Śledzę ukazujące się badania naukowe, żeby być mniej więcej na bieżąco (co przy ich ilości jest naprawdę ciężkie). Niedawne badanie pokazujące, że sowy (idący późno spać) wyraźnie częściej chorują na choroby serca, zainteresowało mnie na tyle, że postanowiłem sprawdzić, co nauka twierdzi o różnicach pomiędzy sowami i skowronkami.
Chyba wszyscy to wiedzą, ale warto wyjaśnić – skowronki to idący wcześnie spać i wstający wcześnie, a sowy to ich przeciwieństwo. Ponieważ ja sam zaliczam się do tych ostatnich, to zainteresowały mnie omawiane badania. Czytaj dalej Czy sowy częściej chorują niż skowronki?→
Otyłość w Wielkiej Brytanii jest poważnym problemem społecznym, szczególnie wśród dzieci – spośród angielskich 10-11 latków prawie 40% ma nadwagę lub otyłość {1} – jeden z najwyższych odsetków w Europie.
20% dzieciaków jest otyła, a stan niecałych 5% określono jako „poważna otyłość”. Burmistrz Londynu Sadiq Khan próbuje temu zaradzić, wprowadzając w podległych sobie instytucjach (w tym w londyńskim metrze) zakaz reklamy pokarmów bogatych w tłuszcz, sól i cukier.
Obrazek powyżej miał być reklamą firmy Farmdrop, dostarczającej ekologiczne jedzenie do domu. Miał być, bo reklama została odrzucona. Angielscy cenzorzy dopatrzyli się w niej masła, boczku i dżemu, czyli bardzo niezdrowych, według nich, pokarmów. Czytaj dalej Masło i jajka usunięte z reklamy jako śmieciowe jedzenie→
Od uhonorowania Otto Warburga nagrodą Nobla w 1931 roku minęło prawie 90 lat. Warburg (urodzony w 1883) odkrył, że choć normalne komórki biorą energię z glukozy, tłuszczu albo ciał ketonowych, to większość nowotworów do swojego rozwoju potrzebuje glukozy.
Czyli wystarczy jeść mniej cukru, żeby pozbyć się raka, tak? Niestety to nie takie proste.
Choć mówimy o odkryciu sprzed 100 lat, to nauka niewiele posunęła się do przodu. Oczywiście wciąż mamy nowe badania, które pozwalają nam zrozumieć, jak dokładnie działa efekt Warburga {2}, ale, jak wiadomo, z leczeniem raka radzimy sobie słabo. Czytaj dalej Rak a dieta ketogeniczna – stan nauki na 2019→
Od dawna medyczne „autorytety” wzywają nas do ograniczonej konsumpcji czerwonego mięsa z rzekomych zdrowotnych powodów. Nawet WHO sklasyfikowała czerwone mięso jako „prawdopodobnie rakotwórcze”. Jednak podstawy tych zaleceń są naprawdę wątłe.
Pojawiło się ostatnio bardzo ciekawe badanie {3}, które podważa te wszystkie zalecenia. Badacze (w tym jeden Polak z Uniwersytetu Jagiellońskiego) doszli do wniosku, że nie ma żadnych podstaw do zaleceń ograniczania spożycia czerwonego mięsa. Czytaj dalej Ograniczanie czerwonego mięsa nie ma podstaw naukowych→
Magnez jest jednym z najważniejszych mikroelementów, mającym wpływ na setki enzymów obejmujących razem około 80% funkcji metabolicznych naszych ciał {4, 5, 6}. Niestety medycyna i dietetyka nie rozumieją tak istotnego znaczenia tego pierwiastka.
Szacuje się, że współcześnie 45% Amerykanów ma niedobory, a 60% przyjmuje go w niewystarczającej ilości {7, 8, 9, 10}. Zalecana minimalna dzienna dawka to 300-400 mg {11}, co niestety obecnie jest prawie niemożliwe bez suplementacji. Dlaczego?
Powyższa grafika pokazuje średnią zawartość wapnia, magnezu i żelaza w kapuście, sałacie, pomidorach i szpinaku {12}. Przez ostatnie 100 lat ilość tych minerałów w warzywach spadła o 80-90%. Czytaj dalej Niedobór magnezu→
Pięć lat temu, leżąc na szpitalnym łóżku i płacząc całą dobę, powiedziałabym, że nic dobrego nie dała, tylko zabrała wszystko, co mogła. Zabrała wolność, a dała ograniczenia, pilnowanie czasu. Dała pokłuty brzuch, od czasu do czasu „kolorując” go na sinozielony/ sino-niebieski kolor… Dała pokłute opuszki palców, strach przed powikłaniami cukrzycy (Powikłania cukrzycy). Zabrała produkty z nabiału i białego cukru. Zabrała zboża glutenowe. Dała strach. Tak, wtedy byłam przerażona.
