W szkołach prawie nie ma prawie ani słowa o tym, skąd wziął się nasz gatunek, jak żyli nasi przodkowie, ani co jedli. Ba – nawet na studiach medycznych czy dietetycznych nie uczą tego. Dzieciom się wydaje, że pełen cukru chemiczny rakotwór ze zbóż (sprzedawany jako płatki śniadaniowe) z odtłuszczonym mlekiem to naturalne śniadanie naszego gatunku (zobacz więcej: Śniadanie dzieci – dawniej i dziś).
Niektóre placówki edukacyjne tylko w tym dzieci utwierdzają. Powyższe zdjęcie pochodzi z wyjazdu do krajów Beneluxu, z muzeum historii naturalnej w Rotterdamie. Mamy czaszki sześciu różnych istot razem z ilustracją tego, co zwykle jedzą.
Bydło je trawę, mrówkojad mrówki, koń marchewkę (stereotyp), a jakieś drapieżne zwierzę je inne zwierzątko. Homo Sapiens je hamburgera.
Według tej placówki naukowej i edukacyjnej, przedstawiającej historię naturalną – naturalnym pożywieniem ludzi jest hamburger. Nawet nie zwykły chleb, tylko hamburger w bułce.
Żeby to jeszcze było mięso, ale na zachodzie coraz częściej spotyka się „eko” hamburgery, zrobione z soi, strączków i innych roślin, potem smażonych głęboko w oleju roślinnym (sojowy, słonecznikowy, rzepakowy). Na to idzie plasterek sero-podobnego tworu, z którego cały zdrowy tłuszcz mleczny został odciągnięty i zastąpiony olejami roślinnymi.
I jak potem przekonać dzieci do jedzenia warzyw, skoro szkoły i muzea przekonują, że z ewolucji wynika, że najlepsze jedzenie dla nas to hamburger z serem w bułce?
Czasem mnie drażni, że Polska odstaje za zachodem Europy, że wydaje się wręcz zaściankowa. Jednak w Niemczech, Belgii, Holandii, Wielkiej Brytanii itp jedyne dania dla dzieci w barach czy restauracjach to frytki, krokiety, hamburgery, lody i czasem naleśniki.
W Polsce oczywiście też się tak zdarza, jednak wciąż jest wiele miejsc, gdzie dzieci mogą dostać małe porcje w miarę normalnego jedzenia – ziemniaki (Czy ziemniaki są paleo?) z innymi warzywami i kawałkiem mięsa. Już raz pisałem o Ikei (zobacz: Jedzenie dla dzieci w Polsce i innych krajach).
Sprawdziłem raz jeszcze – aktualne menu dla dzieci w polskiej Ikei to puree ziemniaczane z klopsikami wegańskimi, wieprzowo-wołowymi albo drobiowymi. Do tego borówki, sos śmietanowy albo pomidorowy.
Jest to zdecydowanie lepsze niż hamburger z serem w bułce – według Holendrów naturalne pożywienie Homo Sapiens. Ikea w Holandii dobrze wpisuje się w ten trend – obecnie w Kindermenu są frytki z krokietem.
Niech Polska goni zachód w zarobkach, buduje autostrady i modernizuje linie kolejowe. Ale jedzenia trzymajmy się swojego.
Choćby taki bigos – to tradycyjne polskie danie jest tak zdrowe, że można je jeść na diecie bezglutenowej, paleo, niskowęglowodanowej, SCD, GAPS i nawet protokole autoimmunologicznym.
Czytaj więcej o żywieniu dzieci: Paleo dla dzieci? | Niemowlęta | Kaszki – początek nałogu | Gluten NIE dla niemowląt | Pierwsze pokarmy | Dodaj tłuszcz do posiłku niemowlaka | Autyzm i zespół Aspergera | Jedzenie i zachowanie | Trądzik
Czytaj więcej: Dieta paleo | Paleo dla początkujących | Efekty diety paleo | Żywieniowe fakty i mity | Dieta na… | Paleo dla dzieci? | Styl życia paleo
Jak widzę te niektóre rewelacje, coraz częściej odnoszę wrażenie, jakby to był jakiś scenariusz dla alternatywnej rzeczywistości, bo to niepodobna, żeby takie dziwy, wynaturzone, karykaturalne i idiotyczne miały miejsce w normalnym świecie.
