Za każdym razem, kiedy wydaje mi się, że napisałam już wszystko, co robię, aby ujarzmić cukrzycę typu pierwszego dietą a nie insuliną zewnętrzną, pojawia się komentarz albo mail, który uświadamia mi, że pewne rzeczy oczywiste dla mnie, nie zawsze są oczywiste dla innych. I mimo to, że sporo energii poświęcam temu, aby język którym piszę był zrozumiały dla wszystkich (a żargon medyczny, w pewnym momencie, ciężko jest wyplewić) okazuje się, że zapominam o prostej zasadzie:
„eMMa, zachowałam na ct1 w 2013 r, próbowałam już stosować ddp w 2014 roku przez kilka miesięcy, odstawiłam wtedy insulinę długodziałającą, a dawki doposiłkowej były sporadyczne i minimalne. Jednak bardzo schudłam, zaczęłam mieć ketony w moczu w dużych ilościach, wystraszyłam się i zrezygnowałam. Teraz, po świętach szykuje się drugie podejście. Twoje wpisy bardzo mnie motywują. To czego się obawiam, to brak wystarczającej ilości czasu na przygotowanie posiłków. W pracy jestem 10 godzin, mam małą córeczkę, męża, dom… Brakuje na wszystko czasu, a w tej diecie plan i zaopatrzenie to połowa sukcesu. Na pewno jednak nie będę dążyła do całkowitego odstawienia insuliny. Wystarczą mi cukry do 140. Lubię warzywa, niektóre owoce. Z mleka i zbóż mogę zrezygnować bez problemu. Życz mi powodzenia!!” (pisownia oryginalna)
Ponad rok temu w mediach pojawiła się informacja o dramatycznych konsekwencjach nieleczonej cukrzycy Michała Figurskiego. Od tego czasu śledzę z uwagą i zaciekawieniem, jak również z ogromnym podziwem, jego ciężką pracę nad powrotem do zdrowia.
Podobno tylko wtedy, kiedy znajdujemy się na krawędzi życia, potrafimy je docenić.
Kupując kolejną książkę o cukrzycy i jej leczeniu dietą, zastanawiałam się: po co? Przecież mój sposób świetnie działa. Początkowo wydaje się skomplikowany, ale wszystko, co nowe, może dawać takie złudzenie. W każdej z książek już opisanych przeze mnie znajdowałam potwierdzenie słuszności swoich poczynań. Jednak nadal czegoś mi brakowało. Wiele rzeczy testowałam (z różnym skutkiem dla poziomu moich cukrów), dochodząc zawsze do tego samego wniosku: po co zmieniać coś, co świetnie sprawdza się w moim przypadku. Dlatego stwierdziłam, że ta pozycja już będzie ostatnią. (Jest jeszcze jedna książka, która czeka w kolejce – będę ją tłumaczyć i systematycznie publikować). Dopiero jak przeczytałam tę małą hmm… broszurkę, bez zdjęć, bez obrazków oraz jadłospisu, wiedziałam, dlaczego ją kupiłam.
Dzień dobry, próbowała Pani nasion chia tzw. szałwii hiszpańskiej. My zalewamy nasionka kokosowym mlekiem, dodajemy trochę cukru kokosowo lub inuliny i zostawiamy na noc (wystarczy też odstawienie na kilka minut i nasionka też spuchną). Można zjeść jako samodzielny deserek lub poprzekładać borówką, poziomką, maliną lub truskawką, te owoce nie podnoszą mojemu synkowi cukru, tak jak cukier kokosowy, czy inulina. Syn ma C-peptyd 0,22, a więc bardzo niski. Ponadto kupujemy czekolady firmy Torras, bezglutenowe i bez cukru, na inulinie właśnie i również nie podnoszą synowi cukru. Proszę spróbować, może będzie OK. Pozdrawiamy serdecznie i dziękujemy za Pani wpisy.” Pisownia oryginalna
Ucieszyłam się ogromnie. Po pierwsze dlatego, że ktoś czyta moje wpisy i uczy się na moich błędach. Po drugie, że coraz więcej osób zaczyna wierzyć, że cukrzycę typu I można ujarzmić dietą a nie tylko insuliną. A po trzecie, że nie znałam wcześniej tych nasion i mam kolejny pomysł na fajny deser (a desery to moja słabość).
Odpisałam: „Bardzo dziękuję za przepis. Nie próbowałam, ale jutro kupię i sprawdzę, co na to moja trzustka. Czekolady Torras znam. Pani syn ma C-peptyd dwa razy większy od mojego z początku choroby. Skoro mi się udało po trzech latach uzyskać poziom 1,3 i sprawić, że przeciwciała przeciwtrzustkowe maleją – mam przeczucie, że Wam też się uda!! Pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości.”
Jak napisałam, tak zrobiłam. Byłam tak podekscytowana odkryciem nowego smaku, że mój zdrowy rozsądek nie miał siły przebicia. Przeszukałam internet i trafiłam na stronę www.gurbacka.pl/przepisy-z-chia-7-pomyslow-na-pyszne-dania/. Pyszna inspiracja.
Pierwszy deser – najprostszy, najszybszy deser z chia według sugestii Pani Ani (która zamieściła komentarz):
Do 200 ml mleka kokosowego wsypałam dwie łyżki nasion chia i wlałam do kieliszka. W ten sposób sprawiając, że żadna ekskluzywna restauracja nie powstydziłaby się takiego deseru. Wstawiłam do lodówki na noc.