Oczywiście mogłabym nadal skupiać się na tym, co mi zabrała i jak mi źle, ale co by mi dało narzekanie?! Dlatego teraz, jestem jej wdzięczna. Nie zmienia to faktu, że nadal mam jej ciut dosyć (Mam już dosyć tej cukrzycy!). Ale coraz bliżej mi do tego, żeby nazwać ją moim ratownikiem, wybawcą, przewodnikiem. Czytaj dalej Co mi dała cukrzyca→
Wojna z mięsem trwa w najlepsze. „Naukowcy” wynajdują coraz to nowsze powody, dla których powinniśmy przestać jeść czerwone mięso – od sławnego cholesterolu i tłuszczów nasyconych do tak egzotycznych substancji jak TMAO albo Neu5gc.
Ostatnio w ogniu ataków jest żelazo. Według niektórych organizacji zawarte w mięsie żelazo jest zabójcze i dlatego powinniśmy zamiast steku jeść ciecierzycę. Jaka jest prawda? Czy żelazo rzeczywiście może nam szkodzić?
Ilustracja powyżej przedstawia kompleks ferrytyny – organicznego związku wiążącego żelazo i przechowującego je w bezpiecznej formie. Ferrytyna jest prastarym związkiem chemicznym – mają je algi, bakterie, wszystkie rośliny, zwierzęta i ludzie.
Bardzo ciężko znaleźć na naszej planecie życie bez żelaza. Wykorzystujemy je do produkcji energii i bez niego opadamy z sił. Jest niezmiernie ważne dla kobiet w ciąży – niedobór żelaza u mamy ma poważne konsekwencje dla dziecka. Czytaj dalej Ferrytyna (czy żelazo to nowy cholesterol?)→
Wszyscy chyba mamy świadomość, że odżywianie się wysoko przetworzonym jedzeniem pozbawionym wartości odżywczych (tzw. junk food) nie jest dobre dla naszego zdrowia.
Śmieciowe jedzenie prowadzi między innymi do otyłości i związanymi z nią chorobami. Ale chyba nie było wcześniej historii o tym, by ktoś stracił wzrok i słuch po fast foodach.
Niedawno pojawiło się nowe, bardzo ciekawe badanie, z którego wynika, że im więcej glutenu jadły dzieci poniżej 5 lat, tym częściej zapadały na celiakię. Co dokładnie było w tym badaniu?
Od momentu ujawnienia mojej historii (Ja i moja cukrzyca) do dnia dzisiejszego nadal chcę pozostać eMMą Sweettooth. Możliwe, że kiedyś zmienię zdanie. Jednak na ten moment odpowiada mi ta anonimowość.
Mam wrażenie, że przez te kilka lat podałam tak wiele informacji o sobie, że jakby ktoś zobaczył mnie składającą zamówienie w restauracji, albo jedzącą na ławce w parku swój posiłek, zawierający głównie ogórki, nie byłoby mnie trudno rozpoznać.
Tak sobie myślę, że Lady Cucumber (cucumber po angielsku znaczy ogórek) brzmi bardziej światowo, niż eMMa Sweettooth. 😊
Ze względu na to, że co jakiś czas pojawiają się pytania dotyczące powodu mojej anonimowości, postanowiłam zebrać w jeden wpis co mną kieruje.
Pod wpisem Dekalog emmy Przemo napisał komentarz, w którym zasugerował, że jeżeli wyleczę się z cukrzycy, to powinnam rozgłosić to wszem i wobec, a na pewno Nobel będzie murowany.
Adi obstawiała raczej inny scenariusz: zmasowany atak ze strony koncernów farmaceutycznych i ośmieszenie.
Oczywiście jest to pytanie do wróżki bądź jasnowidza (jeżeli ktoś w nich wierzy), jednak wizja Adi według mnie jest bardziej prawdopodobna.
Z kilku powodów postanowiłam być anonimowa. Pilnuję, aby jak najmniej danych o sobie podać, ponieważ mam nadzieję, że trudniej będzie mnie skojarzyć.
Możliwe, że przyjdzie taki moment, że nie będzie miało to dla mnie znaczenia. Środowisko medyczne, wbrew pozorom, jest bardzo małe.
Ateora rozwinęła moją myśl, tłumacząc, że lekarz niepostępujący zgodnie z wytycznymi może zostać pozbawiony praw wykonywania zawodu (a ja tak bardzo lubię swój zawód, że nie chciałabym doprowadzić do takiej sytuacji).
„Znany jest przypadek pani pediatry dr Katarzyny Bross – Walderdorff, która wystąpiła na spotkaniu o szczepionkach w sejmie, gdzie wspomniała o swoich doświadczeniach, a także, że swoich dzieci rodzonych w latach 90tych nie szczepiła (…) i dziś jest przesłuchiwana i mają jej postawić zarzuty – nikt nie wie w jakiej sprawie, na razie jest wzywana i przesłuchiwana. Oczywiście robi to NIL (Naczelna Izba Lekarska). Ona swym zachowaniem podważyła zasadność systemu narzuconego odgórnie przez kogoś, kto nie bierze odpowiedzialności za to, co się z nami stanie po tym, jak zastosujemy wytyczne. (…) Także wcale się nie dziwię eMMie, że o tym nie pisze, bo to może być ryzyko, że „życzliwi koledzy” doniosą na nią do NIL, że nie leczy cukrzycy zgodnie z wytycznymi jakie powinna głosić.”
