycy z paleo Grzegorz napisał, że niektórym kobietom nie służy dieta zero węglowodanowa, czy też bardzo niskowęglowodanowa. Tracą wtedy okres i mają całkowicie rozregulowane hormony. Choć jest trochę kobiet, które kwitną, jedząc tylko białko i tłuszcz, to większość z nich do szczęścia potrzebuje trochę węglowodanów.

Z moich obserwacji wynika, że nastolatki w okresie dojrzewania, mają zwiększone zapotrzebowanie na węglowodany. Wielokrotnie matki tych dziewczynek pisały do mnie z przerażeniem, że ich córki źle znoszą dietę niskowęglowodanową. Zawsze odpowiadam, że każdy organizm jest inny i mają się tym nie przejmować. Najważniejsze, to dobre samopoczucie i niskie cukry. Widocznie takie jest zapotrzebowanie.

Na pytanie jak, przy tak diametralnym ucięciu węgli, wygląda moja sytuacja hormonalna i czy nie mam problemów z okresem, trzy lata temu odpowiedziałam, że hormony do prawidłowej pracy potrzebują tłuszczów; tak jak serce i mózg.
Okres regulowany jest głównie przez hormony. Zawsze miałam raczej regularnie, ale od pewnego czasu jak w zegarku. Co do dnia.
Mój organizm pracował jak dobrze naoliwiona maszyna.

Temat ilości węglowodanów co jakiś czas wracał. Grzegorz pod wpisem Peptyd C wspomniał, że u niektórych ludzi dieta ketogeniczna jest najlepsza w przypadku cukrzycy. Podkreślił, że nie każdy będzie się czuł doskonale jedząc 10-15 g węglowodanów dziennie. Niektórzy, mogą się z tym czuć dość fatalnie. Myślę, że nie ma jednej reguły dla każdego i trzeba sprawdzić, jak nisko z węglowodanami można zejść.

Aż w pewnym momencie zaczęłam mieć ataki na słodkie. Ze względu na moją przeszłość dietetyczną: zaburzenia odżywiania, byłam pewna, że to właśnie znowu odzywają się te demony. Rok trwało, zanim doszłam do tego o co chodzi.

Na początku byłam pewna, że to przemęczenie. Po kolejnych napadach na słodkie uznałam, że jestem jedzenioholiczką.

Podobno z pewnych uzależnień się nie wychodzi. Byłam kilka razy na mitingach AJ (Nazywam się eMMa i jestem jedzenicholiczką), jednak podświadomie czułam, że to nie do końca to. Poszłam starą, znaną mi drogą myślenia, że cóż, trzeba się z pewnymi rzeczami pogodzić. To jak alkoholik. Alkoholikiem jest się całe życie. Byłam przekonana, że zaburzenia odżywiana właśnie wróciły.

Kilka miesięcy miałam takie ataki na słodkie. Chyba nie muszę pisać, że wymagało to podawania insuliny zewnętrznej.

To było silniejsze ode mnie.

Do momentu, kiedy przypomniałam sobie o całej tej dyskusji o węglowodanach. Usiadłam i zaczęłam liczyć ile węglowodanów, tłuszczów i białek dostarczam na dobę. Okazało się, że byłam na diecie ketogenicznej, a moja dzienna porcja węglowodanów nie przekraczała 30 gramów (https://paleosmak.pl/dieta-niskoweglowodanowa/).

Przez kilka lat, jak ktoś sugerował zwiększenie węglowodanów, miałam jeden, ale bardzo mocny kontrargument: ale będę musiała się kłuć!! Cóż, regularne ataki na słodkie (raz w miesiącu, czasem nawet dwa razy w miesiącu) sprawiały, że nie miałam już żadnych argumentów, ponieważ aby utrzymać cukry na niskim poziomie po takich atakach, musiałam „przeprosić się” z insuliną zewnętrzną.

I tak, i tak, musiałam przejść na insulinoterapię…

I tak, i tak, tymi napadami na słodkie rozwalam organizm, to co mi szkodziło spróbować zwiększyć ilość węglowodanów regularnie, w niewielkich ilościach?

Polecona w komentarzu przez Ateorę Iwona Wierzbicka z Ajwen, na jednym z filmików mówi, że dieta ketogeniczna jest dobra dla kobiet, ale nie na lata. Zaczęłam zwiększać ilość węglowodanów najpierw do 50 gramów na dobę, później do 60, 80 i obecnie doszłam do 100 gramów na dobę.

Okazało się, że po trzech, może nawet czterech latach na węglowodanach poniżej 30 gramów na dobę, mój organizm potrzebował zwiększyć ich dawkę.

Zaczęłam od „najbezpieczniejszych” węglowodanów (Zboża szkodzą), czyli kaszy gryczanej, jaglanej, amarantusa oraz komosy ryżowej. Niestety, kasza jaglana i komosa ryżowa mi nie służą, ze względu na moją nietolerancję glutenu/zbóż. Gryka od czasu do czasu jest OK (Czy gryka jest paleo?).

Amarantus, mąka kokosowa, mąka z teff, mąka z topinamburu i makaron z fasoli nie windują mi cukrów. Odkryłam, że raz na jakiś czas, ½ grejpfruta w dniu z białkiem roślinnym też jest OK (mimo, że do tej pory nie jadałam owoców: Zakazany owoc). Do zagęszczania bezpieczna jest również dla mnie mąka z konjac glukomanian, jednak ze względu na to, że nie zawiera węglowodanów, należy jakieś węglowodany do niej dodać. Do sprawdzenia mam jeszcze makaron z soczewicy i z ciecierzycy.