Po trzech latach poszukiwania idealnej diety dla mojego regenerującego się organizmu wiem, że dobrze kombinuję. Ludzie śmieją się z moich zasad, ale jak mówię, że C-peptyd już jest w zakresie normy, a przeciwciała przeciwtrzustkowe maleją i już są oznaczalne (tak, miałam poziom tak wysoki, że nie były oznaczalne!!) i nie muszę podawać insuliny, mimo że mam cukrzycę typu I, to zaczynają zastanawiać się, czy może rzeczywiście ma to sens?!
Ma!!! Jestem o tym przekonana.
Dlatego też, nie będę się wyśmiewać z jadłospisu Thomasa Smitha. Skoro twierdzi w swojej książce (o której pisałam: Insulina nasz cichy zabójca), że dzięki niej wyleczył się z cukrzycy typu II, to widocznie tak jest. Widocznie jego organizm właśnie tego potrzebował. Czytaj dalej Jadłospis diety cukrzyka Thomasa Smitha→
„Cukrzyca jest uleczalna, to zależy tylko od Ciebie”
Thomas Smith, wielokrotnie odznaczany weteran wojny w Korei, po przejściu do cywila został specjalistą inżynierii układów sterowania.
Na emeryturze, w wieku 65 lat, stwierdzono u niego cukrzycę typu II. Szybko się zorientował, że konwencjonalna medycyna nie jest w stanie go wyleczyć. Zajął się więc studiowaniem literatury naukowej na własną rękę. Czytaj dalej Insulina, nasz cichy zabójca→
Związek to nie bokserski ring, gdzie walczy się o to, kto ważniejszy, czyje na wierzchu. Zamiast próbować podporządkować sobie partnera i stale z nim rywalizować, lepiej pozwolić mu być sobą.*
Prawdziwa miłość, której fundamentem powinna być przyjaźń i wspólne wartości, jest podstawą stworzenia szczęśliwego partnerstwa.**
Właśnie taka jest moja relacja z dietą paleo. Mamy wspólne wartości, a najważniejszą z nich jest zdrowie. Każde ma prawo do własnego zdania: do własnych smaków i potraw. Nie rozumiem zachwytu larwami Buffalo worms (zdjęcie na stronie PaleoSMAK na Facebooku), ale domyślam się, że wiele rzeczy, które ja jem i nie podnoszą mi cukru, nie do końca zachwyca paleo świat. Nie zmienia to faktu, że razem zajdę dalej.
Jest Jan Brzechwa, którego wiersze uwielbiałam jako dziecko. Nadal czasami do nich wracam (Zakazany owoc). Jest Jan Sebastian Bach, którego utwory bardzo często mnie uspakajają. Jest Jan Matejko, którego obrazy są niesamowitym źródłem wiedzy historycznej.
Niedawno poznałam Jana, który dał mi ogromną nadzieję. Z tego też powodu postanowiłam nazwać go: Janem Nadzieją.
Kiedy zdiagnozowano u mnie cukrzycę, bez trudu zalazłam w Internecie znane osoby z tą chorobą. Okazało się, że jest ich bardzo dużo. Kilkoro z nich poznałam osobiście. Dali mi nadzieję, że można z tą chorobą żyć, i to całkiem przyzwoicie. Zdobywać nawet medale na olimpiadzie. Kiedy postanowiłam odstawić insulinę i żywić się tak, żeby się nie kłuć, znalezienie osób z takim podejściem graniczyło z cudem. Znalazłam doniesienia naukowe, artykuły, książki, w których jest udokumentowane, że tą metodą wyleczono z cukrzycy typu I. Nie miałam jednak możliwości, aby podejść i zapytać o to wszystko, do czego doszłam sama metodą prób i błędów. W sumie to się nie dziwię. Tacy ludzie cieszą się powrotem do zdrowia i szkoda im czasu oraz energii na przebijanie się przez grube mury hejtu i zasad współczesnej diabetologii.
Szkoda, że jeszcze trudniej jest znaleźć lekarzy, według definicji z „Przysięgi Hipokratesa”:
Zdrowy tryb życia i sposób odżywiania się zalecał będę wedle swoich sił i osądu, mając na względzie pożytek cierpiących, chroniąc ich zaś przed szkodą i krzywdą.
Natomiast Thomas Edison powiedział : Lekarz przyszłości nie poda żadnych lekarstw, ale zmotywuje pacjenta do dobrego wykorzystywania jedzenia, świeżego powietrza i ćwiczeń.
Dlatego tak bardzo się ucieszyłam, kiedy Jan zostawił swój komentarz pod moim wpisem Ja i moja cukrzyca typu I. Od razu napisałam do niego maila. Z jednego maila, zrobiło się kilka. Za zgodą Jana postanowiłam zamieścić naszą korespondencję. Czytaj dalej Jan Nadzieja→
Przez pierwsze cztery lata od zasiania nasion bambusa pozornie nic się nie dzieje. Na powierzchni ziemi niczego nie widać. Jednak na dole rozszerzają się korzenie wzdłuż i wszerz. Po pięciu latach roślina wyrasta na ponad dwadzieścia pięć metrów.