Cóż, nic dodać nic ująć.
Co prawda jest przecież dr Ewa Bednarczyk-Witoszek, był dr Kwaśniewski i kilku jeszcze innych lekarzy, którzy mają odwagę publicznie i głośno mówić o tym, o czym my tu piszemy. Mało tego, leczą z dużym sukcesem tysiące pacjentów.
Ja tak odważna nie jestem. Ani razu nie powiedziałam/napisałam i ani razu nie powiem/nie napiszę, żeby ktoś odstawił insulinę. Ja opisuję moją historię i to, jakie mam cukry po danych produktach. Jak sobie radzę, a czasem nie radzę z dietą i cukrzycą typu I insulinozależną bez podawania sobie insuliny zewnętrznej.
Pod tekstem Co podnosi cukier? Szczepan zapytał, czy nie myślałam o videoblogu na YouTube
Odpowiedziałam, że o videoblogu nie myślałam. Nie mam parcia na szkło 😛 Wynika to z tego, że videoblog kojarzy mi się z rozpoznawalnością, a to w tym momencie nie jest moim celem.
Chodzi o to, że opisując moja historię, zależało mi na prawdzie. Byciu autentyczną. Mimo, że wielokrotnie już powtarzałam, żeby mi nie wierzyć. Żeby kwestionować wszystko co tutaj głoszę. Dzięki anonimowości łatwiej mi się przyznać do moich demonów: zaburzeń odżywiania, jedzenioholizmu (Zobacz: Jedzenioholizm oraz Nazywam się Emma i jestem jedzenioholiczką).
Kolejna rzecz, która zaintrygowała Amselusa pod tekstem Jan Nadzieja, to dlaczego „Jan”, będąc „lekarzem”, nie wypisywał sobie recept pro auctore?
Cóż, domyślam się, że Jan podobnie jak ja, żeby mieć recepty na ryczałt, musi być pod opieką Poradni Diabetologicznej. Dla NFZ takie wizyty u diabetologa powinny być minimum co pół roku. Dzięki temu paski do glukometru, jak i badania, czy to hemoglobiny glikolowanej, czy to w Poradni Okulistycznej są refundowane.
Dlatego niestety kłamię, i mówię, że przyjmuję insulinę… Jest mi z tym okrutnie źle i nie mogę sobie z tym poradzić… Zmusiła mnie sytuacja… Jak powiedziałam, że nie przyjmuję insuliny, to pani diabetolog postawiła sprawę jasno: albo poddam się jej leczeniu (intensywna insulinoterapia i „zajadanie” niskich cukrów zbożami, węglowodanami), albo nie widzi sensu dalszej współpracy. Z tego powodu, zmieniłam poradnię diabetologiczną i zaczęłam kłamać…
Tylko ja wiem, ile czasu zajmuje mi odpowiadanie na maile. Tylko ja wiem, ile czasu zajmuje mi napisanie tekstu. Staram się odpowiadać zarówno na komentarze pod moimi wpisami oraz na maile jak najszybciej to możliwe. Robię to wszystko pro publico bono.
Do tego, żeby nie przyjmować insuliny zewnętrznej, nadal przestrzegam zasad (Dekalog eMMy: część I, II i III), planuję jedzenie, kupuję i przygotowuję posiłki na cały dzień. Tutaj nie ma mowy o żadnym odstępstwie.
Życie zawodowe, prywatne, hobby. Chodzenie po lekarzach ograniczyłam do totalnego minimum. A mimo to moja doba ma tylko 24 godziny.
Gdyby zależało mi na sławie i pieniądzach, od razu podałabym swoje prawdziwe imię i nazwisko. Robiłabym videoblogi itp.
Sławę, w moim przypadku widzę tak: zapraszają mnie do telewizji śniadaniowej, gdzie WSZYSCY profesorowie diabetologii udowadniają mi, że miałam złą diagnozę, albo że laboratorium się pomyliło. Zmuszają mnie do wykonywania tysiąca badań, biopsji itp itd, doprowadzając moje zdrowie psychiczne i fizyczne do ruiny, przy okazji odbierając mi bardzo dużo cennego czasu i prywatności niezbędnej do bardziej wartościowych dla mnie rzeczy.
Szkoda mi energii na taką walkę. Ja nikomu nie chcę nic wmówić, ani nikogo do niczego nie chcę przekonać. Opisuję swoją historię, ot i tyle.
Mam poczucie, że ci, co są gotowi, zapoznają się z moim podejściem do cukrzycy typu I, ocenią i zaakceptują lub odrzucą wedle swoich przekonań. Ci, którzy na nią nie są jeszcze gotowi, obrzucą mnie hejtem, a w najlepszym przypadku nie przeczytają moich wpisów.
Dieta paleo po polsku i styl życia dla dzieci i dorosłych