W chwili obecnej, przy ilości około 100 gramów na dobę, moje ataki na słodkie nie pojawiają się.

Nie jest to łatwe, gdy po kilku latach unikania węglowodanów, mam je sobie teraz dokładać w takiej ilości. Jednak mija już kolejny miesiąc i moje ataki nie pojawiają się. Wystarczy, że zapomnę i zjem mniej niż 100 gramów węglowodanów, to kolejnego dnia, już mnie „ciągnie” do słodkiego. Nawet kawa z łyżeczką cukru, mimo, że ciężko mi było w to uwierzyć, jest dla mnie mniejszym złem od ataku na czekoladę.

Jem w konfiguracji zaproponowanej przez Iwonę Wierzbicką: śniadanie białkowo-tłuszczowe, kolejny posiłek węglowodanowy (po czterech godzinach od śniadania-tyle trawią się białka). Na obiad to samo co na śniadanie, a na kolację znowu węglowodany.

Jestem na etapie eksperymentu. Dodając węglowodany, zamieniłam bezbiałkowe śniadania na białkowo-tłuszczowe. Mimo, że w wielokrotnie pisałam, że na śniadanie należy unikać białek, np: Bez insuliny – jadłospis cukrzyka wegetarianina weganina albo Śniadanie cukrzyka bez insuliny i wielu innych.

Piszę o tym, ponieważ przez lata było dobrze. Przez lata, nie czułam ochoty na węglowodany. Mało tego, gardziłam nimi, uważając, że jedząc je, szkodzę sobie. Dzisiaj biję się w pierś, i sama nie dowierzam, ale nie dość, że każdy organizm jest inny, to jeszcze dodałabym, że w każdym momencie życia, może czegoś innego potrzebować. Dlatego najważniejsze, to obserwować siebie. Nie słuchać ślepo innych. Oczywiście, zachęcam poznać różne punkty widzenia, ponieważ nigdy nie wiadomo, kiedy się przydadzą.

Z życzeniami niskich cukrów,

eMMa
"Sweet tooth"
lp.pw@htootteewsamme


Chcesz dostawać informacje na maila o nowych postach na stronie PaleoSMAK? Nie spamujemy, szanujemy prywatność i zawsze możesz się wypisać.

Czytaj więcej: Dieta paleo | Paleo dla początkujących | Efekty diety paleo | Żywieniowe fakty i mity | Dieta na… | Paleo dla dzieci? | Styl życia paleo

10 komentarzy do “Zaczęłam zwiększać węglowodany”

  1. Emmo czy nie lepiej byłoby, jak mówi Last, podać coś, o nie potrzebuje insuliny żeby dostać się do komórek? Czyli glutamina, ksylitol itp. i zaspokoi zapotrzebowanie energetyczne?

    1. beri, dodaję do różnych potraw ksylitol. Nie zaspokoił mojego zapotrzebowania. Mija już 1,5 roku od tego artykułu i nadal, jak zmniejszam węglowodany poniżej 100gr, to po kilku dniach mam mega parcie na słodkie. Tak mam na ten moment. Może to minie, może nie, nie wnikam. Najważniejsze, że nauczyłam się słuchać swojego organizmu

  2. Emmo napisz czy bierzesz regularnie teraz insulinę bo z tekstu to nie wynika,pisałaś że brałaś w okresach zapotrzebowania na slodkie

    1. renato, nie biorę regularnie teraz insuliny. A jak Twój synek? Jak dajecie radę? Pozdrawiam serdecznie.

      1. Dziękuję,jakoś dajemy radę, jest na insulinie cały czas ale zdrowo się odżywia i nie jest tego dużo,oczywiście ma dużo ruchu, na szczęście on lubi sport i zdarza się że na kolację nie bierze insuliny. Czasami tak jest że organizm sam się czegoś dopomina ja np od niedawna jem ser biały którego nie jadłam 20 lat a mleka nadal nie pije.pozdrawiam

  3. I skończyło się bezinsulinowe rumakowanie. Jednak ta znienawidzona "medycyna konwencjonalna" i popierające ją badania miały rację.
    To teraz proszę tylko o odwołanie kłamstwa o byciu lekarzem i będę kontent. Receptom pro auctore również przypisana jest refundacja.

    1. Czy możesz wskazać w tekście gdzie jest napisane że autorka jest obecnie na zewnętrznej insulinie? Ja rozumiem że insulina była podawana tylko podczas napadów na słodkie, może się mylę.

      1. Michał, oczywiście, że dobrze zrozumiałeś.
        Co do pierwszej części Twojego komentarza: w życiu ważne jest, aby nauczyć się przestać spierać z ludźmi i pozwolić im być w błędzie 🙂
        Pozwólmy każdemu mieć jego własną prawdę 😛 trochę filozoficznie, ale tak czasami chyba trzeba.
        Pozdrawiam serdecznie.

        1. A ja uważam, że tak nie wolno, bo tacy ludzie wprowadzają następnych w błąd przez tą własną prawdę i jeszcze do tego są przekonani o swojej mądrości..

Dodaj komentarz

Twój adres nie zostanie opublikowany. Pola wymagane są oznaczone symbolem *