Jak dobrze, że żyjemy w konserwatywnym kraju i jeszcze nie zalały nas doszczętnie zachodnioeuropejskie trendy.
Problem jest o wiele bardziej skomplikowany. Na zbożach wyrosła współczesna cywilizacja, dając dostęp do żywności milionom głodujących ludzi. Gdyby nie zboża bylibyśmy zapewne na zupełnie innym stopniu rozwoju – oczywiście nie da się powiedzieć czy wyższym czy niższym. Ważne, że coraz większa liczba osób zaczyna dbać o miskę. Ważne że coraz większa liczba osób traktuje wyżywienie jako tylko jeden z elementów zdrowego trybu życia, a nie podstawę, jak to było do tej pory. Uważam, że diety i aktywność fizyczna powinny być oparte na zachowaniu prawidłowej homeostazy energetycznej. Różne diety LC, VLC, Paleo, mordowanie się na siłowni – to wszystko jest nic nie warte, póki nie poznamy sygnałów dochodzących z wnętrza organizmu, bo często np: komórki naszego ciała mają w d…e glukozę a my, pod różnymi postaciami, na siłę, pakujemy ją im. Często mają w d…e tłuszcz a my go pakujemy etc etc etc. Jakość Innuici potrafili zjeść 0,5 kg tłuszczu, trochę mięsa i w dobrej formie nie dotykać jedzenia przez 2 tyg. Dopiero się uczymy, a jeszcze trochę wody upłynie zanim się ockniemy. Oby.
To nie jest tak, że Innuici przez 2 tyg nie dotykają jedzenia. Przede wszystkim mają inne nastawienie do samego głodu. Głód jest elementem ich życia, podczas głodu żyja, ciesza się, bawią, smieją, po prostu żyją. I co kilka godzin wyjmują kości ryby i ssą z nich to co jeszcze zostało. I zachowują te kości ryby do nastepnego „wysysania”. A jedli potem to co złowili/upolowali, każdy dostawał kawałek.
Sama postawa wobec stanu głodowania: brak zamartwiania, narzekania, wspólne bycie razem może mieć znaczenie dla funkcjonowania całego organizmu. I może dlatego oni na Grenlandii przetrwali w trudnych warunkach. Aczkolwiek nie wiadomo czy zniosą zmiany społeczne jakie dziś wymusza na nich „biały człowiek”.
Chyba się nie zrozumieliśmy.
Napisałem potrafili, a nie że potrafią teraz, szczególnie kiedy dotarły do nich zachodnie nawyki.
Kwestia głodu, to przede wszystkim kwestia wrażliwości leptynowej. Jeżeli ktoś posila się co 2 godziny to niestety będzie odczuwał głód cały czas -to nie jest życie. Musimy nauczyć się jeść tylko wtedy kiedy to konieczne. Osobiście bardo lubię chodzić w terenie: lasy, góry etc, głód nie ma prawa mi przeszkadzać w zażywaniu tych przyjemności. Co to za przyjemność jeżeli w połowie szlaku dopada nas głód? Dziadostwo. Dlatego uczmy się jeść jak najrzadziej, zgodnie z naszą homeostazą energetyczną, bo nasze komórki do prawidłowego działania nie potrzebują dużo energii.
Ale są grupy Innuitów, które tak zyją dziś, z głodem za pan brat, i nie chcą zachodnich nawyków, tym bardziej że nie wszystko im służy. Opisana sytuacja jest sprzed kilku lat z Grenlandii. Kultura Innuicka jest bardzo inna od naszej, i wielu „białych twarzy” jest zaskoczonych jak widzi, że ludzie zajmują się zabawą, codzienną pracą a potem się dowiadują że od 5ciu dni niczego nie jedli, tylko ssali kości. I jego też zapraszają do ssania kości, dzielą się z nim tym czym mają. Oczywiście Innuici próbują w tym czasie uplować fokę czy złowić rybę ale jeśli się nie udaje to nie włączają narzekania.
W naszej kulturze głód przedstawia się jako wroga, coś okropnego i coś co nas zabije. A przecież w sytuacji typu katastrofa ludzie bez jedzenia potrafili przetrwać 2 miesiące, za to zawsze potrzebne jest picie.
A jak sie czujemy głodni to juz kwestia indywidualna jak sobie z tym poradzimy:-)