O książce Jelita, mózg i spółka dowiedziałem się niedawno, pod koniec zeszłego roku, wkrótce po jej wydaniu. Nie mogłem się doczekać jej przeczytania i całe szczęście niedawno moje małe marzenie się spełniło. Jak wypadła lektura?
Książka na początku wydaje się naprawdę gruba, ale 80 stron to odnośniki to źródeł, indeks słów itp, więc do przeczytania pozostaje tylko 250 stron – za to doskonale napisanych.
Od samego początku lektura mnie wciągnęła. Mimo iż autorzy poruszają wiele skomplikowanych zagadnień i nie szukają na siłę sensacyjnego tonu narracji, to książkę czyta się z wielkim zainteresowaniem.
Pierwszy rozdział wprowadza pojęcie mikrobioty i zapoznaje nas z miliardami drobnych stworzeń mieszkających w i na nas. Od razu autorzy zaznaczają, że choć takie małe, to mają one ogromny wpływ na nasze zdrowie fizyczne i umysłowe.
Dużo uwagi poświęcono kwestii treningu naszego układu odpornościowego przez bakterie. Rozdział trzeci, opisujący rolę drobnoustrojów w naszym życiu od poczęcia aż do śmierci, skupia się nie bez przyczyny głównie na początku naszego życia.
Nasz układ odpornościowy jest zaprojektowany tak, żeby się uczył od bakterii o tym, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Mikroby jelitowe potrafią nas szkolić! Jakiekolwiek zaburzenia tego procesu, poprzez rodzaj porodu, karmienia, wczesne podawanie antybiotyków i podobne czynniki, mają wpływ na nasze zdrowie przez całe życie.
Jelita, mózg i spółka dostarcza olbrzymiej porcji informacji, z których niektóre są naprawdę niesamowite. Choćby o tym, jak specjalne komórki wyłapują odpowiednie bakterie z jelita, żeby bezpiecznie przetransportować je do gruczołów mlecznych.
Pewnie wielu z nas słyszało, że mleko mamy zawiera bakterie jelitowe, ale nikt się nie zastanawiał, jak tak naprawdę one tam się dostają.
Takich ciekawostek jest mnóstwo i choć wydawało mi się, że wiem dość sporo o mikrobiocie, to nauczyłem się z tej książki bardzo dużo. Bardzo interesujący jest też rozdział opisujący historię naszych odkryć tego fascynującego mikroświata w nas samych.
Nie wiedziałem, że choć zdecydowana większość mikrobów mieszka w jelitach, to występują one w mniejszych ilościach w prawie każdym organie. Mocz tak naprawdę nie jest całkowicie sterylny, podobnie jak limfa.
Tak samo nowością było dla mnie, że bakterie żyją nie tylko na roślinach, ale w ich tkankach. Myjąc warzywa i owoce, usuwamy tylko część bakterii na powierzchni, a nie ruszamy w ogóle tych bezpiecznie ukrytych w środku.
Trochę nie rozumiem dodatku do tytułu „czyli psychobiotyczna rewolucja”. Autorzy nazywają psychobiotykami te bakterie, które mają zdolność wpływania na naszą psychikę. Tak naprawdę to ich zdecydowana większość w jakimś stopniu wpływa na nasze samopoczucie, więc nie widzę celowości takiego rozróżniania.
Pierwsza połowa książki stawia poprzeczkę wyjątkowo wysoko, a druga niestety jej nie dorównuje. Tych fascynujących informacji jest nieco mniej i zaczynają się pojawiać porady żywieniowe – niektóre z nich całkowicie chybione.
Tak naprawdę to żywienie jest jedynym zagadnieniem, do którego można się przyczepić. Mamy „psychobiotyczną piramidę żywieniową” z czerwonym mięsem raz na tydzień, jajkami parę razy w tygodniu, a zbożami codziennie.
Autorzy sami podkreślają, że o ile większość mikrobioty potrzebuje błonnika, to niektóre wymagają tłuszczu. Nie przeszkadza im to jednak pisać wielokrotnie, że wysokotłuszczowa dieta jest zła dla jelit.
Możemy jeszcze przeczytać, że nasycone tłuszcze powodują stany zapalne, zgaga bierze się z tłuszczu, tłuszczów omega-3 dostarczają rośliny, a otyłość się bierze z jedzenia tłuszczu i mięsa. Takich „perełek” jednak jest naprawdę niewiele i nie psują tak bardzo tej bardzo dobrej książki.
Ciekawy jest rozdział dotyczący roli mikrobioty w chorobach cywilizacyjnych. Poza tymi najbardziej oczywistymi, czyli schorzeniami jelit, autorzy piszą też o anoreksji, otyłości, depresji, cukrzycy, chorobie Parkinsona, autyzmie i chorobach układu krążenia.
Z lektury możemy się dowiedzieć, że depresja towarzyszy większości problemów jelitowych i czasem pojawia się z wyprzedzeniem. Depresja wtedy jest wczesnym sygnałem, że gdzieś w jelitach zaczyna się niedobrze dziać.
Bardzo ważne jest podkreślenie, że depresja i otyłość to tak naprawdę jedna choroba a nie dwie. Jaka szkoda, że współczesna medycyna osobno „leczy” depresję i osobno „leczy” otyłość. Cudzysłów stąd, że lekarze nigdy nie docierają do ich źródła, a skupiają się na doraźnym łagodzeniu objawów.
Dobra, koniec tych zachwytów. Jelita, mózg i spółka to jedna z lepszych książek, jakie ostatnio czytałem. Ilość przystępnie podanych informacji o mikrobiocie jest olbrzymia.
Praktycznych rad nie ma zbyt dużo i można odnieść wrażenie, że autorzy bagatelizują nieco znaczenie odżywiania. To nie jest jednak książka o odżywianiu, więc nie można tego traktować jako wady.
Jeśli borykasz się z problemami jelitowymi, psychicznymi. chorobami autoimmunologicznymi i innymi powszechnymi teraz schorzeniami, to dowiesz się dużo o ich przyczynie.
Może się okazać, że te 3-4 choroby, z którymi się bezskutecznie zmagasz, są tylko różnymi objawami tego samego problemu, który tkwi w jelitach.
Nie musisz być chorym, żeby docenić tę książkę. Jelita, mózg i spółka to chyba najlepsza pozycja w języku polskim opisująca skomplikowane interakcje pomiędzy naszym mózgiem, a miliardami mikrobów w jelitach.
Szczerze polecam lekturę.
Czytaj więcej: Dieta paleo | Paleo dla początkujących | Efekty diety paleo | Żywieniowe fakty i mity | Dieta na… | Paleo dla dzieci? | Styl życia paleo