Dzika spiżarnia – recenzja książki

Sergei Boutenko w swej książce Dzika spiżarnia opisuje swoje doświadczenia z jedzeniem dzikich roślin. Kiedy miał 13 lat, rodzice zabrali go na szlak Pacific Crest, ciągnący się przez 4264 km z Meksyku do Kanady. Podczas wędrówki doświadczali głodu i zostali zmuszeni, by nauczyć się zbierać dzikie rośliny jadalne w celu utrzymania się przy życiu.

Dzika spiżarnia

Właśnie dzięki dostępnym powszechnie i za darmo dzikim roślinom, rodzinie udało się dokończyć wyprawę. Jedli „chwasty” przez 6 miesięcy i zaobserwowali poprawę zdrowia i samopoczucia, dlatego też na stałe włączyli dzikie rośliny do swojej diety.

Sergei Boutenko jest znanym witarianinem (czyli wyklucza pokarmy poddane obróbce termicznej), ale w Dzikiej spiżarni nie pisze ani słowem o witarianizmie, za to skupia się tylko na dzikich roślinach, w dziedzinie których jest ekspertem.

Sergei Boutenko mieszka w USA i książka została przetłumaczona z angielskiego. Miałem na początku obawy, czy książka nie będzie za bardzo amerykańska, mało odnosząca się do polskich realiów, ale z wszystkich opisywanych roślin tylko dwie nie rosną w Polsce – trujący bluszcz i opuncja figowa, choć muszę przyznać, że szczególnie z tą drugą możemy się zetknąć na wakacjach.

Nasuwa się uzasadnione porównanie do Dzikiej kuchni Łukasza Łuczaja, w końcu obie książki są bardzo podobne. Nie widzę tu jednak żadnej konkurencji – sam Sergei Boutenko poleca książki innych autorów i zaleca sprawdzenie nieznanych roślin z co najmniej dwiema książkami.

Moim zdaniem Łukasz Łuczaj pisze nieco bardziej gawędziarsko, a Sergei Boutenko za to skupia się na praktyce i opisuje więcej możliwości wykorzystania popularnych roślin. Widać, że miał z nimi do czynienia z czysto surwiwalowego punktu widzenia.

Dzika spiżarnia to opis 60 jadalnych roślin, które rosną wokół nas – na prawie każdym trawniku, każdej łące. Wśród nich są tak powszechne jak trawa, mniszek, mlecz, babka, pokrzywy. Autor także opisuje drzewa: brzozę, klon, świerk, sosnę itp.

Sergei Boutenko zamieszcza także 67 przepisów na koktajle, sałatki, sosy, zupy, słodycze itp i właśnie tutaj widać jego witarianizm – chyba żaden przepis nie zaleca gotowania czy smażenia – wszystko jest jadane na zimno. Mimo to większość potraw na pewno jest bardzo smaczna.

Współczesne dzieci są przekonane, że jedzenie pochodzi tylko ze sklepu, jak ja byłem mały, to dałem sobie wmówić, że sok z mniszka albo mlecza jest trujący. Prawda jest jednak odmienna – praktycznie wszystkie dzikie rośliny możemy jeść i niektóre z nich są całkiem smaczne.

Dzika spiżarnia spodoba się chyba każdemu, według mnie szczególnie zyskają:

  • rodzice – możemy spędzać z dziećmi więcej czasu w naturze i pokazać im, że dzikie rośliny można jeść.
  • stosujący dietę paleo – nasi przodkowie jadali ponad 100 różnych roślin, a współcześnie ograniczamy się do zaledwie kilku. „Chwasty” mogą być fantastycznym uzupełnieniem naszej diety.
  • osoby zainteresowane samowystarczalnością – niezależność można osiągnąć nie tylko mając własne kury i duży ogród warzywny.
  • liczący pieniądze – każda łąka jest pełna darmowego jedzenia.
  • ogrodnicy – wiele popularnych chwastów, które zwykle wyrywamy i wyrzucamy, to całkiem smaczne i zdrowe rośliny.

Praktycznie nie mam się do czego przyczepić w tej książce. Tłumaczenie jest bardzo dobre, zgrzyta mi tylko nazywanie gorczycy musztardą – o ile w wielu językach krem z gorczycy i sama gorczycy mają tę samą nazwę, to w polskim są to dwa różne słowa.

Sergei Boutenko także opisuje szpinak i szczaw jako bogate źródło żelaza, a tymczasem dzięki szczawianom i fitynianom tego żelaza nie przyswoimy wiele. Trochę niepoważne jest także opisywanie niektórych roślin, jako dobrego źródła białka – żeby dostarczyć tyle aminokwasów co mała porcja mięsa, musielibyśmy zjeść wiadro roślin.

Co mi się za to bardzo podobało to tabelki wartości odżywczych niektórych roślin – dowiemy się, ile energii. węglowodanów, tłuszczu, białka, witamin, mikroelementów dostarczają rośliny z łąki.

Dzika spiżarnia to nie tylko liście do sałatek, mamy tu korę z drzew, pałki znad wody, kwiaty, owoce, korzenie, nawet bazie! Sam nie wiedziałem, że aż tyle części roślin można jeść.

Zainspirowany tą książką wybrałem się na łąkę, zidentyfikowałem kilka jadalnych roślin i skosztowałem je, żeby poznać ich smak. Dziką miętę zabrałem do domu – wyszła z niej przepyszna herbata, która smakowała całej rodzinie.

Dzikie rośliny będą gościć na moim stole i mam nadzieję, że nauczę swoje dzieci, że jedzenie nie pochodzi tylko ze sklepu, ale że możemy je także wyhodować w doniczce na balkonie albo znaleźć na łące. Dzika spiżarnia będzie nieodzowną pomocą, kiedy będziemy się uczyć rozpoznawać rosnące wokół nas dzikie rośliny.

Czy jedliście chwasty i dzikie rośliny? Co sądzicie o rozszerzeniu swojej diety o darmowe rośliny z łąki?

Książka wciąż jest w sprzedaży (sprawdź ceny).

Zobacz też inne „dzikie” książki:


Chcesz dostawać informacje na maila o nowych postach na stronie PaleoSMAK? Nie spamujemy, szanujemy prywatność i zawsze możesz się wypisać.

Czytaj więcej: Dieta paleo | Paleo dla początkujących | Efekty diety paleo | Żywieniowe fakty i mity | Dieta na… | Paleo dla dzieci? | Styl życia paleo

Dodaj komentarz przez Facebooka poniżej albo formularzem na dole strony:

4 komentarze do “Dzika spiżarnia – recenzja książki”

  1. Super pozycja. W zeszłym roku gościłam na farmie w Austrii, daleko od cywilizacji, większość chwastów z ogrodu gościła na naszym stole. Zdarzyło mi się rozchorować i na pytanie o lekarza, gospodyni uśmiechnęła się, poszła na łąkę zerwała jakieś roślinki, zaparzyła i następnego dnia byłam zdrowa.

  2. Ja jak byłem mały i wracałem z podstawówki do domu to zawsze zachodziłem na łąkę najeść się polnego szczawu 🙂

    1. Minęły takie piękne czasy, teraz większość dzieciaków to zna łąkę z internetu albo gier 😉

Skomentuj Marta Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres nie zostanie opublikowany. Pola wymagane są oznaczone symbolem *